Film pt. „Lekcja miłości”, do którego większość zdjęć nakręcono w Szczecinie, dotąd pokazano na czterdziestu festiwalach na całym świecie oraz na kilku w Polsce. Obraz zakwalifikował się też do tzw. długiej listy pełnometrażowych filmów dokumentalnych będących kandydatami do Oscara. Od piątku (12 lutego) szczecińscy kinomani będą mogli obejrzeć ten dokument na dużym ekranie – w kinie „Zamek”. Uwaga! Na widzów dwóch pierwszych seansów filmu „Lekcja miłości” czeka niespodzianka. Po prezentacjach - 12 lutego (pokaz premierowy, godz. 17) i 13 lutego (godz. 14) odbędzie się spotkanie z reżyserkami filmu - Małgorzatą Goliszewską i Katarzyną Mateją oraz główną bohaterką dokumentu - Jolantą Janus.
Obie reżyserki filmu pochodzą ze Szczecina. Małgorzata Goliszewska nadal tu mieszka, Katarzyna Mateja zamieszkała w Norwegii, w Oslo.
Pierwsza z pań spotkała bohaterkę, Jolantę Janus, na potańcówce dla seniorów w szczecińskiej kawiarni „Café Uśmiech”. Potem obie twórczynie filmu towarzyszyły jej z kamerą przez kilka lat. Powstał znakomity dokument, w którym pani Jola, matka sześciorga dorosłych dzieci, kobieta przed siedemdziesiątką, wpuściła widzów do swojego życia i pokazała „piekło na ziemi”, jak mówi o życiu z mężem alkoholikiem. Po pięćdziesięciu latach zdobyła się jednak na ważny krok – uciekła z Włoch, od małżeńskiego koszmaru, do rodzinnego Szczecina, by tu wreszcie żyć, tak jak zawsze marzyła: tańczy, śpiewa, pisze wiersze, piosenki i jest zakochana, z wzajemnością.
– Zachwyciła nas Joli niesamowita energia, optymizm, zjawiskowość, szczerość, rodzaj swojskości w kontakcie. To fascynująca postać, jednocześnie egzotyczna i bardzo bliska, która natychmiast nawiązuje bardzo intymny kontakt z nowo poznaną osobą – podkreśla Małgorzata Goliszewska.
Reżyserki filmu znają się od dawna i przyjaźnią, aż w końcu doszło do współpracy przy filmie „Lekcja miłości”.
– Gosia chciała, bym robiła zdjęcia do filmu, ponieważ jestem też operatorką. Jeździłyśmy do „Cafe Uśmiech” co środę przez pół roku i rejestrowałyśmy różne osoby. Aż zdecydowałyśmy, że to Jola będzie główną bohaterką i że to musi być pełnometrażowy film dokumentalny, który zrobimy razem – mówi Katarzyna Mateja. – To była dobra decyzja, bo mogłyśmy się uzupełniać i pomagać sobie. Kilka lat połączenia własnego życia z życiem bohaterów filmu jest bardzo wyczerpujące. Wiadomo, że w tym okresie są wzloty i upadki. Kiedy zatem jedna z nas była akurat w danym czasie silniejsza, to pchała tę lokomotywę. I tak na zmianę.
– Dostałyśmy nagrody na festiwalach w różnych krajach, co pokazuje, że film jest uniwersalny i rozumiany w różnych zakątkach świata – mówi K. Mateja.
– W Chinach byli absolutnie zachwyceni filmem, mimo że tamtejsza kultura całkowicie jest inna od naszej. Tymczasem film trafił do nich, oni pokochali Jolę i jej przyjaciółki. Dostałyśmy tam główną nagrodę – dodaje M. Goliszewska. – Już podczas realizacji rozmawiałyśmy o tym, że nawet jeśli jednej kobiecie nasz film pomoże w decyzji, żeby zakończyć przemocowy, toksyczny związek, warto go zrobić. Krótko po polskiej premierze napisała do mnie młoda osoba, że w kinie przepłakała cały seans, a po wyjściu z filmu już miała gotową decyzję o odejściu z takiego związku. To dla nas więcej znaczy niż statuetka Oscara.
„Lekcja miłości” zakwalifikowała się do długiej listy pełnometrażowych filmów dokumentalnych będących kandydatami do Oscara. W tym tygodniu podano krótką listę (to tylko 15 tytułów z całego świata), ale – niestety – „szczeciński” dokument nie znalazł się na niej. Reżyserki mówią, że i tak są szczęśliwe, iż udało im się trafić do grona najlepszych filmów dokumentalnych na świecie.
– To ogromny sukces, zwłaszcza że jesteśmy debiutantkami, a nasz film miał bardzo mały budżet – komentuje M. Goliszewska, która – jak nam zdradziła – właśnie przygotowuje się do nakręcenia nowego dokumentu, również w Szczecinie. ©℗
(MON)