Mieszkanie na parterze w budynku wielorodzinnym, zwłaszcza nowszej daty, jak się okazuje też miewa zalety. Jego atutem bywa choćby dodatkowa przestrzeń w postaci tarasu. Większy niż tradycyjny balkon daje szersze pole do popisu, by wykorzystać go na zaciszne miejsce odpoczynku. A i bezpośrednie sąsiedztwo ruchliwych ulic nie musi oznaczać dyskomfortu. Jak w zaułku, który Jolanta Werner wraz z mężem upatrzyli sobie przy ul. Niedziałkowskiego dwie dekady temu.
– Kupiliśmy to mieszkanie w 2001 r. i ten taras to takie przedłużenie mojej przyjaźni z roślinami oraz ogrodniczej pasji, bo mamy również działkę. A do startu w konkursie namówiła mnie moja koleżanka i zarazem wspólniczka, która przyniosła egzemplarz gazety z artykułem – opowiada pani Jolanta, już seniorka, ale wciąż aktywna zawodowo, współwłaścicielka biura doradztwa podatkowego. – I się zdecydowałam, choć nie bez obaw, bo akurat na to lato zaplanowane zostały prace remontowe elewacji. Ale udało się, a udział w konkursie traktuję jako miłą zabawę.
Od progu drzwi balkonowych i za oknami pokoju gościnnego wyłania się ściana zieleni, nieco już wprawdzie przerzedzonej, bo przyciętej i podwiązanej, tak, by był dostęp do muru, przy którym musiały stanąć rusztowania. Kondygnacja parterowa jest lekko wyniesiona ponad poziom gruntu, bo budynek ma w podziemiu część garażową. Ta właśnie skarpa, która powstała w wyniku nawiezienia sporej warstwy ziemi, stworzyła doskonałe miejsce, w którym teraz jego mieszkańcy, których mieszkania są położone najniżej, mają po kawałku przestrzeni do odpoczynku.
– Nie trzeba pola za miastem. Choć to niemal centrum, to jest w miarę cicho. No i to otoczenie wiekowych rosnących wkoło drzew dodaje temu miejscu uroku. Nie odczuwa się zgiełku. U mnie na tarasie rośliny rosną sobie swobodnie, nie pod sznurek.
Rośnie więc i szałwia, i mięta, i rozmaryn. Do tego tymianek, szpinak, koper, pietruszka, szczypiorek na wiosnę, pomidory, a nawet ziemniaki. Oczywiście są i rośliny ozdobne. Krzewy róż, w których buszują ptaki. Jest i powojnik. W innym miejscu bluszcz. Gdzie indziej zaś milin na pergoli. W donicach pelargonie.
I dynie w różnych odmianach. Spod ich liści przebijają się różowe kwiatostany hortensji. A to dlatego że właśnie dynie obrodziły w tym roku wyjątkowo obficie. Stworzyły ze swych dużych dekoracyjnych liści niemal sporych rozmiarów zielony zagajnik. Pierwsze z nich plony już od jakiegoś czasu są zresztą ozdobą w kąciku wypoczynkowym pani Jolanty na tarasie. Konkretnie na ogrodowym stoliku, przy którym można przysiąść i napawać się przyrodą w naturze, popijając niespiesznie herbatę lub kawę. ©℗
Mirosław WINCONEK
Fot. Mirosław WINCONEK
NZ: Taras Jolanty Werner w parterze budynku przy ul. Niedziałkowskiego.