93 jaskrawo różowe maszty z obrysem Polski u stóp stanęły w berlińskim Friedrichshainie, wschodniej części dzielnicy Frierichshain-Kreuzberg. Pojawiły się na ulicach, które noszą nazwy dawnych niemieckich miejscowości, dziś leżących w granicach Polski.
Grünberger, Pruskauer, Krossener Strasse to nazwy ulic we Friedrichshain. Łączy je to, że nawiązują do niemieckich miejscowości, które od 1945 roku są na terytorium Polski. Dlaczego więc nie nazywają się dziś: Zielonogórska, Pruskowska (od Pruskowa na Górnym Śląsku), Krośnieńska (od Krosna Odrzańskiego)? Pytanie takie postawili sobie berlińscy artyści z kolektywu Kollegen 2,3 i zorganizowali akcję „93 Strassenschilder. Polskie ulice w Berlinie”.
– To prawdziwy fenomen, ale ludzie mieszkający w tej dzielnicy zazwyczaj nie są świadomi, że ulice te odnoszą się do miejscowości leżących dziś w Polsce – mówi Hajo Toppius, jeden z organizatorów akcji. – Ja sam nie miałem pojęcia, że alternatywny klub o nazwie „Zielona Góra”, mieszczący się przy Grünberger Strasse, to polska nazwa dawniej niemieckiego miasta Grünberg.
Skąd wzięły się te nazwy?
Projektem objęto dziewięć ulic. By zwrócić na nie uwagę, artyści okleili różową folią 93 słupy, na których zamontowane są oryginalne tablice z nazwami. Na chodniku, u stóp każdego, zamieszczono mapę Polski i zaznaczono miejsce, gdzie dana miejscowość się znajduje. Na słupie znalazły się też krótkie teksty po polsku i niemiecku, informujące o ich wspólnej, polsko-niemieckiej historii tych. Najpierw artyści zamierzali zakleić obecne nazwy ulic i zastąpić nowymi, z polskimi nazwami miejscowości. Nie otrzymali jednak na to zgody od władz, które uznały, że tablice muszą jednoznacznie informować, jak nazywa się aktualnie jakaś ulica.
Artyści przypominają też historię nazewnictwa „polskich” ulic we Friedrichshainie. Pojawiły się one między 1881 a 1912 rokiem, kiedy setki tysięcy ludzi, szukając pracy i lepszych warunków życia, przybywało do Berlina z ówczesnych wschodnich terenów Niemiec i trafiali do kamienic czynszowych właśnie tutaj. Nazwy ulic reprezentowały miejscowości, z których pochodzili.
W czasach NRD większość tych nazw została zmieniona. Taki los spotkał m.in. Posener Strasse, ulicę Poznańską, którą nazwano Wedekinda. Do dziś we Friedrichshainie zachowało się tylko dziewięć „polskich nazw”.
Prowokować do refleksji
Akcja berlińskich artystów spotkała się z ogromnym rezonansem, zarówno wśród mieszkańców, turystów, jak i lokalnej prasy.
– Zdecydowana większość reakcji jest pozytywna – mówi Hajo Toppius. – Nagle zaczęli mnie zagadywać obcy ludzie i opowiadać o swoich polskich korzeniach. Widać, że nasza akcja w jakiś sposób ich otworzyła.
Nie obyło się jednak bez przykrych incydentów. Pierwszego dnia część różowych folii została zerwana, a na słupach pojawiły się naklejki neonazistowskiej partii NPD.
– Byliśmy tym mocno zdziwieni, bo akurat Friedrichshain nie jest dzielnicą, w której NPD ma wielu zwolenników – dodaje Toppius.
Folie zostały jednak przez organizatorów naprawione, a enpedowskie naklejki – poza jedną, która ma przypominać o incydencie – zdarte ze słupów. Akcja skłoniła też media i niektóre środowiska do refleksji, czy ulice te nie powinny dziś nosić polskojęzycznych nazw. Będzie to też tematem dyskusji z udziałem polskich i niemieckich dziennikarzy i historyków, która odbędzie się 3 września w Berlinie.
– Nie sądzę, żeby nazwy ulic zostały przemianowane – uważa Hajo Toppius. – To zawsze wiąże się z dużymi kosztami i jest uciążliwe dla mieszkańców. Poza tym, Niemcom trudno jest wymówić polskie nazwy. Chciałbym jednak, by przynajmniej na części ulicznych słupów zostały informacje, które umieściliśmy w ramach akcji. Prowokowałoby to przechodniów do refleksji nad nazewnictwem.
Akcja kolektywu Kollegen 2,3 potrwa do 20 września. Artyści pytani, czy wyobrażają sobie przeprowadzenie podobnej akcji w Polsce, z polskimi nazwami ulic niemieckich miejscowości, odpowiadają:
– Teoretycznie tak, chociaż nie chcielibyśmy, aby taki ewentualny projekt odebrany został w Polsce jako próba pouczania kogokolwiek – mówi Toppius. – Na pewno polskie miasta, które mają swoje ulice w Friedrichshainie, otrzymają od nas jedną z folii i opis akcji. W ten sposób chcemy pokazać, że ktoś w Berlinie o nich pamięta.
3 września w dyskusji „Czy Grünberger Str. powinna nazywać się w przyszłości Zielona Góra Strasse” (Alte Feuerwache, Marchlewskistraße 6, godz. 19) wezmą udział: Marta Bąkiewicz z Zielonej Góry, pracująca w Collegium Polonicum w Słubicach, Martin Düspohl, kierownik Museum Friedrichshain-Kreuzberg, Nancy Waldmann, dziennikarka z Berlina, repezentująca Institut für angewandte Geschichte (partner projektu) i modrator Hajo Toppius z Kollektiv 2,3. mms
***
W Szczecinie też są nazwy ulic, utworzone od historycznych, nawet hipotetycznych nazw miejscowości u zarania słowiańskich, a od wieków niemieckich, np.: Wołogoska (choć jest Wolgast), Braniborska (choć jest Neubrandenburg), Pozdawilska (choć jest Pasewalk), Strzałowska (choć jest Stralsund), Grzymińska (choć jest Grimmen), Bardzińska (choć jest Barth). Gdybyśmy mieli w Szczecinie słowniczek nazw ulic, można by o tym napisać. To też „prowokowałoby do refleksji”. (Bogdan Twardochleb)
Na zdjęciu: Mapa Polski na chodniku u stóp masztu
Fot. mms