Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Hej, sokoły!

Data publikacji: 26 sierpnia 2016 r. 09:53
Ostatnia aktualizacja: 26 sierpnia 2016 r. 09:53
Hej, sokoły!
 

Przez lornetkę, bo nie ma tak doskonałego wzroku jak one, widzi, czy są w domu. Wie, kiedy rodzina się powiększa, obserwuje pierwsze próby „wyjścia” za próg jej potomstwa. Jerzy Matyjasik nie podgląda cudzego życia jedynie z ciekawości, lecz dlatego, że opiekuje się sokołami wędrownymi, które mają gniazdo na najwyższym kominie Grupy Azoty Police.

Sokoły wędrowne prawie w Polsce wyginęły. Teraz, po latach zabiegów, m.in. ekologów, w Polsce jest już kilkanaście gniazd tych ptaków. W polickich Azotach osiedliły się za sprawą Stowarzyszenia na rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” z Włocławka. Jego członkowie dekadę temu zauważyli na ich terenie pierwszego sokoła wędrownego.

– Wiedzieli, że kominy to dla sokoła idealne miejsce lęgowe – mówi Jerzy Matyjasik. – Zamontowali więc na wysokości 80 metrów naszego najwyższego, 200-metrowego komina paletę, a na niej skrzynkę lęgową. Jeszcze w tym samym roku zagnieździła się w niej nasza parka. Przez kilka lat nie miała potomstwa. Aż któregoś roku pojawiły się jaja.

Z gniazda na kominie zakładu energetycznego „Polic” w świat wyfrunęło już 10 sokołów. Niebawem zrobią to i te, które wykluły się w nim w tym roku.

– Samica składa jaja raz w roku, w połowie marca i wysiaduje je około 30 dni – opowiada opiekun sokołów. – Pisklakami rodzice zajmują się na zmianę: jedno poluje, drugie pilnuje gniazda. Koło czerwca młode zaczynają naukę latania. Potem ze trzy miesiące są z rodzicami, którzy je uczą, jak polować. Wtedy dopiero odlatują na dobre.

Pan Jerzy o swoich podopiecznych może długo opowiadać. Ptakami pasjonuje się już od dziecka. Za młodu hodował gołębie pocztowe, miał papugę nimfę. Podczas swej 43-letniej kariery zawodowej, którą zakończył jako energetyk zakładu, w biurze trzymał… klatki z kanarkami i papużkami.

– Niech się nikt nie dziwi, że sokoły się u nas „zadomowiły” – dodaje. – Mają tu idealne warunki: brak wrogów, cisza, spokój. Komin stoi na końcu zakładów, a jego wysokość umożliwia ptakom – które są znane ze swojego doskonałego wzroku – obserwowanie całej okolicy.

W Grupie Azoty Police SA żyje sporo dzikich ptaków, m.in. mewy, bo sokoły nie polują w rejonie swojego gniazda.

– Nie chcą się z nim zdradzać, poza tym ich smakołykiem – i łatwym łupem – są gołębie hodowlane i pocztowe – wyjaśnia policki „sokolnik”. – Dowodzą tego zbierane przeze mnie koło komina liczne ich obrączki, czyli jedyne, co pozostało z ptaków zjedzonych przez młode w gnieździe.

Opiekun jednego z czterech w regionie gniazd sokoła wędrownego na obiektach przemysłowych – poza Policami są w Szczecinie i Dolnej Odrze – swój czas emeryta poświęca też na szkolenie swojego następcy w pracy. Któremu – jak podkreśla – przekaże też ptasią schedę.

(lg)

grupaazoty.com

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA