Wtorek, 23 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Dlaczego pomagam uchodźcom?

Data publikacji: 28 stycznia 2016 r. 11:11
Ostatnia aktualizacja: 11 lutego 2016 r. 09:53
 Dlaczego pomagam uchodźcom?
 

Manfred HÄUSLER

Najgroźniejszym wrogiem wolności jest lęk
(Andreas Tenzer, ur. 1954, filozof, pedagog, psycholog, aforysta)

Drodzy Przyjaciele!
Mój polski przyjaciel Witek, który od kilku lat mieszka na niemieckim pograniczu, poprosił mnie, abym napisał kilka zdań o tym, co dziś wszystkich nas tak porusza.
Najpierw jednak wypada się przedstawić: nazywam się Manfred Häusler. Rodowe nazwisko mojej babci brzmiało „Wojtek”, a zatem było bez wątpienia polskie. Nazwisko „Häusler” wskazuje, że moi przodkowie nie mieszkali ni w mieście, ni na wsi, lecz w domu na skraju. „Häusler” to także dawne określenie chłopa, który nie miał własnego domu, lecz mieszkał u kogoś, a „Manfred” to w staroniemieckim człowiek, który „zapewnia pokój i ochronę”.
Poznałem Witka, gdy zbierał materiały do reportażu o uchodźcach w Plöwen i o ich opiekunach – wolontariuszach, czyli między innymi o mnie. (Reportaż był drukowany w grudniowym wydaniu „przez granice” – przyp. Redakcja).

NIEWIELE brakowało, a ja też byłbym Polakiem. Albo pozostałbym Niemcem, w zależności od tego, w którym miejscu historia postawiłaby kropkę. Przed wojną, wywołaną przez Hitlera, piękny nadodrzański Wrocław był miastem niemieckim. Po wojnie, z woli zwycięzców, stał się miastem polskim. Gdyby nie było wojny, ani powojennych przesunięć granic urodziłbym się w niemieckim Breslau i tam dorastał jako niemiecki chłopiec. A gdyby moi dziadkowie nie zostali wypędzeni przez sowieckich i polskich żołnierzy ze swojego małego domku pod Wrocławiem, gdyby nie zmuszono ich do ucieczki na zachód Niemiec, moim miejscem urodzenia byłaby Polska, a ja przeżyłbym swą młodość jako Polak i być może teraz byłbym Polakiem.
Nie przyłożę ręki do wojny
Jednak wojna była. Było ludobójstwo, Zagłada, ucieczki, wypędzenia. To sprawiło, że urodziłem się i wzrastałem jako Niemiec. Opowieści o ucieczce, wypędzeniu, nędzy, chłodzie, głodzie, strachu towarzyszyły mi od wczesnego dzieciństwa, bo urodziłem się kilka lat po tamtych wydarzeniach.
Trudno było mi zrozumieć, co czuła moja babcia, gdy opowiadała, jak znalazła swoją najlepszą przyjaciółkę z lat szkolnych. Krwawiącą, zgwałconą, z poderżniętym gardłem, przybitą do wrót stodoły. Co czuła, gdy już po przesiedleniu, w Niemczech, żebrała o kawałek chleba dla swojego 14-letniego syna, który później miał został moim ojcem.
Wtedy chodziło tylko o przetrwanie i o to, aby uciszyć przeraźliwy głód, który chłopcu nie pozwalał zasnąć w nocy. Głód, który tak bolał, że ten chłopiec, mój ojciec, godzinami krzyczał. Głód, którego nie mogły zaspokoić dwukrotnie gotowane kartoflane obierki i trociny. Byli wówczas sami, bo mój dziadek, który drugi raz w życiu nadstawiał karku w bezsensownej i okrutnej wojnie „za Naród i Ojczyznę”, z tej wojny jszcze nie wrócił. Po raz pierwszy, jako młodociany lejtnant, był we Francji, został wzięty wraz z całym swoim oddziałem do niewoli i spędził mroźną i głodną zimę pod gołym niebem, za drutami kolczastymi. Drugi raz był w tzw. Volksturmie i poszedł na Wschód, aby zostać jeńcem Armii Czerwonej.
Nie, moja babcia wcale nie była za Hitlerem. „On nie był nic wart, ten Austriak” – mawiała. Dziadek, gdy już wrócił, nic nie mówił. W ogóle mówił mało. Wojna, niewola, nędza i strach sprawiły, że stał się prawie niemową. Potrafił jednak rozpłakać się na widok męczonego zwierzęcia, albo gdy zachorowały jego ukochane drzewka owocowe. Od dziadka nauczyłem się szacunku dla wszystkiego, co żyje.
Chociaż prawie nic nie rozumiałem z tego, co o wojnie mówili moi dziadkowie, to jednak dość wcześnie stało się dla mnie jasne, że nie chciałbym mieć z wojną nic wspólnego i nigdy nie przyłożyłbym do niej ręki.
Areszt za odmowę służby
Miało to taki skutek, że w wieku lat 18 odmówiłem służby wojskowej. Wówczas takie sprawy traktowano w Niemczech bardzo poważnie: to była zdrada ojczyzny, w każdym razie blisko tego. Niemcy były podzielone, w Berlinie stał mur, który oddzielał Wschód od Zachodu. Prawie w każdym tygodniu pod kulami Grenzschutzu z NRD ginął tam człowiek. Trwała zimna wojna.
Powiedziałem: „Nikt mnie nie zmusi, aby strzelać do ludzi, którzy nic mi nie zrobili. Nikt nie będzie mi kazał zabijać ludzi tylko dlatego, że są trochę inni, inaczej wyglądają i myślą niż ja. Nikt nie będzie mi mówił, kto ma być moim przyjacielem, a kto wrogiem. Sam o tym decyduję, bo jestem wolnym człowiekiem w wolnym kraju. Nikt na tym świecie nie jest ani gorszy, ani lepszy ode mnie. Róbcie ze mną co chcecie. Nie boję się”.
Młodzi ludzie czasem tak mówią.
Sędzia odrzekł: „Młody człowieku, za taką postawę musimy cię ukarać, tak chce prawo. Świat teraz taki jest: Wschód przeciwko Zachodowi, demokracja przeciwko dyktaturze i tak dalej. Ja, sędzia, mówię ci: tego, co zrobiłeś, będziesz prawdopodobnie żałować przez całe życie. Nie znajdziesz pracy, bo nie chciałeś być żołnierzem i wszyscy będą cię mieli za tchórza”.
Kara aresztu była stosunkowo łagodna i teraz jest już tylko bladym wspomnieniem. Tamten sędzia, wtedy bardzo ważny człowiek, od dawna nie żyje. Nie ma muru w Berlinie i Niemcy znów są razem.
Cud w historii Europy
Zwyciężyłem. Dziś nie muszę czuć się winny przed najbliższymi, sąsiadami i współobywatelami. Armia od tamtej pory też się zmieniła, służą w niej nawet dziewczęta. Zimna wojna jest już tylko w podręcznikach historii, Polska jest naszym sąsiadem w Unii Europejskiej, partnerem w gospodarce, polityce, nauce i kulturze. Zwłaszcza w kulturze, bo to nasza wspólna kultura – tak było od zawsze. Szczecin budowali przecież ci sami architekci co Berlin. Moją małą ojczyzną jest Pomorze-Pommern. Jej nazwa, choć brzmi dziś inaczej po polsku i po niemiecku, pochodzi z czasów słowiańskich, podobnie jak wiele nazw tutejszych miejscowości.
Jakże byliśmy ubodzy, gdy dzieliła nas granica, a jak bogaci jesteśmy teraz, gdy możemy wspólnie decydować o wielu sprawach i korzystać z nich. Żyjemy w Europie, na kontynencie, którego mieszkańcy wynaleźli i wymyślili tak wiele z tego, co przyczyniło się do gospodarczego, kulturalnego, duchowego i politycznego postępu ludzkości. Technika, sztuka, muzyka, wolny handel, zdobycze demokracji: wolność, równość, braterstwo. Wszystko, wszystko z Europy. Nasz kontynent, nasz dom, ma ogromnie różnorodną przyrodę i krajobrazy: od wysuszonych wyżyn Hiszpanii, przez monumentalne szczyty Alp, zielone lasy i doliny Francji, Niemiec i Polski, po smagane wiatrem klify Szkocji, jeziora Finlandii i Pribałtyki, malownicze brzegi naszego Bałtyku, pierwotne puszcze Polski i Rumunii, słoneczne wyspy egejskie…
Możemy – nie zatrzymując się na jakiejkolwiek granicy – przemierzyć Europę od Przylądka Północnego do Afryki, od Atlantyku po Rosję i wszędzie będziemy u przyjaciół. To cud w historii Europy, a może i świata, jedyny taki wypadek, by kontynent, targany przez wieki ciągłymi wojnami, na którym w XX wieku zaczęły się dwie wojny światowe, z którego ludzie musieli uciekać, zjednoczył się, aby iść wspólnie obraną drogą.
Coście uczynili najmniejszemu z braci
Inni nie mają tak dobrze. Uciekają przed samowolą tyranów, przemocą, wojną, głodem, nędzą, uciskiem. Są prześladowani, torturowani, zabijani z powodu swego wyglądu, religii, przekonań. Przychodzą do nas, bo wiedzą, że tu, w Europie, jest pokój, wolność, dobrobyt. I jakiekolwiek byłyby powody tych ucieczek i wypędzeń, jakakolwiek byłaby współwina nas, Europejczyków, w doprowadzeniu do tej sytuacji, naszym obowiązkiem jest pomagać.
Albowiem: „Coście uczynili najmniejszemu z braci moich, mnie uczyniliście”.
Tu pozwolę sobie na wyznanie: nie wierzę w Boga. Ale wierzę w moc słowa człowieka, nazwanego Synem Bożym, aramejskiego rzemieślnika i kaznodziei z Palestyny, prostego człowieka, którego bezwarunkowe poświęcenie w imię miłości bliźniego, niesienia pomocy i pokoju przemieniło świat i którego prawda przez dwa tysiące lat nie straciła ważności. Ta prawda okazała się silniejsza od wszystkich politycznie motywowanych „prawd”. To jedyna prawda, która przetrwała wszystkie światowe zawirowania i szaleństwa.
Ubodzy w wiarę w nas samych
Dzisiejsza niemiecka kanclerz jest córką pastora z Brandenburgii. Tysiącom ludzi, szukających w Europie schronienia, powiedziała: „Pomożemy wam!”. Spełniła jedno z chrześcijańskich przykazań o potrzebie miłości bliźniego i gotowości niesienia pomocy. Za to spadły na jej głowę gromy: niektórzy zarzucają jej nawet, że działa na rzecz rozłamu w Europie. Co za bezsens!
Gdyby milion uchodźców wojennych rozdzielono między 358 milionów Europejczyków, mieszkańców Unii Europejskiej, nikt by nawet ich nie zauważył. To tak, jakby do wsi liczącej 358 dusz przybył jeden mieszkaniec. Ale inaczej jest, jeśli spośród tych 358 mieszkańców aż 275 mówi: ten nowy żre za dużo, kradnie, zabiera nam pracę, nasze kobiety, więc musimy się bronić, bo nic dla nas nie zostanie.
Jakże ubodzy w wiarę w nas samych i naszą kulturę musielibyśmy być, gdybyśmy nie mogli wytrzymać obecności jednego muzułmanina. A nawet, gdyby przyszło dwóch, trzech – cóż z tego?
Czego się obawiamy? Był przecież kaznodzieja z Palestyny, o którym mówi się, że nakarmił 5000 ludzi pięcioma bochenkami chleba i dwiema rybami. On wiedział, co trzeba zrobić, aby nie pominąć nikogo.
Morderca ma to zapewnione
Nie jestem naiwny. Oczywiście, są wśród milionów uchodźców także i przestępcy i socjopaci. Jest na to jedna rada: traktować ich tak samo, jak przestępców z Niemiec, czy Polski. W końcu i u nas przestępców jest bez liku i czy ktoś z nas wychodzi na ulice, by protestować przeciwko temu, że każdy lokator więzienia kosztuje podatnika (przynajmniej w Niemczech) tysięce euro miesięcznie? Wikt i opierunek, opieka lekarska, nauka zawodu, ogrzewanie, prąd, telewizor itd. Każdy złodziej, gwałciciel, morderca ma to zapewnione. Nie wolno im tylko przez parę lat wychodzić za mury więzienia.
Natomiast temu, który był torturowany przez islamskich fundamentalistów i który widział, jak szaleni zabójcy podrzynali gardło jego sąsiadom, odmówimy pomocy?
Kto wyrzeka się swojej wolności
To nieprawda, że uchodźcy z Afganistanu, Syrii, Erytrei, skądkolwiek doprowadzą do zmierzchu cywilizacji zachodniej. Zrobimy to sami. Przez nasz irracjonalny lęk przed wszystkim, co jest obce.
Wypełzają ze wszystkich dziur ci, którzy chcą z tego strachu czynić użytek i pod płaszczykiem patriotyzmu i „troski o naród” naszą, z takim trudem i nierzadko poświęceniem krwi wywalczoną wolność, chcą nam odebrać.
Z jak dużym poświęceniem wywalczoną, wiedzą chyba najlepiej Polacy. Od czasów „Solidarności” i wcześniej.
Pierwszą ofiarą złożoną na ołtarzu dyktatury jest zwykle wolność słowa i prasy. „Kto wyrzeka się swojej wolności w imię rzekomego bezpieczeństwa, nie tylko go nie uzyska, lecz na końcu straci i jedno, i drugie” – to zdanie przypisywane jest Benjaminowi Franklinowi, amerykańskiemu prezydentowi i wynalazcy. Jak bardzo jest ono prawdziwe, wiemy chyba najlepiej my, Niemcy. Przynajmniej ci, którzy wyciągnęli naukę z naszej własnej historii.
As-salaam aleikum!
Pokój niech będzie z Tobą!
Pozwólcie mi Państwo na koniec na jeszcze jedno wyznanie: nie boję się. Wiem, że nie jest to zasługą jakichś moich nadzwyczajnych walorów charakteru. Zawdzięczam to okoliczności, że wzrastałem w kraju rządzonym przez – w większości – odpowiedzialnych i rozsądnych ludzi.
W kraju, który troszczy się, aby żaden funkcjonariusz nie wyciągnął mnie nocą z mojego domu i abym nie zniknął nagle w ciemnościach. W kraju, który nie pozwoli umrzeć mi z głodu, gdy stracę pracę i pieniądze. W kraju, który zatroszczy się o mnie, gdy będę chory. W kraju, który pozwala mi żyć tak, jak chcę i w którym mogę mówić to, co chcę, bylebym nie wzywał do krzywdzenia innych. Jestem z tego dumny – to jest mój kraj i chciałbym, aby taki pozostał.
Pragnę, aby pewnego dnia każdy człowiek na świecie mógł żyć w takim kraju, całkiem bez strachu. Dlatego pomagam uchodźcom i dlatego napisałem te słowa.
Jak to by było po arabsku? As-salaam aleikum! – Pokój niech będzie z Tobą!
Manfred HÄUSLER
Tłum.: Witold BACHORZ 

 

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

terezza
2016-02-11 00:54:19
Niby jedyny dziennik całkowicie polski, a tak naprawdę tuba propagandowa Berlina. I smutno i straszno.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA