Poniedziałek, 25 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Miniogród nad dachami w alei

Data publikacji: 06 września 2020 r. 09:24
Ostatnia aktualizacja: 06 września 2020 r. 09:24
Miniogród nad dachami w alei
 

W wieżowcu w samym centrum miasta, przy al. Wojska Polskiego. Z widokiem na dachy pobliskich kamienic, będących częścią zabudowy śródmiejskich kwartałów w stylu pięknej, lecz wciąż mocno zapyziałej i zaniedbanej szczecińskiej secesji. Balkon jakich wiele, choć zarazem inny. Bo stanowi niezmiennie jedną z nielicznych zielono-kolorowych plam na elewacji mrówkowca. Spoglądając w górę każdy z pewnością go tam dostrzeże. To miniogród Anny i Jerzego Pruskich na 9. piętrze tego bloku z wielkiej płyty.

W konkursowym współzawodnictwie nowicjuszami nie są. Wręcz przeciwnie, można o nich mówić, że to weterani tej zielonej rywalizacji. I jak sami zaznaczają, przy okazji dobrej zabawy. Regularnie od lat startują w kolejnych edycjach, plasując się zwykle w ścisłej czołówce balkonowej kategorii. Dowodem tego jest spora już kolekcja dyplomów i pucharów. Za drugie i trzecie miejsca, a także ten najcenniejszy za zwycięstwo w 41. edycji z roku 2015.

Eksperymenty z doborem roślin na swój balkon Anna i Jerzy Pruscy mają już za sobą. Balkon z taką ekspozycją sprawia, że ostre słońce oblewa go już od wczesnego popołudnia, a na dodatek jest wysoko położony – jak na realia szczecińskiego budownictwa – co znaczy narażony na skutki porywów wiatru i ulewne opady. Choć te ostatnie zdarzają się coraz rzadziej. A w mijającym sezonie było ich jak na lekarstwo, ale… Za to skutki prażącego słońca dawały się mocno we znaki.

Cały Szczecin w kwiatach

 

- Słońce zagląda w to miejsce już od ok. 11.30 aż d zachodu. Stąd swego czasu inwestycja  w markizy. Jako przesłona sprawdzają się doskonale. W każdej chwili można je rozwinąć. Dzięki czemu rośliny mają od upałów choć trochę wytchnienia. Bo nie wszystkie są w stanie wytrzymać tak ekstremalne czasem warunki - podkreśla pan Jerzy.

– Jesteśmy już konsekwentni w doborze zestawu kwiatów na każdy praktycznie sezon. Są nimi oczywiście pelargonie. Niezawodne. Wytrzymałe na każde warunki pogodowe, dobrze znoszą wiatry, jak i odporne są na upalne słońce, nie są tak wrażliwe jak inne rośliny – mówi Anna Pruska.

I tym razem dlatego znalazł się w balkonowym wystroju ich spory zestaw. Hybrydy w kolorze czerwonym i w innych odcieniach odmiany rabatowe, kaskadowe. Dają wyjątkowy efekt dekoracyjny. Te na przykład z odmiany angielskiej po wysadzeniu w kwietniu lub w maju pięknie się trzymają czasem nawet do pierwszych przymrozków w listopadzie.

W wąskiej przestrzeni o długości 4 m o stworzeniu wygodnej enklawy do wypoczynku marzyć trudno, jak choćby rozstawieniu leżaka czy stolika z fotelikami, ale za to – jak pokazują od lat Anna i Jerzy Pruscy – można z powodzeniem od wiosny do późnej jesieni przekształcić ją w zielono-kwiatową ścianę. Od wczesnej wiosny ozdobą są zazwyczaj bratki i prymule. A już tę na dłużej, bo letnio-jesienną kompozycję z pelargonii uzupełniają z kolei begonie, surfinie, petunie lub fuksje. Na okiennym parapecie tym razem w białej skrzynce miniplantacja papryczek, mięta z cytryną parapecie. Po balkonowych ścianach i suficie pnie się rdest. Na posadzce wzdłuż balustrady też okaz pelargonii różowej o białych obwódkach, po sąsiedzku kilka miniaturowych smukłych i soczyście zielonych tuj.  Do tego komarzyce.

Balkon to feeria kolorów i domena - rzecz jasna - pani domu. Ale najwięcej czasu spędzają na nim yorki – domowe psiaki, czyli Tofik i Mikuś, które do towarzystwa mają gliniane wersje ich samych, naturalnej wielkości ogrodowe rzeźby. Nie brak i innych zwierzęcych akcentów w postaci figurek ptaków. W założeniu miały być elementem odstraszania nieproszonych gości, głównie gołębi, ale te obecnością takich lokatorów na wysokościach zanadto się nie przejmują. Dla rozweselenia mienią się girlandy kręcą wiatraczki. A całość  podświetlana o zmierzchu światłem ogrodowych lamp zasilanych promieniami słońca.

Jest i kącik z niewielką fontanką. Ta, będąc uzupełnieniem zieleni i kwiatów, daje dodatkowo oddech, a szum przelewającej się w niej wody choć trochę pozwala wygłuszyć odgłosy biegnącej tuż obok ruchliwej alei. Można pofantazjować i na przykład i wyobrazić sobie, że z wielkomiejskiego zgiełku - niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - znaleźliśmy się nad wartkim górskim strumieniem. ©℗

Tekst i fot. Mirosław WINCONEK

logo

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA