Zgodnie z zasadą: lepiej późno niż wcale publikujemy relację ze spotkania z wyjątkową żeglarką, która żeglowała po wodach dalekiej północy.
Dwie i pół godziny bez przerwy Monika Witkowska opowiadała w lutową niedzielę o swojej wyprawie na Czukotkę. Bez żadnej przesady można ją określić żeglarką świata, gdyż w dwie osoby na niewielkim jachcie „Anna” dotarli na Czukotkę, popróbowali rosyjskiej cywilizacji, a przede wszystkim podziwiali niemal dziewicze i piękne krajobrazy Wschodu łącznie z zorzą polarną, białymi niedźwiedziami, opustoszałymi osadami i surową przyrodą. Były także nieprzyjemne spotkania z przedstawicielami władz rosyjskich, którzy stawiali żeglarzy przed sądem i kazali płacić pieniężne kary, za wyimaginowane przewinienia.
Nasza bohaterka mieszka w Warszawie, ale prawdopodobnie częściej podróżuje i pisze książki. Była na Mount Evereście, opłynęła przylądek Horn i z wielką swadą opowiada o tych wyprawach. Tu skoncentrowała się na wyspach Wrangla i Czukotce, gdzie dopłynęła na jachcie „Anna” z właścicielem jachtu Szwedem. Jeśli myśli jeszcze o jakimś dalekim rejsie - powiedziała nam - to tym razem byłyby ciepłe wody Pacyfiku, ale nie wykluczona północ i dalekie południe.
Spotkanie ubarwił grając na akordeonie Kacper Trębacz.
Tekst i fot. AG
Na zdjęciu: Monika Witkowska opowiada o wyprawie jachtem „Anna” na Czukotkę.