Twórcy „Kornelówki” nie boją się zadawać pytań i są pełni pasji w swoich dziennikarskich poszukiwaniach. W ostatnim wydaniu swojego dwumiesięcznika zamieścili obszerny wywiad z lokalnymi pszczelarzami, bo wiedzą jak przeprowadzić ciekawą rozmowę i gdzie znaleźć interesującego rozmówcę. W gazetce zamieszczają relacje ze szkolnych wydarzeń, wycieczek, opublikowali także niejeden reportaż z uczniowskich podróży. Tworzą językowe łamańce, rebusy i krzyżówki, swoje miejsce na łamach ma szkolny szkicownik.
„Kornelówka" z Kalisza Pomorskiego nie mogła mieć innego tytułu, wszak powstaje w Szkole Podstawowej, której patronem jest Kornel Makuszyński. Od pierwszego numeru, a pismo ma już wiele lat, zespołem młodych dziennikarzy opiekuje się polonistka Sławomira Sydlewska. Pismo wydawane jest co dwa miesiące i rozchodzi się w 50 egzemplarzach. Oprócz wersji papierowej ma swoje miejsce na stronie internetowej szkoły oraz publikowane jest w mediach społecznościowych placówki. W tworzenie gazetki zaangażowanych jest kilkunastu uczniów, nad którymi czuwa redaktor naczelna Otylia Tomczyk.
(kel)
W ulu każdy ma swoje miejsce
Dlaczego pszczoły są tak ważne i jak powstaje miód? Tego i innych rzeczy dowiadujemy się z rozmowy z Państwem Marią i Zdzisławem Witenbergami (fragmenty wywiadu)
- Jak dużą pasiekę Państwo posiadają?
- Pani Maria: Mamy 30 pni, czyli 30 uli takich jak ten obok. To jest właściwe określenie wielkości pasieki. Nazwa „pni” bierze się jeszcze z czasów, gdy miód powstawał w barciach, czyli wydrążonych pniach drzew. Do ula, który tu widzicie, a jest on poszerzony, wchodzi tysiące pszczół.
- Pan Zdzisław: Żeby wam było łatwiej to sobie wyobrazić, to około dwóch wiader owadów.
- Od ilu lat zajmują się Państwo hodowlą pszczół?
- Od ponad 10 lat. (...)
- Skąd zainteresowanie pszczołami?
- Pan Zdzisław: Pszczelarstwo było dla nas na początku „czarną magią”. Pasieka wymaga bardzo dużo wiedzy i pracy. Trzeba dobrze rozumieć pszczoły i ich zachowanie, by się to udawało. Zakochaliśmy się w tym.
- Jak pszczoły robią miód?
- Pani Maria: Pszczoły muszą najpierw znaleźć tzw. „pożytek” - dobry kwiatek albo dobre drzewo, które „mioduje”, czyli którego kwiaty są miododajne. Musi być odpowiednia temperatura. Każde drzewo czy każdy kwiatek potrzebują innej temperatury do miodowania. W celu sprawdzenia, czy już pora, pszczoły wysyłają z ula zwiadowców. Reszta pszczół od takiej zwiadowczyni dostaje sygnał, gdzie i jaki jest pożytek i wtedy wszystkie tam lecą. Czyli najpierw jest zwiadowczyni, która leci i robi zwiad, przylatuje do ula i tańcem pokazuje, dokąd reszta pszczół robotnic ma lecieć. Robotnice przylatują na ten pożytek i zbierają nektar i pyłek, następnie przynoszą to do ula.
- Pan Zdzisław: Taniec pszczół to taki specyficzny język porozumiewania się. Gdy zwiadowcy dadzą znak, że jest co zbierać, to pszczoły bardzo szybko rozpoczynają pracę i potrafią robić niesamowite rzeczy. Ważne czynniki do zbioru to nie tylko temperatura, ale jeszcze wilgoć w powietrzu. Gdy trzy lata temu mieliśmy suszę w ciepłych porach roku, to miodu za dużo nie było, choć wszystkie rośliny pięknie kwitły. Pszczoły doskonale wiedzą, kiedy mogą pracować.
- Pani Maria: U pszczół wszystko ma swój czas.(...)
Redakcja
Sprzątanie świata
W każdej polskiej szkole jest organizowany dzień świata na różne sposoby. Dziś opowiem, jak ja z moją klasą 6 „a” spędziłam ten dzień. Sprzątaliśmy od remizy strażackiej przez stadion miejski aż do wieży strażackiej. Najpierw zabraliśmy ze sobą prowiant. Każdy z nas następnie dobrał się w pary i otrzymaliśmy worki i rękawiczki. Poszliśmy do lasu i było więcej śmieci niż się spodziewaliśmy. Były takie śmieci jak: puszki, butelki, papierki, pudełka po papierosach, nawet skórki od banana. Na stadionie zrobiliśmy przerwę na odpoczynek, a następnie wyruszyliśmy dalej sprzątać świat. Jak już dotarliśmy pod wieżę strażacką, otrzymaliśmy małe upominki i już około południa rozeszliśmy się do swoich domów.
Pamiętajcie, aby sprzątać każdy śmieć, który leży na ziemi. Dlaczego sprzątnie jest tak ważne? Ponieważ jest to zdrowe dla ludzi, zwierząt dla natury i naszego otoczenia. Jak by ludzie nie sprzątali świata, to byśmy żyli w brudnym zasypanym śmieciami otoczeniu, a trawa byłaby zasypana śmieciami.
Aleksandra Rymarska
Współczesny Prometeusz
Nazywam się Ola i opowiem wam historię mojego nowego przyjaciela – Kuby – dalej nazywanego Prometeuszem. Jak zwykle w któryś wrześniowy wtorek przygotowałam klasę razem z moją przyjaciółką Julką na spotkanie samorządu organizacyjnego koła wolontariatu. Byłam przewodniczącą a Julka moją zastępczynią, więc to był nasz obowiązek. W pewnym momencie Julka (największa plotkara) podekscytowana wypaliła:
- Wiesz, że mamy mieć nowego członka naszego samorządu? To nowy uczeń, ale nie wiem, jak ma na imię, bo wszyscy wołają na niego Prometeusz.
- Prometeusz? - powtórzyłam zaskoczona.
- Tak, podobno ma taki charakter, że chce każdemu pomagać - rzekła Julka.
Skończyłyśmy sprzątać. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy uczniowie weszli do klasy i ten nowy Prometeusz też. Dyskutowaliśmy na temat tego, jaką kampanię charytatywną moglibyśmy zorganizować. Kuba (w trakcie dyskusji wszyscy dowiedzieliśmy się, jak naprawdę ma na imię) rzucał wieloma kreatywnymi pomysłami, a jeden naprawdę przypadł nam wszystkim do gustu i zechcieliśmy go wykonać. Projekt polegał na tym, że w dzień dziecka pójdziemy do szpitala z drobnymi upominkami i damy je chorującym dzieciom oraz spędzimy z nimi czas.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Rano 1. czerwca wyruszyliśmy do szpitala obładowani słodyczami. Dzieci były przeszczęśliwe i nam się też zrobiło ciepło na sercach. Spędziliśmy tam cały dzień - czytaliśmy książki, układaliśmy puzzle, po prostu byliśmy potrzebującymi.
Kuba - Prometeusz – został na stałe członkiem samorządu naszej organizacji i mocno angażował się w różne projekty. Do dziś uwielbia pomagać i jak nikt zasługuje na miano Prometeusza.
Maria Walczak