Dobrze było pojechać do Gdańska na zorganizowane w Teatrze Szekspirowskim spotkanie z okazji 40-lecia partnerstwa miast Gdańsk – Brema. Uroczystość nie była spektakularna, lecz ważna.
– Stosunki polsko-niemieckie są dziś tak dobre, jak nigdy przedtem i niech takie pozostaną. Trzeba je pielęgnować – mówiła konsul generalna RFN w Gdańsku Cornelia Pieper. Podkreślała, że ich „najważniejszym atutem są obywatele obu krajów”, a znaczącym tego dowodem jest m.in. pięćset partnerstw miast. Więcej partnerstw mają tylko miasta francuskie, ale z całym światem.
Cornelia Pieper cytowała Güntera Grassa, który dziękował kiedyś Polakom za to, że mieli odwagę pokojowo zakończyć okres dyktatury i budować wolność. „Wolność potrzebuje odwagi. W Gdańsku wolność jest w domu” – pisał Grass.
– Jak długo będzie żyć przyjaźń między Polską a Niemcami, tak długo będzie żyć idea europejska, idea pokoju i wolności – dodawała konsul generalna.
W kuluarach dużo mówiło się jednak o niepokoju. Wielokrotnie można było usłyszeć, że jednym z najważniejszych spoiw Unii Europejskiej są dobre stosunki polsko-niemieckie. Gdyby one miały się rozpaść, nie przetrwałaby Unia w obecnym kształcie. Warto zapytać, co oznaczałoby to dla nas, mieszkańców pogranicza? Szczecin, Świnoujście, Gryfino, Chojna stałyby się znów miastami nie na pograniczu, lecz przed kordonem. A warto pamiętać, że otwarte granice to nie tylko łatwe wyjazdy i przyjazdy.
To ważny czynnik wolnych kontaktów społecznych i gospodarczego wzrostu.
Wiceprezydent Gdańska Andrzej Bojanowski podkreślał, że „z historii powinno się wyciągać dobre wnioski”. Szczególnie dziś, w trudnych czasach, znaczy to, by pokazywać, że zgoda buduje, a zgoda to współpraca. W ciągu lat zgody partnerstwo Bremy i Gdańska rozrosło się w szeroki most kontaktów gospodarczych, naukowych, kulturalnych. Dowodem tego jest Tydzień Niemiecki, który właśnie tego dnia inaugurowano w Teatrze Szekspirowskim, a który wymyślono po to, by ten most poszerzać.
O dumie z partnerstwa z Gdańskiem, miastem wolności i solidarności, mówił Carsten Sieling, burmistrz Bremy, w której powstało pierwsze biuro „Solidarności” za granicą, gdy w Polsce zaczął się stan wojenny. Sieling podkreślał: – Bez polskich robotników, pokojowego ruchu „Solidarność”, okrągłego stołu nie byłoby wolnej Europy i zjednoczonych Niemiec. Nigdy tego nie zapomnimy.
Ambasador RFN w Warszawie Rolf Nikel mówił o bardzo dobrych stosunkach polsko-niemieckich na wszystkich szczeblach. – Dziękuję wszystkim Polakom, którzy mimo tragicznych doznań drugiej wojny wyciągnęli do nas ręce na znak pojednania i pokoju – oświadczał. Mówił o znakomitych wynikach polsko-niemieckiej współpracy gospodarczej, a zwracając uwagę na wielką rolę społeczeństwa obywatelskiego, konstatował: – Polacy i Niemcy pokazali, że jeśli czegoś chcą, to tak będzie.
O wadze współpracy polsko-niemieckiej w dzisiejszej Europie odradzających się nacjonalizmów mówił wicemarszałek pomorski Paweł Orłowski. – Nasza współpraca – podkreślał – musi być wzorem dla Europy, jak budować pokój. Szanse ma tylko wspólna Europa.
Cytując Władysława Bartoszewskiego, zwracał uwagę, że wspólnota nie jest dana na zawsze, ale gdy się jej broni, wtedy najostrzejsze spory nie będą godzić w jej fundamenty. Do idei wspólnoty nawiązywał Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności. Podkreślał, że własne interesy najlepiej realizować w poczuciu wspólnoty.
Spektakularnym wydarzeniem Tygodnia Niemieckiego była wizyta fregaty rakietowej „Karlsruhe” w gdańskim porcie. Na konferencjach naukowych mówiono o rozwoju Trójmiasta i regionu Brema/Północny Zachód, kulturowej historii protestu politycznego, postrzeganiu „Solidarności” w Niemczech. Były spotkania niemieckich skautów i polskich harcerzy, rozmowy o uchodźcach, koncerty muzyków z Bremy, Greifswaldu, Schwerina i Berlina, przedstawienia teatrów dramatycznych z Bremy, Karlsruhe i Stuttgartu, wystawy, kilkudniowy przegląd filmów.
Słowem: warto było pojechać do Gdańska, by spokojnie porozmawiać o tym, że zgoda jest podstawą wolności i tylko ona buduje. Niby to nic odkrywczego, prawda podstawowa, a jednak dziś trzeba ją odkrywać.
Bogdan TWARDOCHLEB