Środa, 07 maja 2025 r. 
REKLAMA

Z Wołynia na Pomorze Zachodnie – Losy rodziny Pomianowskich

Data publikacji: 2025-05-05 13:19
Ostatnia aktualizacja: 2025-05-05 13:30
Z Wołynia na Pomorze Zachodnie – Losy rodziny Pomianowskich
Legitymacja pracownicza Bolesława Pomianowskiego. Fot. archiwum Marek Karolczak  

Przedstawiamy Państwu kolejną opowieść nadesłaną do redakcji. Tym razem – wspomnienia pana Marka Karolczaka, myśliborzanina od urodzenia, emerytowanego nauczyciela historii, przewodnika i regionalisty. Pan Marek jest autorem siedmiu książek dotyczących dawnego Soldin, a z myślą o konkursie spisał losy swojego dziadka ze strony matki, Bogusława Pomianowskiego: Wołyń, II wojna światowa, podróż na Ziemie Zachodnie, przyjazd do Myśliborza. Jest również wątek związany z „Kurierem Szczecińskim”. Zachęcamy do lektury!

Marek Karolczak, Myślibórz

Z dziadkiem moim ze strony mamy, Bolesławem Wacławem Marianem Pomianowskim oraz jego rodziną, los obszedł się bardzo łaskawie: Urodził się w 1885 r. w Kocku. W 1901 r. kończy 4 klasy gimnazjum w Żytomierzu. Wybiera zawód dość nietypowy, lecz atrakcyjny – gorzelany. W latach 1902 – 1907 odbywa praktykę w gorzelniach, bierze udział w budowie i wyposażaniu gorzelni, jako pomocnik gorzelanego. Pierwszą wojnę światową i pierwsze lata tworzenia się niepodległej Polski przeżywa pracując, w latach 1908 – 1920, jako samodzielny gorzelany i administrator gorzelni w dobrach sławuckich na Wołyniu. W tym czasie – rok 1910 – rozpoczyna się nowy okres w życiu Bolesława – w Tuczynie poślubia Wacławę Dębicką. Bolesław w trakcie pracy podnosi swoje kwalifikacje zawodowe i w lipcu 1912 r. kończy kursy gorzelnictwa zorganizowane przez Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie.

Działania wojenne w czasie wojny polsko-bolszewickiej zmusiły rodzinę do opuszczenia tych terenów. (W 1921 r. decyzją traktatu ryskiego Sławuta znalazła się w granicach ukraińskiej ZSRR). Przenosi się do Dubna, gdzie w latach 1920 – 1922 pracuje jako agent w towarzystwie handlowo-transportowym. W latach 1922-1939, jako urzędnik państwowy, był pracownikiem Wołyńskiej Izby Skarbowej w Łucku. Początkowo jako kontroler akcyzowy, a następnie podkomisarz kontroli skarbowej. Podczas pracy, dwukrotnie składa egzaminy dla urzędników izby skarbowej. W chwili wkroczenia Sowietów mieszkał w Szpanowie wraz z żoną, Wacławą i dziećmi.

1 listopada 1939 tereny tzw. Zachodniej Ukrainy zostały włączone do Ukraińskiej SRR, 29 listopada 1939 dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR o nadaniu obywatelstwa radzieckiego mieszkańcom terenów anektowanych, rodzina formalnie została obywatelami ZSRR. (Tak w PRL byli traktowani Polacy zamieszkujący do 1939 r. na Kresach Wschodnich – wpisywano im w dowodach osobistych miejsce urodzenia: ZSRR, co oczywiście było fałszem). Konsekwencją tego było powołanie w listopadzie 1940 r. syna, Leszka do Armii Czerwonej i wywiezienie do Noworosyjska, gdzie służył w „Szkole Mładszych Leitnantow Nadbiereżnoj Artilerii”.

Mimo że był pracownikiem państwowym, zrządzeniem losu uniknął Bolesław – jak i cała rodzina – losu miliona Polaków i nie został deportowany w głąb ZSRR. W latach okupacji radzieckiej (1939 – 1941), pracował jako buchalter i kasjer w przedsiębiorstwie „Awtotrest” w Równem. Po wkroczeniu Niemców w czerwcu 1941 r. rodzina znalazła się na terenach utworzonego Komisariatu Rzeszy Ukraina – Komisariat Generalny Wołyńsko-Podolski. Bolesław, jako pracownik fizyczny, pracuje w rozlewni wódek „Bergschloss” do 1944 r. Wtedy to rozpoczęła się wędrówka w nieznane. Cała rodzina Pomianowskich zostaje wywieziona przez Niemców do Lwowa, a następnie dostaje się do dalszej rodziny, do Łańcuta. W lipcu 1944 r. są wolni.

Bolesław podejmuje pracę w swoim zawodzie jako pracownik Urzędu Skarbowego Akcyzy i Monopolu Państwowego i przenosi się do Lublina. Od grudnia 1944 do czerwca 1945 pracuje na stałym dozorze skarbowym cukrowni Garbów i gorzelni Żyrzyn. Pomianowscy, jako przedwojenni mieszkańcy ziem polskich wcielonych do ZSRR, zostali przesiedleni na Ziemie Zachodnie, nazywane w tym czasie potocznie „Ziemiami Odzyskanymi”. 7 września 1945 r. otrzymali zaświadczenie uprawniające na transport z Lublina do Myśliborza oraz, 13 września, zaświadczenie przesiedleńcze i następnego dnia z dziećmi – Janiną, Stanisławem i Tadeuszem, oraz z podręcznym bagażem, ruszyli na Zachód. Pociąg dotarł na miejsce 22 września 1945 r. Nr karty ewakuacyjnej – 3479.

Dom jednorodzinny w Myśliborzu, wg relacji rodzinnych, został zajęty przez syna Jerzego („Ruszka”), który stacjonował w wojsku w Kostrzynie n/Odrą, poczta polowa 84256 „C” (według spisu numerów poczty polowej był to 48. Pułk Piechoty 13. Dywizji Piechoty 1945 – 46), był w stopniu porucznika 2. Armii WP, do której został wcielony jako żołnierz 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Pseudonim – „Marek”.

Aby budynku nie zajęli Rosjanie wywieszono kartkę z napisem po rosyjsku ТИФ – tyfus, co miało zapewnić, że tam nie wejdą. Z opowieści rodzinnych zapamiętałem jeszcze dwa wydarzenia: pewnego dnia idący ulicą moi wujkowie, prawdopodobnie Stach i Tadeusz, zauważyli jadący samochód ciężarowy, na którym rosyjscy żołnierze wieźli ściętą czereśnię z dojrzałymi owocami. Wujków coś tknęło: po przyjściu do domu zauważyli w ogrodzie, który był za domem, pozostałości po ściętym drzewie.

Drugie wydarzenie związane było z likwidacja stojącej blisko domu „sławojki” – ubikacji. Zagadką było to, że w domu była łazienka z WC, a przybytek wydawał się nieużywany. Po jego zlikwidowaniu wyjaśniła się tajemnica: w dole znaleziono schowane „skarby”: dużą ilość naczyń stołowych, część z porcelany firmy „Bawaria”, sztućce srebrne, aparaty fotograficzne i dużą ilość tzw. „Wecków”[1] z zapasami żywności, mi.in. pieczonego i zalanego tłuszczem mięsa. Część tej porcelany, np. komplety filiżanek, spodeczków, talerzyków i sztućce, posiadamy do dziś.

W Myśliborzu rodzina rozpoczęła swoje „drugie” życie. Nasz bohater podjął pracę od października 1945 r. w Obwodowym Urzędzie Ziemskim w Myśliborzu, jako „techniczny kontroler gorzelni”, a następnie jako referent przemysłu rolnego. Od marca 1946 r. pracuje w Państwowych Nieruchomościach Ziemskich na terenie powiatu myśliborskiego. 1946 – 1948 – kierownik gorzelni Myśliborzyce, Sulimierz, Chłopowo, kierownik gospodarstwa Rościn. W referendum popiera PSL, prenumeruje organ PSL „Gazetę Ludową”. (Gazeta została zamknięta przez władze w listopadzie 1947 r.) Pamiętam, jak określał referendum 3 x tak: „Sralis – mazgalis referendum – duptum”.

W 1947 r. zostaje aresztowany przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa, którego siedziba zachowała się do dzisiaj wraz z celami (ciekawe w której z cel siedział dziadek?) na ul. Młyńskiej. Pod zarzutem „Nielegalnego sporządzenia planu bocznicy kolejowej przy gorzelni i opowiadaniu kawałów politycznych o Stalinie…”. Został osadzony w więzieniu w Białogardzie, gdzie przesiedział pół roku. Sąd wojskowy wydał wyrok skazujący, zaliczając odbytą już karę. Podczas odbywania kary odwiedza go syn – Leszek, który wrócił do Polski z Wielkiej Brytanii, jako zdemobilizowany żołnierz 1. Pułku Artylerii Przeciwpancernej 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka.

W 2022 r. otrzymałem ze szczecińskiego Instytutu Pamięci Narodowej kopie dokumentów, które potwierdziły, że Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie w 1947 r. rozpatrywał sprawę jako „wroga propaganda”. W 1951 r. myśliborski Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego przekazał akta sprawy do Wojewódzkiego UBP. W 1971 r. akta zostały zniszczone.

Leszek zamieszkał z rodzicami w Myśliborzu w 1947 r. Ślub z Ireną wziął w 1952 r. w Myśliborzu. Córka Elżbieta. Meliorant, inspektor ds. rolnictwa, był zatrudniony w Rejonowym Przedsiębiorstwie Melioracyjnym w Myśliborzu, Inspektorat PGR Golenice.

Dziadek Bolesław w 1949 r. przeprowadził się wraz z babcią do Szczecina. Zamieszkali na Pogodnie u syna Jerzego. Jerzy Pomianowski ukończył Politechnikę Warszawską i jako inżynier wodno – melioracyjny był kierownikiem działu organizacji projektowania Centralnego Biura Studiów i Projektów Wodno – Melioracyjnych Oddział w Szczecinie. Był rzeczoznawcą w zakresie wodnych melioracji. Członek Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Wodnych i Melioracyjnych. Żona, Krystyna, była filologiem po Uniwersytecie Wrocławskim. Jako kusztosz dyplomowany, pracowała w Bibliotece Głównej Politechniki Szczecińskiej. Dzieci – Tadeusz i Jerzy.

Dziadek, w czasie pobytu w Szczecinie, rozpoczął pracę w Cukrowni Szczecin na stanowiskach: starszy referent sprawozdawczo-plantacyjny, instruktor agrotechniczny i księgowy. Przeszedł na emeryturę w 1958 r.

Będąc na emeryturze uprawiał warzywa i m.in. pomidory de’Barao. Rosły one do kilku metrów wysokości i miały dużo owoców. Z tej okazji odwiedził dziadka reporter, który zamieścił w „Kurierze Szczecińskim” notatkę ze zdjęciem dziadka prezentującego „okaz” pomidora. W czasie pobytu u dziadków, chodziłem na krzyżującą się z Juranda ulicę Wita Stwosza, gdzie znajdowała się prywatna piekarnia, w której kupowało się pachnący chleb posypany kminkiem i bułki, był tam również sklep spożywczy i rzeźnik, który wytwarzał najlepszą na świecie kiełbasę krakowską – suchą. Takiego smaku nigdy więcej nie poznałem.

W 1958 r. dziadkowie przeprowadzają się do syna Tadeusza do Wrocławia, a następnie do córki Janiny (mojej mamy), do Stepnicy. W 1960 r. wracają „na stare śmieci” do Szczecina. W Szczecinie, 25 września 1960 r., dziadkowie obchodzili rocznicę 50-lecia ślubu, na którym była prawie cała najbliższa rodzina.

Często jeździłem z mamą do Szczecina, odwiedzaliśmy dziadków i wujostwo: ciocię Józefę, wujka Antoniego. Ciocia pracowała w żłobku należącym do Zarządu Portu Szczecin, a wujek na PKP, prawdopodobnie w Terenowej Pracowni Projektowej, utworzonej w 1954 r., a następnie od 1961 r. w Pracowni Projektów Kolejowych DOKP Szczecin. W 1963 r. powstało Biuro Projektów Kolejowych. Pracował na stanowisku starszego referendarza. Pamiętam, że miał służbowy mundur kolejarski. Miał zdolności plastyczne. W moich zbiorach zachowała się niedokończona akwarela z brzozą na pierwszym planie. Na stronie http://www.polska1926.pl znalazłem podpis wujka, który w 1926 r. był uczniem kl. II Gimnazjum w Równem. W tym roku przeprowadzono w całej Polsce akcję podpisów pod Deklaracją Podziwu i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych.

Bardzo jestem wdzięczny mojemu dziadkowi, że mimo zawieruchy wojennej udało mu się zachować wiele bezcennych dokumentów, dzięki którym możliwe było odtworzenie losów naszego bohatera. Najcenniejszą pamiątką, jaką zostawił po sobie, jest monumentalne wydawnictwo: „Dziesięciolecie Polski Odrodzonej księga pamiątkowa 1918 – 1928”.

Dzieci Bolesława losy porozrzucały po Ziemiach Zachodnich. Leszek i Janina pozostali w Myśliborzu. Jerzy i Antoni w Szczecinie, Tadeusz we Wrocławiu, a najmłodszy, Stanisław, w Gdyni, gdzie założyli swoje rodziny. Mieszkają tam ich dzieci, wnuki i prawnuki.

Bolesław zmarł w 1964 r., a Wacława w 1968 r., spoczęli na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Spoczywają tam również ich synowie, Antoni i Jerzy wraz z żonami. Ostatnie z ich dzieci, Janina i Stanisław, odeszły w 2005 r. ©℗

Myślibórz, marzec 2025

(oprac. mok)

 

****************

Historie odzyskane

W głowach i sercach mamy pamięć o wydarzeniach małych i wielkich, które składają się na naszą wspólną historię. Może na strychach, w szufladach, leżą jeszcze dokumenty rodziców, dziadków? Sięgnijmy do tych pożółkłych papierów i spiszmy opowieści, własne lub bliskich!

W tym roku „Kurier Szczeciński” świętuje 80 lat obecności na Pomorzu Zachodnim. Od października 1945 roku codziennie relacjonujemy życie mieszkańców Szczecina i regionu. Pionierskie czasy w zniszczonym mieście, trud odbudowy, „nasza mała stabilizacja”, kolorowe lata 70., trudne – 80., transformacja, port, stocznia, Wały Chrobrego, magnolie i krokusy. Polityka oraz codzienne życie. Miłość, przyjaźnie, tragedie. Niebuszewo, Pomorzany, Stołczyn, Śródmieście, Koszalin, Podjuchy, Stargard… Zmieniające się na naszych oczach miasta i wioski.

Kolejne pokolenie Polaków dorasta na Pomorzu Zachodnim. Rozmawiamy między sobą przy rodzinnych stołach, w pracy, w sklepach i kawiarniach, emocjonujemy się, śmiejemy i płaczemy, ale czy za kilka lat będziemy pamiętać to, co jest teraz dla nas, jako dla społeczności, ważne?

Aby utrwalić nasze wypomnienia „Kurier Szczeciński” ogłasza konkurs jubileuszowy. Z czym kojarzy się Państwu Szczecin? Jak się mieszka na Pomorzu Zachodnim? Co chcielibyśmy przekazać tym, którzy przyjdą po nas?

Młodzież, dorośli, seniorzy. Nie ma ograniczeń wiekowych. Zespół „Kuriera Szczecińskiego” dokona wyboru i najciekawsze prace opublikuje na łamach wydania papierowego oraz na stronie internetowej „Kuriera”, a autorzy otrzymają atrakcyjne nagrody.

Wymogi formalne: W konkursie biorą udział wyłącznie prace przygotowane samodzielnie przez autora, podpisane i opatrzone tytułem. Tekst powinien liczyć od dwóch do czterech stron znormalizowanego maszynopisu (3600 do 7200 znaków ze spacjami). Forma wyrazu dowolna: wspomnienie, list, życiorys, wywiad. A może ktoś zaproponuje wiersz? Mile widziane jest dołączenie zdjęcia. Wspomnienia wraz z numerem kontaktowym należy nadsyłać na adres e-mail jubileusz@24kurier.pl. Można je też przynosić do siedziby redakcji – ul. Jacka Malczewskiego 34/11 (4 piętro) do 31 lipca 2025 r. Biorąc udział w konkursie, wyrażają Państwo zgodę na nieodpłatną publikację tekstu i zdjęć (w całości lub fragmentów).