Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Awantura o Annę J.

Data publikacji: 10 marca 2018 r. 14:13
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:48
Awantura o Annę J.
 

Rozmowa z Rafałem Podrazą, dziennikarzem, autorem książek biograficznych

– Lubisz piosenki Anny Jantar?

– Lubię. Mam kilka jej płyt. Czasem do nich wracam. Anna Jantar to dla mnie nie tylko jedna z gwiazd polskiej piosenki, to także wiele wspomnień. Wiele fantastycznych znajomości, które przyniósł mi niegdyś festiwal jej imienia, który przed laty wymyśliłem i organizowałem. To także moja obecna pozycja w środowisku muzycznym.

– A jaki masz stosunek do jej córki Natalii? Pytam, bo chyba już cała Polska wie, że pani Natalia do twojej najnowszej książki podchodzi, delikatnie rzecz ujmując, sceptycznie…

– Bardzo trudne pytanie… Natalia, mam wrażenie, się w tym wszystkim zagubiła. Póki żył jej ojciec, Jarosław Kukulski, to on dbał o spuściznę po Annie i na pewno nigdy by do takich przepychanek nie dopuścił. Wydaje mi się, że Natalia myli dbanie o spuściznę po matce z nałożeniem kagańca każdemu, kto ma inne zdanie w tej kwestii niż ona. O tyle jest to dziwne, że matkę tak naprawdę zna jedynie z opowiadań… Oczywiście, staram się ją zrozumieć, może przez wzgląd na dawne czasy, kiedy potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, ale okres cenzury minął.

– Wyjaśnij więc naszym Czytelnikom genezę tytułu „Anna Jantar. Ikona z przypadku?”.

– Ikona to coś bez skazy, coś pomnikowego, bardzo cennego, czemu oddaje się pokłony i czci niczym bóstwo. Mam wrażenie, że do mitologizacji jednej z najlepszych polskich piosenkarek lat siedemdziesiątych – i tego nie kwestionuję – w dużej mierze przyczyniła się katastrofa lotnicza. Potwierdzają to specjaliści, których wypowiedzi znalazły się w książce, i ludzie, którzy znali i znają branżę. Anna Jantar po śmierci stała się symbolem, ikoną. Pytanie, czy tego chciała? Wątpię, bo jak to podkreślał zawsze Janusz Kondratowicz, przyjaciel Kukulskich, była normalna, roześmiana, czasem rubaszna. Nawet matka Anny, pani Halina Szmeterling, słysząc od fanów same peany na temat córki, mówiła, że trochę przesadzają, że zbyt ją idealizują.

– Od dawna docierały do ciebie sygnały, że wiele osób wolałoby, żebyś tej książki nie wydał. Postawiłeś na swoim i…

– I przerażają mnie ataki wiernych fanów Anny. Dziwią, a często szokują. Cała batalia trwa od ponad czterech lat, to wtedy, gdy wygrałem ogólnopolski konkurs właśnie „Ikoną z przypadku?” w „Dzienniku Bałtyckim” ukazały się jej fragmenty. Oczywiście pozbawione aparatu naukowego, fragmenty wyrwane z kontekstu, spowodowały, że Natalia oświadczyła publicznie, że to paszkwil, który nie powinien się ukazać. Ataki nasiliły się pod koniec 2017 roku, kiedy ogłosiłem, że niebawem wyjdzie książka. Groźby karalne, obraźliwe maile, nazywanie mnie „śmieciem”, „pasożytem” stało się normą. Jednak ostatnie tygodnie są dla mnie naprawdę ciężkie. Nie spodziewałem się, że ludzie potrafią być tak dziwni, tak agresywni, tak dwulicowi. Wylano na mnie wszystkie możliwe pomyje. Potem ruszyła nagonka prasowa. A wszystko to w temacie książki, której nikt z atakujących nie czytał!

– Przeżyłeś szok?

– Tak. Szok. Dlatego wszystkim „krzykaczom” mówię: nim zaczniecie atakować – przeczytajcie! Potem oczywiście możemy usiąść i rozmawiać.

Natalia, szczerze mówiąc, blokując mi patronat TVP2, sama nakręciła reklamę i sprzedaż „Ikony?”. Książka ma symboliczny nakład, a ludzie się o nią zabijają, bo dzięki dziwacznym oświadczeniom córki Anny piszą o tym wszystkie kolorowe gazety.

– Uodporniłeś się już na hejt?

– A czy da się na to uodpornić? Staram się nie czytać komentarzy, ale zawsze mogę liczyć na „przyjaciół”, którzy z uśmiechem doniosą mi, że znów ktoś mnie opluł, wyzwał albo źle napisał. Nie bawi mnie bycie chłopcem do bicia. Do tego, co mam, doszedłem ciężką pracą. Dlaczego więc ktoś to opluwa, podważa, nazywa radosną twórczością?… Podziwiam artystów, że sobie z tym radzą, mnie to przeraża.

– Lektura „Ikony?” przekonuje, że atak nie był twoją intencją. Jest to raczej analiza zjawiska, jakim dzisiaj jest „Anna Jantar”. Czy masz jakieś pozytywne reakcje?

– Nareszcie jakiś głos rozsądku… Oczywiście że nie było i nie jest moją intencją atakowanie Anny Jantar. Organizowałem festiwal jej imienia, koncerty z jej piosenkami, doprowadziłem do tego, że w rodzinnym mieście Kukulskiego jest amfiteatr im. Anny Jantar, dzięki festiwalowi otrzymałem dwie Złote Płyty, jak więc mógłbym ją atakować?! Książka, współfinansowana przez Urząd Miasta Szczecin, oparta jest na faktach i wieloletnich badaniach. To rozprawa popularnonaukowa naszpikowana przypisami. Osoby, które ją czytały w całości, bardzo chwalą. Mówią, że jest to zupełnie inne spojrzenie na Annę. Jak to napisała Mariola Pryzwan, pierwsza biografka „bursztynowej dziewczyny”, „Anna Jantar. Ikona z przypadku?” to książka bardzo potrzebna i wiele wyjaśniająca.

– Czujesz się skandalistą?

– Jeśli bycie skandalistą to stawianie trudnych pytań, to tak. Jestem dziennikarzem, naszym zadaniem jest zadawać pytania. Czasem nawet pobudzać do dyskusji. Kiedy rodziła się „Anna Jantar. Ikona z przypadku?”, nie spodziewałem się jednak, że dyskusja będzie aż tak gorąca.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Berenika LEMAŃCZYK

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Do Kostka
2018-03-12 08:54:04
Po tonie twojej wypowiedzi nazywanie Ciebie prawdziwym kołtunem to jakby komplement!
Ludosława
2018-03-11 08:05:20
Litości!!!
Kostek dlaczego z taką furią obrażasz wierzących szczecinian ?
2018-03-10 21:58:03
.
Kostek
2018-03-10 14:57:38
Panie Rafale,spokojnie ! To katolickie spoleczenstwo jest w stanie pana zlinczowac.To koltuny i popaprancy.Ciemnota z czasow Zapolskiej.Kocham piuosenki Anny Jantar. Cudowna kobieta ! Niezwykla osobowosc. Dlatego ,ze normalna. Spokojnie ,panie Rafale.Ta dzicz ptrzebuje ofiary.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA