Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Losy jednoosobowych firm

Data publikacji: 30 sierpnia 2016 r. 13:02
Ostatnia aktualizacja: 18 listopada 2017 r. 19:34
Losy jednoosobowych firm
Fot. Robert Stachnik  

Po śmierci prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą wygasają umowy z kontrahentami i dalsze jej prowadzenie przez spadkobierców jest niemożliwe. Zmienić ma to nowa ustawa, ale w ocenie ekspertów może nie rozwiązać problemu. Sprawa jest poważna, bo przedsiębiorcy, którzy rozkręcali swój biznes ponad 25 lat temu, właśnie osiągają wiek, w którym coraz trudniej im zarządzać własnym biznesem. Tymczasem małe i średnie firmy to 90 proc. wszystkich podmiotów gospodarczych działających w naszym kraju. Generują 40 proc. PKB i dają pracę połowie pracujących Polaków.

Wprawdzie według obowiązującego w naszym kraju prawa można odziedziczyć majątek firmy, ale nie ma możliwości dziedziczenia nazwy, numerów identyfikacji podatkowej czy decyzji administracyjnych. Śmierć osoby wpisanej do ewidencji gospodarczej oznacza też natychmiastowe zakończenie umów o pracę załogi, wygaśnięcie kontraktów handlowych. Kredyty zaciągnięte na firmę stawiane są w stan natychmiastowej wymagalności.

W praktyce to całkowicie uniemożliwia kontynuowanie działalności przez ewentualnych spadkobierców, którzy chcieliby nadal firmę prowadzić. Problem już wkrótce może mieć bardzo poważne konsekwencje dla całej gospodarki.

Obecnie ponad 97 tys. przedsiębiorców w Polsce przekroczyła 65 lat. Przed rokiem było to 80 tys. Widać więc wyraźnie, że problem błyskawicznie narasta. Jak wiele firm upada ze względu na kłopoty z sukcesją? Nie ma danych dotyczących naszego kraju, ale według raportu prof. Jana Klimka ze Szkoły Głównej Handlowej - w Europie rocznie aż 450 tys. firm stoi przed wyzwaniem zmiany pokoleniowej. 150 tys. z nich upada, co oznacza likwidację 600 tys. miejsc pracy. Można więc założyć, że i w naszym kraju problem dotyczy tysięcy przedsiębiorstw.

Jak szacuje Instytut Biznesu Rodzinnego, takie firmy mogą generować nawet 40 proc. PKB i odpowiadać za zatrudnienie blisko połowy wszystkich pracujących Polaków. Na szczęście politycy też dostrzegli ten problem i Ministerstwo Rozwoju już od kilku miesięcy pracuje nad zmianami prawnymi, które zasady sukcesji w firmach mogłyby zmienić. Miałyby one pozwolić na płynne przejęcie firmy bez utraty zezwoleń, koncesji czy licencji.

Ma to umożliwić prokurent spadkowy, który na pewien czas przy pomocy tych samych danych jak NIP, REGON, nazwa firmy, będzie mógł działać dalej.

- To krok w dobra stronę. Nawet jeśli prokurent będzie kimś zupełnie obcym, to sprawi że firmy nie będą umierały wraz z właścicielami - ocenia dr. Adrianna Lewandowska, prezes Instytutu Biznesu Rodzinnego.

Ministerstwo Rozwoju planuje, że przedsiębiorcy będą mogli wpisywać do CEIDG swojego przedstawiciela, który będzie zarządzał firmą po ich śmierci, do czasu zakończenia sprawy spadkowej. Prokurentem może być żona, syn, córka, brat albo też ktoś spoza grona rodziny i najbliższych. Dopiero po zakończeniu się procesu, nowy właściciel miałby obowiązek przerejestrowania firmy na siebie. I tu pojawia się pierwszy problem.

- To dobry pomysł i sama inicjatywa zasługuje na pochwałę, ale nadal nie rozwiązuje problemu do końca. Istnieje ryzyko, że po zakończeniu sprawy spadkowej w dalszym ciągu będą następowały wszystkie negatywne skutki związane ze śmiercią przedsiębiorcy, z którymi mamy do czynienia w tej chwili. Firma będzie trwać ze starymi koncesjami, umowami i kredytami, ale tylko w tym okresie przejściowym - mówi Maciej Pilarek, partner w kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.

Krzysztof Janoś (Money.pl)
Fot. Robert Stachnik
REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA