Szczecińska orkiestra planuje założyć fundację, by m.in. zakupić skrzypce Stradivariusa. Koszt takiego instrumentu szacuje się od około dziesięciu do nawet dwudziestu milionów dolarów. Gdyby plany muzyków się powiodły, byłby to drugi, od czasów zakończenia II wojny światowej, stradivarius w naszym kraju. Ten, który jest w Polsce, należy do prywatnej osoby, a korzysta z niego tylko jeden artysta. Skrzypce, które chce kupić Baltic Neopolis Orchestra, byłyby wypożyczane różnym wykonawcom, choćby tym, którzy by się wybierali na ważne konkursy czy koncerty.
Antonio Stradivari, na którego cześć instrumenty przez niego wykonane (skrzypce, altówki i wiolonczele) zaczęto nazywać stradivariusami, to najwybitniejszy lutnik w historii świata. Na przełomie XVII i XVIII wieku wyprodukował ponad tysiąc instrumentów, z czego większość to skrzypce. Uważa się, że do czasów obecnych przetrwało około 650 stradivariusów, w tym ok. pół tysiąca skrzypiec. Dawniej w Polsce było sporo instrumentów sygnowanych nazwiskiem słynnego lutnika z Cremony. Ot, choćby posiadaczem kilku stradivariusów był kompozytor i skrzypek Henryk Wieniawski. Z kolei instrument należący do łódzkiego fabrykanta w czasie II wojny światowej został zdeponowany w Muzeum Narodowym w Warszawie i tam był schowany ... we wnęce na grzejniki pod schodami. Niestety, zaginął.
- Planujemy otworzyć fundację o nazwie Stradivarius, której celem będzie pozyskiwanie środków finansowych na zakup instrumentów. To byłaby wypożyczalnia przeznaczona dla młodych artystów, którzy będą wybierali się na konkursy i ważne koncerty. Wypożyczanie oczywiście byłoby bezpłatne. Docelowo fundacja ma z kolei zebrać środki, by kupić stradivariusa - mówi Emilia Goch - Salvador, szefowa formacji Baltic Neopolis Orchestra. - Chcemy, żeby ten instrument był w zasobach fundacji, a nie prywatnej osoby. Co prawda, jeden stradivarius jest Polsce, ale on jest w prywatnych rękach, a korzysta z niego tylko skrzypek Janusz Wawrowski. Żeby kupić taki instrument, trzeba mieć około 10 milionów dolarów, choć są i takie stradivariusy, za które trzeba zapłacić 15 czy 20 milionów dolarów. Kwota może się wydawać wysoka, ale przecież dzieła sztuki też są sprzedawane w takich cenach. Wybudowanie nowej instytucji, takiej jak choćby muzeum, to podobna kwota. W skali miasta z kolei wybudowanie dróg to też grube miliony. Zebranie pieniędzy na stradivariusa to będzie raczej wieloletnia zbiórka, do której dołączą, mam nadzieję, prywatni sponsorzy. Uważam jednak, że Polska powinna mieć swojego stradivariusa, który by służył wielu artystom. Ot, choćby gdy młody człowiek będzie się wybierał na prestiżowy konkurs w Azji, my będziemy mogli mu udostępnić stradivariusa. Ale trzeba od czegoś zacząć, najpierw zatem chcemy kupić skrzypce i inne instrumenty od polskich lutników, by nieodpłatnie korzystali z nich utalentowani muzycy.
(MON)