Sezon otwarty, oczywiście ten na drapieżniki. Dla wielu z nas początek maja oznacza bowiem coś więcej. Na zimowe trocie nie chodzimy. W marcu czy kwietniu szykujemy sprzęt i właśnie 1 maja to dzień, kiedy rozpoczynamy połowy.
Na pierwszy ogień część z nas szuka wygłodniałych po tarle szczupaków. Inni nie wyobrażają sobie dnia bez okonia. Smutne jest jednak to tegoroczne otwieranie. Wielu naszych kolegów pytało mnie przez ostatnie dwa tygodnie… i co? Łowimy? Ci, którzy zrobili to wcześniej, zasadzając się na przykład na białą rybę, doświadczyli – w moim mniemaniu – nadgorliwości policjantów i wrócili znad wody lżejsi o parę stówek. Owszem, na szczeblu krajowym zaczęły obowiązywać poważne obostrzenia. Wspomnę tylko o odległościach między ludźmi, zakazie zgromadzeń, ograniczeniach w sklepach i nakazie noszenia masek. W Szczecinie nie można było nawet spacerować po nadodrzańskich bulwarach.
Całe Szczęście, że od 20 kwietnia mogliśmy się już wybrać do lasu. Nikt nie zabronił wędkowania!!! Nie wiem ilu, ale z pewnością niejeden wędkarz zdecydował się jednak sezon otworzyć. I nic to, że epidemia, że pogoda nam pogłupiała i nie może się zdecydować. Nie wiem, niestety, czy mieliście wyniki. Najważniejsze, że wyszliśmy nad wodę, by oddać się swojej pasji. Wyniki nie są najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że możemy być nad wodą albo na wodzie.
W ubiegłym tygodniu rozmawiałem w naszej sprawie z kierującą Zespołem Prasowym KW Policji w Szczecinie nadkomisarz Alicją Śledzioną. Nie jestem prawnikiem – powiedziała. „O zakazach wędkowania nic nie wiem. Jeśli zastosujemy wszystkie ograniczenia to nic na przeszkodzie nie stoi”. Koleżanki i koledzy! Spinamy się i łowimy, bo jakże wytrzymać w domu bez wędkarskiej adrenaliny.
esox