Kiedy wybuchła pandemia COVID-19, wielu przedsiębiorców skierowało do windykacji zaległe faktury. Płatność niektórych sięgała nawet… dwóch lat. Mówili oni wówczas, że nie próbowali odzyskiwać pieniędzy od kontrahentów, bo zostawiali sobie zaległości na czarną godzinę. Windykatorzy przyznają, że od marca widać wzmożony ruch osób, które chcą odzyskać swoje środki od przedsiębiorców i konsumentów, którzy nie uregulowali faktur na czas.
– Średnia zaległość faktury w Polsce to ok. 5-6 tygodni – mówi Małgorzata Marczulewska, prezes Grupy AVERTO zajmującej się m.in. windykacjami. – W ostatnich dniach trafiały do nas rachunki, które powinny być opłacone w sierpniu 2021 r. Dlaczego akurat teraz? Mało kto mówi wprost, ale przedsiębiorcy spodziewają się poważnego kryzysu gospodarczego, więc ściągają pieniądze od dłużników i chcą gromadzić kapitał.
Wzmożone procesy windykacyjne zaczynają się zwykle, gdy sytuacja gospodarcza zmierza ku zmianom. Tak było w przypadku pandemii COVID-19 i tak jest w przypadku wojny na Ukrainie. Przedsiębiorcy, którzy posiadają dużo środków w zamrożonych fakturach, w obawie o brak możliwości ich odzyskania szybko kierują sprawy do windykacji. W efekcie rozpoczynane są procesy odzyskiwania długów, które powinny być zapłacone kilka miesięcy temu.
– Nieopłacone faktury to zawsze zjawisko niepokojące i zwiastun tego, że dana firma ma problemy z płynnością finansową – zaznacza Małgorzata Marczulewska. – Jeżeli przedsiębiorca nie płaci innemu przedsiębiorcy albo hurtowni przez kilka tygodni czy nawet miesięcy, to należy objąć go monitoringiem płatności i wyraźnie zaznaczyć, że taka sytuacja jest nieakceptowalna. Niestety, wiele firm pozwala na zaległości, gromadzi nieopłacone faktury i dokonuje windykacji, kiedy zaległości sięgają kilkunastu albo nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Takie faktury podlegają windykacji, ale jest to trudniejsze niż odzyskanie mniejszych kwot. Należy zdawać sobie sprawę, że ogłoszenie upadłości dłużnika byłoby praktycznie zablokowaniem możliwości szybkiego odzyskania długów. Nasza rada jest więc oczywista: pod żadnym pozorem nie należy gromadzić zaległości, bo narażamy się na straty.
Wobec jakich branż prowadzone są obecnie najczęściej procesy windykacyjne? Nie ma tutaj nic zaskakującego, bo w czasie wojny najwięcej strat notują firmy, które nawet w stanie pokoju bardzo często mają problemy z płynnością finansową.
– To przede wszystkim sektor budowlany – wskazuje M. Marczulewska. – Budowlanka z jednej strony rośnie jak na drożdżach, bo wzrasta popyt na budowę nowych mieszkań. Musimy pamiętać, że w dużej mierze są one budowane na kredyt. Drastyczny wzrost cen surowców i problematyczna dostępność to gigantyczny generator kosztów i opóźnień. Efektem są nieregularnie płacone faktury. Z dużym niepokojem patrzę na sytuację całej branży. Trudno jest także transportowi. Opóźnione przewozy, brak rąk do pracy, rosnące ceny paliwa, to wszystko przekłada się bezpośrednio na to, że niektóre firmy mają mocno opóźnione faktury. Martwię się także o turystykę, bo stan wojny nie sprzyja planom wakacyjnym. No i nie możemy zapominać o gastronomii. Niektóre firmy do dzisiaj spłacają efekty lockdownów.
Jak dodaje prezes Grupy AVERTO, liczba rozpoczętych windykacji w marcu 2022 roku była ponad 25 proc. wyższa niż w lutym.
(ek)