Artur Giza-Zwierzchowski, terapeuta par i małżeństw z Pracowni Psychoedukacji przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie:
W kulturze masowej mamy pewien problem z seksualnością. Z jednej strony wykorzystuje się ją bez umiaru jako powszechne narzędzie manipulacji w marketingu i wszelkiego rodzaju reklamie, z drugiej w życiu codziennym nader chętnie otacza atmosferą tabu. W terapii par lepiej unikać tego rodzaju paradoksów. Chociaż zdarzają się nieliczne odstępstwa od reguły, to jednak nie możemy zapominać o tym, że podstawową siłą przyciągającą nas do siebie jest właśnie popęd seksualny. Ma to oczywiście fundamentalne umocowanie biologiczne w postaci imperatywu przedłużania gatunku i transmisji własnego genotypu. Szczęście, że wobec takiego determinizmu w ramach rekompensaty natura zaoferowała nam małą premię w postaci tak cenionej rozkoszy erotycznej.
Jakie ma to znaczenie w odniesieniu do zagadnień z zakresu terapii par i małżeństw? Otóż jednym z częstych powikłań zaburzeń relacji partnerskich jest rezygnacja lub znaczne ograniczenie czynności seksualnych. Z jednej strony stanowi to naturalną konsekwencję obniżenia nastroju i spotęgowania zniechęcenia tak powszechnych w takiej sytuacji, z drugiej strony samo w sobie jest czynnikiem pogłębiającym sytuację kryzysową. Oto bowiem zachwianiu ulega jedna z najsilniejszych więzi scalających związek, stąd już zaledwie krok do znacznie poważniejszych nieszczęść. Jak zatem możemy sobie poradzić w tej nader delikatnej a istotnej kwestii? Jednym z możliwych rozwiązań jest ustanowienie z erotycznej intymności swoistego sacrum, świętej przestrzeni związku. Chodzi o to, aby przyjąć, że niezależnie od tego, co trapi nas w relacji, nie będzie to przenoszone w sferę seksualności. W ten sposób obszar ten może stać się ostoją, w której nabieramy sił nawet w trakcie wyjątkowo trudnych okresów relacji.
Oczywiście fundamentalne dla tego postulatu pozostaje to, aby oboje partnerzy czerpali z ars amandi głęboką satysfakcję. Nie jest to niestety wcale tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Istnieje wiele powodów, dla których kochankowie potrafią trwać w niesatysfakcjonujących relacjach seksualnych, nie ujawniając tego stanu. Sztandarowym motywem bywa w takich wypadkach obawa przed zranieniem bliskiej osoby, dla której relacja erotyczna pozostaje satysfakcjonująca. Dla bardzo wielu osób owa satysfakcja partnera jest dostatecznym powodem do poświęcenia i zaakceptowania własnego niedostatku w tej materii. Zawodność tego scenariusza z całą mocą ujawnia się właśnie w sytuacjach nierozstrzygniętego konfliktu w relacji. Znika wtedy ochota do dalszego poświęcania się i relacja erotyczna zostaje zawieszona. Przenosi nas to do kolejnego istotnego problemu, jakim jest zdolność do otwartej niekrzywdzącej komunikacji dotyczącej naszej seksualności. Niestety, znajdujemy w tym obszarze spore zaniedbania. Łatwo byłoby określić ich źródła, wskazując na braki w edukacji seksualnej oferowanej przez system oświaty czy otwartej komunikacji realizowanej w domach rodzinnych. Nie rozwiąże to jednak naszego problemu. Konstruktywniej będzie raczej skupić się w tym zakresie na powolnym przekraczaniu obaw i stopniowym otwieraniu na wzajemne potrzeby.
Masz pytanie do terapeuty par i małżeństw? Prześlij je pocztą na adres redakcja@kurier.szczecin.pl.
Fot. EPA/Julien Warnand
Ryszard Pakieser