Samo wejście od furtki obsadzone szpalerami różnorodnych kwiatów, jak i tych wyglądających znad ogrodzenia, zachęca do poznania ogrodowych tajemnic tego miejsca. A cienista alejka pośrodku prowadzi wprost w okolice altany z zadaszeniem, gdzie też nie brak ciekawych okazów. Nie tylko ozdobnych roślin. Gdzie? W rozległym kompleksie Rodzinnego Ogrodu Działkowego Port Centralny na Kępie Parnickiej. A ten zielono- -kolorowy kawałek ziemi pod słońcem to od lat królestwo Heleny i Franciszka Konkolowskich.
Od frontu, z alejki, wzrok zwykle przyciągają gigantyczne słoneczniki ozdobne. Z łodygami wzbijającymi się w niebo dominują na powitanie. W tym roku z uwagi na aurę nieco mniejszych rozmiarów. Im dalej, tym więcej na gości czeka niespodzianek w tej zacisznej enklawie.
Na ponad 500 mkw. jest dość dużo miejsca, by z powodzeniem godzić w nim funkcje warzywnika i ogrodu, zakątka rekreacji, relaksu i wypoczynku. Z trawnikiem, gdzie w cieniu jabłoni i formowanych leszczyn kilku odmian jest „strefa lenistwa” z rozwieszanym latem hamakiem. Czyli trawnik otoczony krzewami aronii, pod którymi przycupnął rosnący w kępach… szpinak.
Można też rozsiąść się w fotelu lub na krzesłach przy ławie nieopodal altany otoczonej krzewami hibiskusów, róż i kiwi. W cieniu pergoli oczy cieszą begonie, nasturcje, ślazy. I dziwaczki jalapa jako te szczególne pośród pozostałych, bo za dnia poskręcane w cienkie trąbki, ukazują urodę w pełni za sprawą swych otwierających się kwiatów w kształcie kielichów – w przeciwieństwie do innych – dopiero późnymi popołudniami i pod wieczór.
Nieco dalej ostróżki, cynie, wzdłuż głównej alejki powojniki, kobea, rudbekie, krwawniki, hortensje, pierisy, wilczomlecz. W innym miejscu rabata rozkwitająca daliami, liliami, mieczykami. Gdzie indziej rododendrony, piwonie i róże. To znów ślazy odcinające się na tle ściany kolb kukurydzy. Do tego kwiaty sezonowe jednoroczne w skrzynkach i donicach. W ogrodzie sporo jest ich zresztą własnego pomysłu pana Franciszka, w tym przerobiony stary babciny garnek, który służył do… wytapiania smalcu.
W namiocie foliowym pomidory licznych odmian, w tym: barony, paprykowe, koktajlowe, czerwona gruszka, czerwone mięsiste, bawole serca, węgierskie, inne o nazwach bekas, cornabel, manistella czy w kolorze żółtym kształtem przypominające malutkie żarówki. W tym sezonie co najmniej w dwunastu odmianach. Na sam ich widok zaczynają pracować kubki smakowe. Do tego poletko papryk równie wielu odmian z chili włącznie. I do kompletu krzewy oblepionej już kiśćmi dorodnych dojrzewających owoców winorośli. A pod nimi w gruncie m.in. rośliny – odstraszacze wszelkiego robactwa. Wśród nich seler, sałata. I niezawodne w tej roli z własnej uprawy aksamitki giganty o pomarańczowych kwiatach, dorastające – to nie przesada – do 1,8 m.
– Ważne jest sąsiedztwo roślin, by ich uprawa była przyjemnością i radością, a nie udręką i powodem do nieustannych zmartwień – tłumaczy pan Franciszek, dziś emeryt, a działkowicz z niemal 40-letnim już stażem, były pracownik kolei, rewident taboru. – Nieocenioną pomocą, czyli ściągą, jest w tym przypadku zawsze pod ręką specjalne zestawienie w tabeli. Sięgam po nie, by się upewnić, które rośliny się lubią, a które się nie lubią, jakie mają na siebie korzystny, a jakie niekorzystny wpływ. I oczywiście regularne nawożenie. Ja praktykuję zalewanie deszczówką pokrzywy. Trochę śmierdzi, ale po dwóch tygodniach można już podlewać. Polecam, bo znakomite i co najważniejsze uodparnia rośliny i nie ima się ich żadne robactwo.
W działkowym azylu obowiązkowo i zawsze poczesne miejsce zajmują zioła i inne rośliny o właściwościach leczniczych, w tym liczne odmiany mięty, szałwia, bazylia, żywokost, topinambur, roszponka. Jest i szkółka, teraz z rozsadami goździków brodatych, lubczyku, wawrzynu szlachetnego, lawendy. Panu Franciszkowi – o czym wspomina nie bez dumy – udał się nawet eksperyment z uprawą awokado z pestki. Do tego zagonik z krzewami borówek amerykańskich, jagód kamczackich i uważanych za najzdrowsze jagód krzewu goji zwanego też kolcowojem chińskim.
I jeszcze coś, czego w ogrodzie pana Franciszka nie sposób przeoczyć, a co w utrzymaniu takiej enklawy pełnej owoców, zieleni, warzyw i kwiatów w znakomitej kondycji odgrywa fundamentalną rolę. To własnej roboty liczne budki dla pszczół murarek, jak też w dużej liczbie budki dla ptaków rozwieszone wśród drzew.
– Mąż lubi, kiedy roślin jest dużo i wszystkiego. Ja odwrotnie, wolę mniej i niezbyt gęsto, bo bywa, że te bardziej inwazyjne rośliny zaczynają zagłuszać inne, hamować ich rozwój. I właśnie jestem na etapie planowania, co trzeba będzie wyciąć, co i gdzie przyciąć, by było więcej przestrzeni – mówi pani Helena. – Już dyscyplinuję, że wszystkiego za dużo, a fakt, że ta działka to taki nasz prawdziwy, naturalny skarbczyk, z którego czerpie się radość, a jednocześnie przynosi obfite plony na nieocenione, bo własnego wyrobu zdrowe przetwory, które potem lądują na półkach w domowej piwniczce i – jak to w rodzinie – każdy chętnie po nie sięga. ©℗
Mirosław WINCONEK
Fot. Mirosław WINCONEK