Znakomita aktorka, Agata Kulesza, była gościem poniedziałkowego (23 grudnia) spotkania w szczecińskim "Sorrento". Była zatem okazja do powspominania czasów, kiedy to artystka mieszkała jeszcze w Szczecinie i uczęszczała do tutejszego V LO. Jak mówiła, ciągle czuję się szczecinianką, mimo iż w Warszawie mieszka większą część swojego życia.
- Kiedy wyjeżdżałam na studia do szkoły aktorskiej, zakładałam, że po ich ukończeniu wrócę do Szczecina i będę tu grała w teatrze - mówiła A. Kulesza. - Moja mama z kolei twierdzi, że już wtedy czuła, iż ja już nie wrócę do Szczecina. Tak mi się życie poukładało, że w Warszawie dostałam pracę i dlatego tam zostałam.
Aktorka opowiadała, że decyzję o zdawaniu go szkoły aktorskiej podjęła w drugiej klasie liceum.
- Dwie albo trzy klasy wyżej w mojej szkole był Wojtek Brzózka, który dostał się do szkoły aktorskiej. Nam wszystkim wydawało się wtedy, że on dokonał czegoś niemożliwego - wspominała aktorka. - Panowało bowiem przekonanie, że jeśli nie jest się z rodziny aktorskiej albo nie ma się znanego nazwiska, nie ma szansy dostać się do szkoły aktorskiej. Dlatego miałam też plan B w razie, gdybym nie dostała się na te studia. Złożyłam papiery na germanistykę w Poznaniu. W liceum byłam w trudnej klasie - matematyczno- fizycznej z poszerzonym niemieckim. Z matmą i fizą było u mnie niezbyt dobrze. Fizyk patrzył na mnie z politowaniem, ale potem się ucieszył, że chcę iść do szkoły aktorskiej i nie będę go nigdzie dalej kompromitować swoimi brakami z fizyki. Dobra byłam za to z niemieckiego i polskiego. Mówiono o mnie: "Ta młodsza Kuleszanka jest zdolna, ale leniwa", bo o trzy lata starsza siostra była prymusem. Ja za to byłam taka mocno działająca, społecznie rozbuchana. Jak trzeba było pójść po banany do Hali Piastowskiej albo do apteki, to byłam zwalniana z lekcji, bo było wiadomo, że to ogarnę. Byłam też dobra w robieniu gazetek ściennych. Z sentymentem wspominam szkołę i moich kolegów. Jestem z nich dumna, bo wielu z nich poszło na studia do Berlina, są świetnie wykształconymi ludźmi, pracują w fantastycznych zawodach.
Agata Kulesza przyjechała do Szczecina na święta do rodziców. Jak mówiła na spotkaniu w Sorrento, jak dotąd co roku udaje się jej w tym okresie przyjeżdżać do rodzinnego miasta, mimo wielu obowiązków zawodowych. Ostatnio bowiem grała m.in. w Rumunii w rosyjskojęzycznym filmie o tancerzach tanga, w polskim westernie, a być może wkrótce wystąpi w nowozelandzkiej produkcji oraz w nowym filmie Pawła Pawlikowskiego, twórcy "Idy" oraz "Zimnej wojny".
- Paweł szykuje jakiś nowy film, ale jest bardzo tajemniczy i nie wiem jaka to będzie produkcja - mówiła aktorka. - Już mu nawet mówiłam, że jak będzie pisał moją postać, to ja nie chcę mieć na imię Wanda. U niego w filmach zawsze bowiem gram Wandę...
(MON)
Fot. Marta Teszner