W związku z pandemią koronawirusa większość krajów świata, w tym Polska, wprowadziła ostre restrykcje dotyczące wstępu na swoje terytorium obywateli obcych państw. Bardzo mocno ograniczyły one możliwość dokonywania podmian załogowych. Armatorzy zmuszeni zostali do ich wstrzymania lub ograniczenia tylko do portów własnego kraju. Polska Żegluga Morska dokłada starań, aby podmiany przeprowadzać, jeśli tylko jest to możliwe.
Problem dotknął wielu armatorów. Przykładowo, największy przewoźnik kontenerów na świecie, duński Maersk Line wstrzymał podmiany dla 750 statków (własnych i czarterowanych).
W podobnej sytuacji znalazła się Polska Żegluga Morska ze swoimi 58 masowcami, znajdującymi się w różnych częściach świata. Armator dokłada jednak starań, aby – jeśli tylko jest to możliwe – przeprowadzać wymiany marynarzy.
Pomimo blokady granic, w ostatni weekend PŻM udało się dokonać podmiany na masowcu „Kaszuby”, cumującym w Rotterdamie. Objęła ona 17 osób.
– Dzięki temu, że minister zdrowia pochylił się nad losem marynarzy i zwolnił ich w swoim rozporządzeniu z 20 marca br. z obowiązku kwarantanny, nie otrzymali oni na granicy kart kwarantanny do wypełnienia – podkreśla Krzysztof Gogol, rzecznik prasowy Grupy PŻM. – Udana podmiana na „Kaszubach” to również duża zasługa szczecińskiej firmy Awa-Tour, która się podjęła realizacji tej operacji. Na obu granicach polskim marynarzom nie robiono żadnych przeszkód z ich przekroczeniem.
Sukces repatriacji załogi m/s „Kaszuby” powoduje, że PŻM planuje już kolejne podmiany w portach niemieckich i holenderskich. Będą realizowane na początku kwietnia na statkach: „Tczew” – w Rotterdamie i „Kociewie” – w Rostocku. Prawdopodobnie dojdzie również do podmiany na „Legionach Polskich” (w Rotterdamie).
Bez przeszkód natomiast wymieniają się marynarze na statkach w polskich portach. Korzystają z tego m.in. załogi czterech peżetemowskich promów, zarządzanych przez spółkę Unity Line.
– Załogi na tych jednostkach wymieniają się co drugi czwartek, ostatnia z takich podmian była w ubiegłym tygodniu – informuje K. Gogol. – One również nie mają obowiązku odbywania kwarantanny. W Polsce planujemy ponadto w kwietniu podmiany na masowcach: „Resko” (w Gdańsku), „Lubie” (w Policach) oraz „Miedwie” (w Szczecinie). Jeśli chodzi o „Resko”, część załogi zejdzie już po trzech miesiącach. Normalny czas trwania kontraktów na masowcach w PŻM to cztery miesiące, z możliwością przedłużenia do następnych dwóch lub skrócenia o jeden miesiąc. Mamy też sygnały, że część marynarzy będzie chciała pozostać na statku na kolejną zmianę, podpisując na burcie następny kontrakt. Armator oczywiście się temu nie sprzeciwia.
W ostatnich dniach Polskiej Żegludze Morskiej udało się wznowić podmiany w niektórych krajach europejskich, realizowane za pomocą transportu drogowego. W dalszym ciągu natomiast wykluczone jest korzystanie z transportu lotniczego. Dotyczy to statków szczecińskiego armatora znajdujących się na obu kontynentach amerykańskich.
Dodajmy, że w związku z blokadą ruchu osób w wielu krajach, Międzynarodowa Federacja Transportowców (ITF), czyli strona związkowa układów zbiorowych podpisywanych z marynarzami, zgodziła się ostatnio na przedłużenie obowiązujących kontraktów marynarskich o kolejny miesiąc, czyli do 210 dni. Z kolei Stowarzyszenie Armatorów Wspólnoty Europejskiej (ECSA) i Europejska Federacja Transportowców (ETF) zaapelowały do rządów krajów unijnych o możliwość przedłużenia o trzy miesiące ważności dokumentów marynarskich i statkowych, jeśli te w najbliższym czasie ją stracą. ©℗
(ek)
Fot. Elżbieta Kubowska