Artur Giza-Zwierzchowski, terapeuta par i małżeństw z Pracowni Psychoedukacji przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie:
Niełatwym zadaniem pozostaje codzienna dbałość o swój związek. Dość powszechną bowiem przypadłością naszego gatunku jest niepohamowana skłonność do traktowania rzeczywistości w kategoriach pewnych stałych punktów odniesienia. Rolę tych specyficznych kamieni granicznych naszego istnienia stanowią dość często: wiara, tożsamość zawodowa, małżeństwo, pasja - słowem to wszystko co nas określa.
Choć niewątpliwie prawidłowość ta pozwala nam cieszyć się względnym poczuciem bezpieczeństwa, wynikającym z oparcia na pewnych w naszym mniemaniu stałych, to jednak jeśli zastanowić się nad tym nieco głębiej jest to uczucie iluzoryczne, a niekiedy nawet szkodliwe. Niestety jednym z lepszych dowodów tej tezy jest sytuacja z jaką nader często mamy do czynienia w długoletnich związkach małżeńskich. Najkrócej można by ją określić mianem skłonności do zaniechania. Oto małżonkom z pewnym stażem ich małżeństwo nierzadko postrzegane przez pryzmat osoby partnera czy partnerki wydaje się czymś oczywistym i niezmiennym. Niestety cieniem tego przyjemnego poczucia bezpieczeństwa jest skłonność różnorodnych zaniedbań. Katalog tych ostatnich bywa rozległy i najprawdopodobniej niewyczerpany. Przyjrzyjmy się zatem najbardziej powszechnym uchybieniom. Brak dbałości o komunikację z pewnością jest jednym z takich zaniedbań. Związki mają z nim kłopoty niemal zwyczajowo. Wraz z upływającym czasem rzadko zdarza się aby problem ów malał, znacznie częściej wydaje się, że małżonkowie zupełnie poddają się w tej materii żyjąc w dwóch osobnych światach przenikających się jedynie na tyle, na ile jest to konieczne aby móc jeszcze myśleć o sobie w kategoriach - my. Oczywiście da się w ten sposób funkcjonować i z łatwością można byłoby uznać, że w podobny sposób funkcjonują całe rzesze małżeństw. Problem polega jednak na tym, że w modelu tym nie ma miejsca na swobodny przepływ myśli i idei. Nierzadko nawet trudno przychodzi dzielenie się tym co nas inspiruje i dodaje otuchy. Z czasem bardzo łatwo może to prowadzić do czegoś co zostało określone mianem stanu samotności we dwoje, w najgorszym zaś scenariuszu do ugruntowanej złośliwej wrogości. Nie poddawajmy się zatem i uczmy się wciąż na nowo rozmawiać ze sobą. W dziedzinie tej jak w żadnej innej aktualna jest potrzeba cierpliwości tak deficytowej w naszych czasach.
Innym rodzajem zaniedbań jest brak dbałości o samego siebie. Przez tak zatytułowaną przypadłość rozumieć należy nie tylko zaniedbania fizyczne. Te wydają się właściwie najbardziej oczywiste - któż nie zna widoku małżonków już kilka lat po zmianie stanu cywilnego z lubością zapuszczających piwne brzuchy? Co gorsza nie chodzi w nich wcale wyłącznie o estetykę osoby w zły sposób traktującej swoje ciało. Konsekwencje takiego postępowania wywierają przecież głęboki wpływ także na stan zdrowia, rujnując je i sprowadzając na rodzinę poważne problemy. Brak dbałości o samego siebie obejmuje jednak nie tylko fizyczność, oznacza także zaniedbania w obszarze własnego rozwoju. Nasz ogromny potencjał w tym zakresie, jeśli zostanie zrealizowany może być naszym błogosławieństwem, zaniechany jednak nader łatwo staje się przekleństwem zgorzknienia i rozpamiętywania zmarnowanych szans. Poszukujmy zatem i rozwijajmy się z wrodzoną ruchliwością tak dalece stanowiącą o naszej atrakcyjności.
Masz pytanie do terapeuty par i małżeństw? Prześlij je pocztą na adres redakcja@kurier.szczecin.pl
Fot. Piotr Rzeszuak, Ryszard Pakieser