Środa, 04 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Pendolino i cała reszta

Data publikacji: 2015-09-29 11:53
Ostatnia aktualizacja: 2015-09-29 11:53
Pendolino i cała reszta
Fot. Dariusz Gorajski  
Czym może pochwalić się szczecinianin osobie, która parę lat temu wyjechała z naszego miasta do Warszawy, a teraz postanowiła na chwilę wrócić w rodzinne strony? Parę rzeczy się znajdzie, zapewniam. 

Stołeczna – bo taką serdeczną ksywkę ma znajoma, która przyjechała na kilka dni do naszego miasta – nic nie zrozumiałaby z klimatu współczesnego Szczecina, gdyby nie wzięła udziału w naszym najnowszym świeckim rytuale. A polega on na tym, że nawet ci mieszkańcy, którzy całe życie spędzili w śródmieściu i nigdy w życiu nie postawili stopy w tak egzotycznych, tajemniczych i budzących mieszaninę grozy i fascynacji miejscach jak osiedle Słoneczne czy osiedle Majowe, urządzają sobie przejażdżkę szybkim tramwajem na przystanek Turkusowa i z powrotem.

Zobiliśmy to i my. Tramwaj ruszył faktycznie szybko. Tak szybko, że siedząca naprzeciwko nas kilkuletnia dziewczynka z całą powagą się przeżegnała. A mały chłopiec, którego opiekunowie ewidentnie wsiedli do tramwaju w takich samych jak my celach turystycznych, zaczął wołać z ekscytacją:
- Pendolino! Pendolino!

Stołeczna zachowała spokój stałej użytkowniczki warszawskiego metra, ale skinęła z aprobatą głową. Ta inwestycja zdecydowanie miała sens.

Po przejażdżce - wysiadka na przystanku na Wyszyńskiego i pokazanie Wałów Chrobrego. Takiego miejsca nie ma nigdzie w Polsce - niech Stołeczna o tym pamięta, włócząc się po knajpach na Krakowskim Przedmieściu - ale tym razem nie chodziło tylko o to. Wiele się tu przecież pozmieniało na lepsze. Wreszcie mamy bulwary. Dzięki nowym lub odnowionym budynkom coraz sensowniej wygląda Łasztownia. Przy Odrze pojawiają się nowe knajpki czy miejsca wymyślone przez młodych przedsiębiorczych szczecinian (którzy, co warto podkreślić, powrócili do naszego miasta z emigracji do Londynu) – jak dizajnerski sklep OK Super. A dumając nad powrotem Szczecina nad Odrę, można tam też zjeść pyszną bułę ze śledziem za jedyne osiem złotych. Co też uczyniliśmy. 

*

W weekend, w który przyjechała Stołeczna, w mieście odbywały się takie imprezy jak Festiwal Młodych Talentów - Nowa Energia (w nowo wybudowanej hali Azoty Arena...) oraz kolejna edycja turnieju tenisowego Pekao Szczecin Open. Na Wałach Chrobrego trwał kiermasz ogrodniczy "Pamiętajcie o ogrodach" i rozpoczynał się właśnie kolejny Zachodniopomorski Festiwal Nauki, w który włączyły się wszystkie uczelnie naszego miasta oraz kilka innych instytucji. Do tego jeszcze parę mniejszych imprez. Kto jeszcze mówi, że w Szczecinie nic się nie dzieje? Że mu się nudzi? Prawda jest taka, że jeśli chodzi o rozrywki, to coraz więcej jest w Szczecinie takich weekendów, gdy - by tak rzec - nie wiadomo, w co ręce włożyć.

*

Ale, ale. Są także pomniejsze rozkosze. Podczas kuluarowych rozmów niedawnego finału literackiej nagrody Gryfia przyznawanej przez redakcję "Kuriera Szczecińskiego" - jedynej nagrody literackiej w Polsce tylko dla kobiet - doniesiono mi, że finalistki poza tym, że bardzo podobała im się i gala, i idea nagrody, to zachwycone są także szczecińskimi... ciuchbudami. Tak, tak, ponoć są najlepsze w całym kraju! Dlatego Stołeczna nie mogła nie dostać szansy, aby się tym przekonać. I, a jakże, zdobyła wiele cennych łupów. Markowe sklepy często podlegają logice absurdalnych trendów, więc chyba można to ogłosić: szczecińskie ciuchbudy to jazda obowiązkowa!

*

W Szczecinie odbywało się jeszcze jedno duże wydarzenie - Pierwszy Maraton PZU. Kolejna już biegowa impreza w naszym mieście. Powstają jak grzyby po deszczu, a i liczba biegaczy lawinowo rośnie – w sierpniu wystarczyło przejść się na Błonia o dowolnej porze, aby zobaczyć kohorty ludzi walczących zawzięcie o lepszą kondycję. Czyżby w najbliższym czasie miałby to być jakiś wyróżnik naszego miasta? Nic nie sugeruję, ale wśród moich znajomych na Facebooku to właśnie ci ze Szczecina przodują w pokazywaniu swoich wyników na Endomondo. 

*

Tak, przejażdżka rowerem miejskim też była. I, co oczywiste, kawa w budynku filharmonii, nowym architektonicznym symbolu naszego miasta. Wypiliśmy ją po tym, jak pokazałem mojemu gościowi miejsca, które "zagrały" w zbierającym właśnie dobre recenzje filmie "Anatomia zła" Jacka Bromskiego. Jak na "wioskę z tramwajami" to, kurde, radzimy sobie nie najgorzej. 

Absolwent

Na zdjęciu: Masz gościa z innego miasta? Zabierz go nad Odrę.