Przemek Dziarnowski pływa i jest opiekunem „Magnolii” od początku tego roku. Wcześniej żeglował w grupie w Centrum Żeglarskim w grupie Joli Gałęzowskiej, która wprowadziła w arkana tego sportu kilka pokoleń żeglarzy. Pływali na „Skiperach” w górę Regalicy, wiosłowali szalupą wiosłowo-żaglową „DZ” wzdłuż polskiego wybrzeża z Mieczysławem Irchą, nie wspominając o Zalewie Szczecińskim i jeziorze Dąbie. Jeszcze wcześniej jego kariera zaczęła się w Myśliborzu na tamtejszym jeziorze pod okiem znakomitego trenera Bolesława Kalinowskiego. Miał wtedy 10 lat i zaczynał jak wszyscy jego rówieśnicy od „Optimista”.
Żegluga na „DZ-cie” podczas wielodniowych rejsów wymaga hartu ducha i odporności na trudy. Szalupa nie ma kabiny, a w związku z tym śpi się na materacach na podłodze, a na dzień posłanie trzeba zebrać. Poza tym przy złej pogodzie, padającym deszczu i silnym wietrze żeglarza chroni tylko sztormiak, ale - powiedział nam - na „DZ-cie” żegluga po morzu jest możliwa i przyjemna.
Od tego czasu nasz żeglarz uczestniczył w wielu ciekawych rejsach na innych jachtach. Pływał w załodze „Kpt. Głowackiego”, gdzie dotarli do najbardziej na północ wysuniętego duńskiego portu Skagen, na „Darze Szczecina” brał udział w „The tall ships races” do St. Petersburga, a z kolei z koleina wyczarterowanych w Chorwacji „Bawariach” jako skiper żeglował po Adriatyku. Z kolei jako I oficer na jachcie „Urtica” byli w Amsterdamie.
Największe wrażenie poza samym miastem zrobiło na nim przepłynięcie przez Kanał Kiloński i zmiany poziom wody w Morzu Północnym. Później były rejsy na innych jachtach i odwiedzenie różnych europejskich portów.
P. Dziarnowski jak już powiedzieliśmy wcześniej został od tego roku etatowym opiekunem „Magnolii” i już ma w planie wiele ciekawych rejsów. Jest także studentem kierunku Turystyka i Rekreacja na Uniwersytecie Szczecińskim. Chce odwiedzić z młodzieżą Trójmiasto, popłynie na Bornholm i do Lubeki. Sama „Magnolia” ma wyjątkową historię, a w przyszłym roku obchodzić będzie 50-lecie. Jest to jacht drewniany, kadłub zbudowany z mahoniowych klepek i wymaga przy remontach dużego nakładu pracy. W tegorocznym sezonie martwym wymieniano na przykład dwie deski. Problem polega na tym, że jacht po wyciągnięciu z wody na zimę rozsycha się, deski butwieją i na wiosnę nadmiernie przyjmuje do środka wodę.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że na „Magnolii” żeglarze najpierw z Pałacu Młodzieży, a następnie przekształconego w Centrum Żeglarskie uczestniczyli w bardzo wielu ciekawych rejsach. Byli prawie pod Kołem Podbiegunowym na końcu Zatoki Botnickiej, żeglowali non stop, czyli bez zawijania do innych portów do Archangielska i Murmańska, a wiązało się to „żelazną kurtyną”, koniecznością posiadania paszportów i wiz, wielokrotnie uczestniczyli w regatach The Tall Ships Racesa, pływali po Bałtyku i Morzu Północnym. Na „Magnolii” wiele pokoleń żeglarzy zdobyło szlify morskie.
A. Gedymin