Rower sprzed dziesiątek lat, kupiony w punkcie skupu złomu za 15 zł - teraz w roli koszyka wypełnionego komarzycami. Trzepak służący do zawieszania donic z kwiatami, kolejny rower, w sumie na chodzie i z demobilu, oparty o pergolę stalową nad chodnikiem. Ta pergola to z kolei spadek w prezencie od znajomego fotografa, który akurat wymieniał rekwizyt służący za tło do robienia zdjęć ślubnych na inny, a dziś pnie się po niej irga. Skryta pod zielonym baldachimem liści rdestu huśtawka. Bujna zieleń w każdym zakątku przeplatana roślinami sezonowymi, jednorocznymi.
A wszystko w podwórzu po przekroczeniu progu odnowionej bramy frontowej kamienicy przy al. Jana Pawła II 22.
- Dla mnie to jest zabawa – mówi Zbigniew Stankiewicz, sprawca przemiany pospołu z sąsiadami z kamienicy zapyziałego podwórza na jej tyłach w barwna enklawę odpoczynku, a zarazem stały jej opiekun, a przy okazji wielokrotny zdobywca najwyższych laurów w poprzednich kilku edycjach naszego konkursu.
Gdzie nie spojrzeć, to coś znów przykuwa wzrok. Raz jest nim stara ocynkowana konewka za ławeczkami i stolikiem. To znów mała fontanna z kamienia w kształcie figurki chłopca z rybką na styku murku z przedwojennej cegły i odcinającego się wyraźnie od niego pasa przestrzeni wysypanej kamykami. Innym razem intryguje skryta nieco wśród zieleni krzewów parka przytulających się i w geście pocałunku postaci. Takie sobie dwa aniołki wtulone w siebie i trzmieliny. A nieopodal stojak na rowery, oczywiście użyteczny, a wykonany z nikomu już niepotrzebnego fragmentu okiennej, ozdobnej kratownicy. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie, w zależności od miejsca, z którego patrzymy.
- Tworzenie tego ogrodu to efekt spontanicznego działania mojego i sąsiadów, co oddaje jego charakter i niepowtarzalny wygląd. Nie sądziłem, że część ludzi w to nasze małe dzieło tak się zaangażuje. I ta radość z niego dziś jest pełna. Efekt wszystkich zaskoczył, a mnie szczególnie. Popijamy tu sobie kawkę, rozmawiamy mimo pospiechu dnia codziennego. Udało się zrobić coś, co przerosło oczekiwania i wyobraźnię-uśmiecha się pan Zbigniew.
W podwórku-studni z przejściem do oficyny panuje specyficzna aura, a że słońce tu też ma utrudniony dostęp, główne role odgrywają rośliny zimozielone: tuje, cisy, bukszpan, ligustr, w tym jeden krzew pewnej odmiany ukształtowany na drzewko bonsai, rododendron, azalia, świerk. Do tego lśniąca zieleń ostrokrzewu. Jest i miejsce dla magnolii, w innym kąciku rosną jukki i paprocie. A po murze odgradzającym posesję pnie się winogron pospołu z milinem amerykańskim, który właśnie dosłownie wybuchł pękami kwiatami, przyciągającymi pszczoły.
- Któregoś dnia zajrzeli do nas Anglicy i byli w szoku. To chyba dobry objaw. Może czas, żeby wpisać to miejsce jako punkt na trasie Złotego Szlaku – zastanawia się pan Zbigniew i po chwili wskazuje na solidny plaster całkiem niedawno wykarczowanego z przedogródka, kiedy ten był urządzany na nowo, rosnącego od frontu kamienicy kasztanowca.
Podczas naszej rozmowy pan Zbigniew jest cały czas w ruchu. Obrywa przekwitłe już kwiaty albo uschłe liście. Bo – jak podkreśla – takie pielęgnacyjne zabiegi sprawiają, że rośliny kwitną jeszcze obficiej. – A każda chce się pokazać, puszy się, tak jak i człowiek, który chce mieć swój kawałek przestrzeni – dodaje pan Zbigniew i już planuje korekcyjne cięcia.
Ma zresztą już kolejne pomysły, jak uczynić się oazę zieleni jeszcze atrakcyjniejszą. I opowiada o pomyśle na jedno jeszcze ogrodowe lustro na elewacji oficyny między oknami o wymiarach 1,80 m X 90 cm. Nie bez dumy też wspomina akcję wymiany niegdyś plastikowych donic. Te zastąpiły różnych rozmiarów donice ceramiczne w kolorze niebieskim. To z kolei zdobycz po okazyjnych cenach na wyprzedaży. A jest ich – jak doliczyliśmy się z panem Zbigniewem - aż 35.
- Uzupełnieniem są funkie, hortensje, koleusy, a w tym sezonie zauroczyły mnie pękate dalie. Na klombach mamy też fuksje, a w donicach pięknie zakwitają begonie różnych odmian i w różnych kolorach , które nie są wymagające, kwitną do późnej jesieni, do pierwszych mrozów – dodaje pan Zbigniew.
Mieszkańcy już wspominać nie chcą nawet szarzyzny, brudu i betonu, jakie tkwiły w tym miejscu przez dziesięciolecia zaniedbań. Jednak na wielu podobnych podwórkach-studniach w śródmieściu ten zły sen trwa. Ale nie przy al. Jana Pawła II, za bramą nr 22. Tu skrywa się ogród w iście paryskim stylu. Do niechlubnej przeszłości nawiązują jeszcze podniszczone elewacje, ale i na nie najpewniej wkrótce tez przyjdzie pora i doczekają się remontu. ©℗
Mirosław WINCONEK
Fot. Mirosław WINCONEK