Zaledwie dwa tygodnie temu pisałem o tym, że ze stargardzkiej oczyszczalni po burzy przelały się ścieki sanitarne i spowodowały częściowe zatrucie rzeki. Pisałem też, że Zarząd Okręgu PZW w Szczecinie podjął interwencję i skierował do prezydenta Stargardu pismo, w którym prosi o podjęcie jak najszybszych działań, by zahamować zanieczyszczanie Iny.
„Nasz Okręg, jako dzierżawca i użytkownik Iny systematycznie ją zarybia. Od początku obowiązywania umowy wpuściliśmy do rzeki materiał zarybieniowy warty kilka milionów złotych.” Sprawą zainteresowała się również Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i wszczęła postępowanie w sprawie zatrucia rzeki. W miejscu gdzie doszło do przelewu zanieczyszczeń zorganizowana została wizja lokalna. Wzięli w niej udział również przedstawiciele Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie” ze Szczecina i Zarządu Zlewni w Stargardzie oraz Towarzystwa Miłośników Rzeki Iny. Nikt nie kwestionował faktu zatrucia Iny, ale okazało się, że Stargard nie ma nawet dokumentacji na zbudowanie zbiorników, które podczas silnych burz mogłyby przechwycić nadmiar wody skażonej komunalnymi nieczystościami. Prawda jest też taka, że miasto już 15 lat temu obiecywało ich budowę. Co ciekawe, wizja lokalna wykazała, że na terenie oczyszczalni są inne niewykorzystane rozwiązania techniczne, które mogłyby przynajmniej ograniczyć spływ zanieczyszczeń do Iny.
- Jesteśmy bardzo rozgoryczeni, bo oczyszczalnia przeszła nie tak dawno modernizację i rozbudowę, a o dodatkowych zbiornikach zapomniano – powiedział mi Dyrektor Biura Zarządu naszego okręgu Rafał Pender.
Sytuacja nawet się pogorszyła. Podczas przebudowy do oczyszczalni podłączono wiele innych podmiotów zrzucających ścieki. Między Prezydentem Stargardu, a Prezesem Okręgu PZW w Szczecinie doszło do pisemnej wymiany zdań. Czekamy jednak teraz na stanowisko, jakie podejmie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
esox