Na plaży w Dąbiu nikt się nie spieszył. Jedni zajmowali leżaki, inni rozkładali koce, a z głośników płynęły dobrze znane dźwięki: „You’re the One That I Want” z Grease, „Think” Arethy Franklin z Blues Brothers, „It Must Have Been Love” z Pretty Woman, „Take My Breath Away” z Top Gun, czy „I Will Survive”, która chyba nigdy się nie zestarzeje. Nie było patosu, było lato – takie zwyczajne, z piaskiem w butach i kubkiem lemoniady w ręku.
Sobota na 19. Dąbskich Wieczorach Filmowych upłynęła pod znakiem potańcówki i seansu pod gołym niebem. Plaża w Dąbiu okazała się miejscem idealnym: otwarta przestrzeń, bliskość wody i naturalna scena dla filmu i ludzi.
– Dąbie ma w sobie coś, co przyciąga ludzi nawet bez wielkiej reklamy. To miejsce działa od lat. Ludzie wiedzą, że tu po prostu dobrze się spędza czas – niezobowiązująco, bez czerwonych dywanów, ale z klimatem – mówiła Paulina Stok-Stocka, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury w Dąbiu, który organizuje Dąbskie Wieczory Filmowe. – Cieszy mnie też, że przychodzą nie tylko ci, którzy mieszkają obok. Słychać różne akcenty Szczecina, są rowery, są całe ekipy z kocami, ktoś przyjechał taksówką z centrum. To znaczy, że komuś się chciało – i to już dużo.
Widzowie zaczęli gromadzić się jeszcze przed g. 19:00, choć film planowano znacznie później. Organizatorzy przygotowali 200 leżaków, ale zapełniły się błyskawicznie. Ci, którzy przyszli później, przynieśli własne składaki, maty albo po prostu siadali wprost na piasku. W powietrzu unosił się zapach jeziora i sprayu na komary – lato w pełni.
Pomiędzy dźwiękami filmowych hitów, na piasku rozkręciła się prawdziwa potańcówka. Kasia Brzozowska, animatorka i prezenterka, bez większego wysiłku poderwała publiczność do tańca. Ktoś zaczął podrygiwać, ktoś dołączył, a potem poszło już samo. I nie chodziło o choreografię – raczej o radość ze wspólnego bycia w jednym miejscu, w jednym rytmie.
– Dla mnie to czysta przyjemność – widzieć, jak ludzie się otwierają, jak z jednej piosenki robi się nagle coś w rodzaju tanecznego flash moba na piasku – mówiła Brzozowska. – Nikt się nie przejmuje, że nie umie tańczyć. Najwyżej potknie się o własną klapkę i będzie z tego jeszcze więcej śmiechu. I właśnie o to chodzi.
Kiedy zapadł zmrok, na specjalnie nadmuchiwanym ekranie pojawił się film „Sezony” – współczesna komedia Michała Grzybowskiego o uczuciach, które przychodzą nie wtedy, kiedy trzeba, i ludziach, którzy nie zawsze robią to, co powinni. Seans przebiegł w skupieniu – jakby po całym dniu rozmów, muzyki i tańca przyszedł moment na wspólne milczenie.
Ostatni dzień tegorocznej edycji przed nami – w niedzielę w Klubie Delta wyświetlony zostanie film „Wróbel”, a po seansie odbędzie się spotkanie z reżyserem Tomaszem Gąssowskim. Potem plaża wróci do codzienności. Ale przez kilka dni znowu była kinową sceną, trochę jak z filmu – tylko bez reżysera.
(dg)