Stany uniesień, tak charakterystyczne dla osób zakochanych, nie bez powodu uważane są za łagodną i – dla większości na szczęście – przejściową formę, do złudzenia przypominającą łagodne zaburzenie psychotyczne, czyli staromodne szaleństwo. Nie byłoby w tym może niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wcale niemała grupa osób znajdujących się w takim właśnie stanie podejmuje decyzję o wiązaniu się ze sobą na znaczną część życia. W tym obłędzie mogłaby tkwić pewna metoda. Przecież na heroiczny czyn dużo łatwiej jest się porywać w tumanie uniesienia, kiedy brakuje czasu na analizę wszelkich możliwości, konsekwencji i niebezpieczeństw. Niestety, efekt takich zamroczeń często nie napawa ani radością, ani optymizmem. Chętnie za to przybiera postać rosnącej frustracji, będącej konsekwencją powolnego uświadamiania sobie przez partnerów różnic trudnych do zaakceptowania i jeszcze trudniejszych do zniwelowania.
Wydaje się to stosowny moment na przywołanie nieco nadwątlonej instytucji nauk przedmałżeńskich. Pomijając względy światopoglądowe, należy zauważyć, że ta stanowiąca przedmiot częstych drwin forma w pewnym stopniu porządkowała zagadnienia związane z wzajemnym poznaniem przyszłych partnerów. Okazuje się, że w stanie miłosnego uniesienia skłonni jesteśmy postrzegać jako małostkowe dociekania wzajemnych zapatrywań na drażliwe kwestie prędzej czy później mogące stanowić źródło licznych nieporozumień. Czy to nam się podoba, czy nie, nauki takie konfrontują nas z nimi, zanim zwiążemy się ze sobą w sposób trwały. Dla tych, którym z różnych powodów nie jest po drodze z nacechowaną religijnie formułą nauk przedmałżeńskich, alternatywę mogą stanowić spotkania konsultacyjne z terapeutami par i małżeństw. Są one zwykle zorientowane wokół ustalenia zgodności w planowanym związku. Taka cywilna postać pracy pozwala odpowiedzieć na najważniejsze wątpliwości, mogące decydować o późniejszej satysfakcji pary. Oczywiście w zależności od partnerów różnią się kwestie istotne do rozstrzygnięcia w trakcie tego rodzaju spotkań. Do najczęstszych tematów należą te związane z prozą podziału codziennych obowiązków. Warto wiedzieć, że pomimo dominującego współcześnie modelu partnerskiego, zmierzającego do w miarę sprawiedliwego podziału ról i obowiązków w związku, nie dla wszystkich rozwiązanie takie jest oczywiste. To co dla jednego partnera wydaje się czymś naturalnym i tym samym niewymagającym ustaleń, może dla partnera lub partnerki uznających inny system wartości być sporą niespodzianką. Warto zaoszczędzić sobie wielu nieprzyjemności, konfrontując swoje wyobrażenia w tej materii ze stanowiskiem bliskiej nam osoby.
Innym drażliwym obszarem może być podejście do kwestii planów prokreacyjnych. To jedna z najdelikatniejszych materii, której rozpoznanie decyduje o szalenie istotnym aspekcie wspólnego życia rodziny, której istota dla wielu osób nierozerwalnie wiąże się z posiadaniem dzieci. Dobrze jednak mieć świadomość, że innych współczesność kusząca wieloma formami samorozwoju potrafi skutecznie odwodzić od koncentracji na powoływaniu do życia kolejnych pokoleń. Za wielką nieroztropność uznać można pozostawianie tej kwestii bez należytego rozpoznania przed związaniem się ze sobą dwojga partnerów. Już to proste zestawienie ujawnia bowiem, jak spore rozbieżności mogą nam towarzyszyć i jak łatwo można je zignorować.
Masz pytanie do terapeuty par i małżeństw? Prześlij je pocztą na adres: redakcja@kurier.szczecin.pl.
Fot. EPA/Nabil Mounzer
Ryszard Pakieser