Czwartek, 21 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Pogoń w sercu kibica

Data publikacji: 2023-04-21 07:11
Ostatnia aktualizacja: 2023-05-18 11:30
Grzegorz Kozak na nowym miejskim stadionie przy ul. Twardowskiego czuje się komfortowo. Fot. archiwum  

Z zagorzałym kibicem i wiernym fanem Pogoni Grzegorzem KOZAKIEM, który na swój pierwszy mecz na Twardowskiego przyszedł w 1980 roku i zauroczony spotkaniem w blasku jupiterów, do dziś pozostał wierny granatowo‑bordowym barwom i teraz przychodzi na nowy wspaniały stadion z synem, a na szyi nosi kibicowski szalik jeszcze z ubiegłego wieku i po prostu żyje Pogonią, rozmawia Jarosław MALISZEWSKI

– Podczas sobotniego meczu ze Stalą Mielec będą uroczyste obchody 75-lecia szczecińskiej Pogoni, więc zapewne pojawi się pan na trybunach nowego pięknego stadionu. Co pan czuje przed tym ważnym wydarzeniem?

– Nastrój mam dobry, bo portowcy są w czubie tabeli z szansami na III miejsce i grę w europejskich pucharach. Pamiętajmy jednak, że zespół jest w przebudowie, ale gra zaczyna wyglądać dobrze. Obrona została właściwie poukładana, ale przydałby się jeszcze klasowy piłkarz na pozycji defensywnego pomocnika i rasowy środkowy napastnik. Byłoby dobrze co rundę wzmacniać zespół przynajmniej jednym klasowym graczem. W klubowej gablocie brakuje nam najcenniejszych trofeów, za mistrzostwo kraju czy Puchar Polski. Byłaby to wisienka na torcie. Szkoda, że wielu kibiców tego nie doczekało… W poprzednim sezonie była realna szansa na ligowe złoto, a brązowy medal Pogoń dostała niejako z urzędu, ale w tym roku sytuacja jest inna i III miejsce będzie dużym sukcesem. Walka o jego osiągnięcie toczyć się też będzie między innymi w hitowym meczu z Legią Warszawa, który już niedługo odbędzie się na stadionie imienia Floriana Krygiera.

– Jako kibicowi z ponad 40-letnim doświadczeniem łatwiej panu zapewne dostrzec różnice pomiędzy obecnym stadionem a tym poprzednim, w kształcie podkowy…

– Różnic jest mnóstwo i mimo sentymentu z młodości mogę śmiało stwierdzić, że na dawnym stadionie nie było dosłownie żadnej rzeczy, za którą mógłbym tęsknić, a żałować mógę tylko tego, że nowy nie powstał nieco wcześniej. O jego wybudowanie walczyło środowisko kibicowskie i najważniejsze, że zamiast podkowy mamy teraz 4 trybuny i to zadaszone, a boisko jest perfekcyjnie oświetlone, z doskonałą akustyką. Obiekt jest bardzo funkcjonalny, skrojony pod możliwości i potrzeby. Widownia na 21 tysięcy kibiców wydaje się rozwiązaniem optymalnym. Mogą co prawda zdarzyć się szlagierowe mecze, na które zabraknie biletów, ale myślę, że będą to incydentalne wydarzenia. Na co dzień wielkość stadionu jest moim zdaniem właściwa. Lepsza atmosfera jest na nieco mniejszym, lecz zapełnionym stadionie, niż na dużo większym, jak przykładowo we Wrocławiu czy Gdańsku, gdzie trybuny świecą pustkami. Ważne, że nasz stadion powstał w tym samym miejscu co poprzedni, zachował tradycje i jest świetnie położony w centrum miasta. Natomiast na dawnym stadionie, na którym nie było wschodniej trybuny, hulał wiatr, a deszcz lał się na głowę, zaś wszechobecne parasole zasłaniały boisko i tak przemokniętym kibicom. Widoczność była fatalna, a szczególnie na łuku pod zegarem, gdzie zazwyczaj zajmowałem miejsce do końca ubiegłego wieku, w tak zwanym młynie. Nowy stadion to po prostu inna liga! Mecz ogląda się z bliska, czuć atmosferę, jednym słowem – Europa!

– Jakie nastroje panują w tej sytuacji wśród sympatyków Pogoni?

– Mogę tylko powiedzieć, jakie są wśród starej ekipy, bo od kilkunastu lat nie działam kibicowsko, choć mam wielu przyjaciół, którzy nadal jeżdżą za Pogonią. Są przesłanki, że Duma Pomorza zmierza w dobrym kierunku. Jest stadion, są wierni kibice i dobrze prowadzony klub z młodzieżową akademią jako naturalnym zapleczem. Jako kibice często musieliśmy walczyć o Pogoń, przeżywając upadki i wzloty, ale mam nadzieję, że te będą już dominować.

– Jak rozpoczęła się pana kibicowska przygoda?

– Mój pierwszy mecz to spotkanie z Moto-Jelczem Oława w 1980 roku na zapleczu ekstraklasy, które jak do dziś pamiętam, zakończyło się bezbramkowym remisem, lecz zauroczyła mnie atmosfera, bo w blasku jupiterów wszystko wyglądało jak piękny kolorowy film. Cztery lata później pojechałem na pierwszy wyjazd, a potem były kolejne i to przeważnie z przygodami. W lidze Pogoń była średnia, ale szczecińscy kibice należeli do grona topowych ekip w Polsce i jeździli nie tylko na mecze, lecz i na koncerty, bo wielu było metalowcami. Byliśmy prekursorami jeśli chodzi o sektorówki, maskotkę klubową czy racowiska. Flagi nie były tak ładne jak teraz, bo często… farbowaliśmy prześcieradła. W połowie lat 90. pojawiły się możliwości i postanowiliśmy wymienić oflagowanie. Na większości flag był napis „Pogoń” lub herb i żeby to urozmaicić, na dużym granatowo-bordowym transparencie zaproponowałem słowa: „Duma Pomorza”. Niektórzy mieli wtedy wątpliwości, ale ta nazwa się po prostu przyjęła. W ruchu kibicowskim przeszedłem wszystkie szczeble wtajemniczenia, od flagowego począwszy, a nawet w pewnym okresie zostałem działaczem klubowym. Dzięki tym doświadczeniom do dziś jestem aktywny społecznie i patriotycznie, a obecnie od kilkunastu już lat jestem prezesem Okręgu Szczecin Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i staram się organizować nie tylko wydarzenia patriotyczne, ale przede wszystkim kultywować historię podziemia niepodległościowego. Tak jak i kiedyś w środowisku kibicowskim, tak i teraz, bez zaangażowanych osób, nie dałoby się robić dużych rzeczy. Dla tych, co działają i poświęcają swój wolny czas czy na stadionie, czy patriotycznie, mam najwyższy szacunek.

– Dziękujemy za rozmowę.