Był niemal dziki, gdy znaleziono go błąkającego się w lesie. Sporo pracy i cierpliwości trzeba było, aby znów zaufał człowiekowi. Teraz to świetny i grzeczny kompan, co chętnie chodzi na spacery i podaje łapę. Drugi rok czeka za kratami na swoją szansę: kochającą rodzinę i prawdziwy dom.
Nos czarny jak jego oczy. Uszy do góry, klata w przód i zaczyna się ściganie piłki. Ale najlepszy jest czas przy człowieku, który pogłaszcze, przytuli, z którym droga za schroniskowe kraty stanie się przygodą. Niestety, rzadkie to chwile.
- Początki nie były łatwe. Bo Loniego drugie imię to wolność. Nie znał dobrego dotyku człowieka. Nie znał spacerów z nim, nawet smyczy - wspomina Marta, wolontariuszka opiekująca się Lonim w schronisku. - Teraz to inny pies. Smukły, przystojny, choć skromny chłopak, który nie każdemu da się pogłaskać. Potrzebuje wrażliwego człowieka o wielkim sercu.
Co spojrzy w jego wielkie oczy i dostrzeże przyjacielską duszę. Loni bardzo potrzebuje stabilizacji i swojego miejsca na ziemi, w kochającej rodzinie.
Jest przyjacielski dla ludzi i zwierząt. Radosny z natury. A jednak...Loni (1349/14) za kratami schroniska jest zamknięty już drugi rok. Wolontariusze proszą dla niego o ratunek.
Zainteresowani adopcją Loniego są proszeni o kontakt z wolontariuszką Martą - tel. 502 149 452.
* * *
Na naszych łamach rozpoczęliśmy cykl pt. „Weź mnie KURIEREM do domu". Jest poświęcony schroniskowym zwierzakom. Znajdziecie w nim Państwo oferty adopcyjne tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy. Z utęsknieniem czekając na swojego człowieka: niestety, czasem bezskutecznie, nawet latami. ©℗
(an)
Fot. Katarzyna KAPITAN