Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Dzień urlopu za kulkę w plecy

Data publikacji: 25 stycznia 2019 r. 11:02
Ostatnia aktualizacja: 27 stycznia 2019 r. 19:07
Dzień urlopu za kulkę w plecy
 

O piekle albańskiego komunizmu, o uczeniu się tego kraju, o tym, jaki wpływ na pisanie nowego tekstu miała Nagroda Literacka Gryfia przyznawana przez „Kurier Szczeciński” opowiadała w ProMediach w Szczecinie Małgorzata Rejmer, autorka powszechnie chwalonej książki „Błoto słodsze niż miód”. Pisarka oddaje w niej głos mieszkańcom kraju udręczonego przez niewyobrażalny terror dyktatora Envera Hoxhy.

Niedawno „Błoto słodsze niż miód” zostało uhonorowane Paszportem „Polityki”. Z kolei nasza redakcja w 2014 roku nagrodziła pisarkę Gryfią za poprzednią publikację, zbiór reportaży o Rumunii zatytułowany „Bukareszt. Kurz i krew”.

– Szczecin kojarzy mi się bardzo dobrze z nagrodą Gryfia, miał też swój udział przy powstawaniu książki, ponieważ w trakcie czwartego roku jej pisania żyłam już tylko z oszczędności – opowiadała pisarka. – Zarzuciłam dziennikarstwo i te oszczędności to była właśnie nagroda Gryfia. To że pojawia się taka nagroda i że pojawiają się konkretne pieniądze, które zabezpieczają moją przyszłość finansową, to mi ustawiło pracę nad książką. Możliwość porzucenia pracy dziennikarskiej to luksus, na który mało który reportażysta może sobie pozwolić. System nagród, stypendiów jest bardzo ważny.

Rejmer zdradziła publiczności, która szczelnie wypełniła salę, że podczas pisania „Błota słodszego niż miód” bardzo myślała nad bohaterami tekstu – z jednej strony pragnęła, aby ich głosy odpowiednio wybrzmiały, z drugiej chciała ich chronić, w efekcie między nią a nimi doszło do procesu, który czasami miał wymiar wręcz terapeutyczny. Takie spotkania były lekcją empatii.

– Jak w 2013 roku przyjechałam tam, a Albanka mówiła mi, jakie ma problemy ze swoim mężem, ma doktorat, pięciu synów, a mąż nigdy nie zmienił im pieluch, to siedziałam przed nią, kiwałam głową i myślałam, że rozumiem, ale żeby naprawdę to zrozumieć, musiałam pojechać tam na cztery lata – mówiła pisarka. – Okazało się wtedy, że mam mnóstwo kobiet, które coś takiego przeżywają, a ten system opiera się na tym, że kobiety pracują o wiele więcej niż mężczyźni. W Polsce staje się to o wiele mniej przezroczyste. Gdy widzę moich polskich kolegów, jak zajmują się swoimi dziećmi, to mnie to absolutnie wzrusza i rozczula, bo już trochę mam albańskie spojrzenie, że to nie jest oczywiste. Pamiętam, jak przeczytałam wstęp do „Dzikiej Europy” Bozidara Jeziernika. Tam była mowa o tym, że przede wszystkim musisz się nauczyć języka danego kraju, pozbyć się uprzedzeń, z którymi przybywasz, szukać prawdy, a nie założeń, musisz spędzić tam przynajmniej 3, 4 lata i zresetować swój aparat pojęciowy. Wiedziałam to, przyjeżdżając do Albanii, ale dopiero tam zrozumiałam, że te sześć miesięcy, jakie założyłam sobie na napisanie tej książki, to absolutna naiwność.

Pisarka przyznała, że wiele do myślenia dały jej uwagi jednego z albańskich artystów, który powiedział jej, że nie rozumie lokalnych spraw, jest obca, że ma paszport, jest z Unii Europejskiej, o której Albańczycy marzą. Pierwsze pozytywne reakcje od Albańczyków pojawiły się dopiero w trzecim roku pracy nad książką – gdy pisarka nauczyła się, jak i o co pytać.

Jednym z bohaterów „Błota słodszego niż miód” jest Fatos Lubonja, pisarz, dziennikarz i działacz praw człowieka.

– Spędził 17 lat w więzieniu – opowiadała Rejmer. – W Spacu był bity, siedział w izolatce. Zbuntował się. Próbował pokonać system. Miał poczucie, że chodzi o jego życie – jeśli nie zaprotestuje, to ciężka fizyczna praca w Spacu i tak go zabije i że albo umrze teraz, stawiając opór, albo umrze po kilku latach po tej ciężkiej fizycznej pracy. To była taka rozmowa, że wyszłam na miękkich nogach. Ale Fatos nie mówił o tym, że to kalwaria cierpienia, że za absurdalne rzeczy można było pójść do więzienia, mówił, że więzienie było dla niego szkołą życia, bez niego nie byłby takim pisarzem, jakim jest. Z jednej strony ta historia była wstrząsająca, druzgocąca, niemalże czułam fizycznie ciężar tej rozmowy przez następne tygodnie, z drugiej strony jakoś rozjaśniała ten mrok. Dopiero po rozmowie z Fatosem zrozumiałam, co ja właściwie mam w tej Albanii, co to jest za ekstremalny system, który wyciągał z ludzi to co najlepsze i to co najgorsze. Fatos mówił o paradoksie wolności w więzieniu w kraju, który sam jest więzieniem, gdzie można było dostać na granicy kulkę w plecy, a strażnik dostawał dzień urlopu za zgładzenie wroga ludu. ©℗

Alan SASINOWSKI

Fot. Robert Stachnik (arch.)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Quistorp
2019-01-27 19:05:26
Drugi Ryszard Kapuściński, w wersji femini. Jak kupię egzemplarz i przeczytam , porównam do Melchiora Wańkowicza i Edwarda Redlińskiego. Taka lektura jest i moją pasją.
czytam
2019-01-25 12:41:22
To , co tu przeczytałem wzbudza szacunek dla autorki .
1
2019-01-25 11:13:23
Właśnie, niech Polki popatrzą na siebie po albańsku, to od razu zrozumieją, że ojcowie zajmujący się dziećmi to nie oczywistość, a ich komfort. Niech to doceniają, zamiast robić z siebie księżniczki, którymi nigdy nie były i nie będą.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA