Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Gen zieleni

Data publikacji: 2019-10-19 10:14
Ostatnia aktualizacja: 2019-10-19 10:14
Gen zieleni
 

Gdy za oknem zobaczyła pejzaż wysokich pokrzyw, mąż musiał samotnie kończyć remont kuchni. Bo ona najpierw zabrała się za karczowanie skarpy, a potem za obsadzenie suchodrzewem chińskim dziury przy śmietniku. Takie były początki ogrodu przy ul. Reja, który na zaniedbanych miejskich zieleńcach założyła Barbara Kruk: z rozmachem, że czapki z głów!

Na Niebuszewie pośród starych murów zaniedbanych kamienic widok rozkwitających róż, liliowców i dziurawców zaskakuje, nie tylko pełnymi życia kolorami.

- Ogród młody, ale już cieszy oko. Jak pomyślę, że jeszcze trzy lata temu nie było tu nic prócz zaniedbanej lipy i chwastów, to... patrzę na te wszystkie tawuły japońskie, żurawki, na miodunki, hosty i rzeczywiście czuję satysfakcję - opowiada p. Barbara, która za karczowanie zaniedbanych zieleńców pod przyszły ogród zabrała się ledwie trzy lata temu, tuż po przeprowadzce do domu przy ul. Reja.

Mogła, jak inni, w otoczeniu kamienicy niczego nie zmieniać. Ale chciała. Albo raczej: musiała.
- Ludzie w żyłach mają krew. Niektórzy błękitną. Kolor mojej jest z pewności zielony. Przyroda, rośliny, kwiaty, ogród to moja pasja, żywioł i lek na całe zło tego świata - mówi p. Barbara. - Dlatego... dłonie mam spracowane, pełne bruzd, a i paznokcie nie jak dama. Ale kocham ziemię, jej zapach, przez co na przykład sąsiadów już od lutego oswajam z widokiem siebie - kobiety w gumiakach pośród roślin walczącej z chwastami.
Bluszcz irlandzki puściła po murze i zdezelowanej poręczy schodów, by nieco oswoić ich brzdotę. Karmnikiem ościstym wypełniła dziury między cegłami. Sama z betonu wylała donice, które teraz obok rozkwitają czerwonymi pelargoniami pośród kocanek i rozchodników. Opodal rozciąga się skarpa, na której zakładała pierwszy z przydomowych ogrodów - od strony ul. Ejsmonda. Dwa następne przyciągają uwagę przechodniów od ul. Rodziewiczówny i od frontu - ul. Reja.

- Mam tu rozchodniki, czyściec, firletki kwieciste, żeby ogród był nie tylko do oglądania, ale też do głaskania. Powinien budzić zmysły kolorem, zapachem, ale też kształtem roślin, fakturą liści - stwierdza p. Barbara.
Zadbała o bogate kolekcje rozchodników, host, żurawek. O ozdobne z liści trzmieliny, pącherznice, klon palmowy, derenie, zachwycające bielą kwiatów i urzekające delikatnym aromatem botanicze klematisy. Opodal katalpa szykuje się do kwitnienia, choć plaga mszyc okleiła jej liście i pąki.

- Jak kiedyś randapem, glebogryzarką i codziennym zginaniem karku nad widłami musiałam niszczyć chwasty, aby zniszczonej ziemi dać szansę na odrodzenie pięknymi kwiatami, tak teraz mieszaniną mydła potasowego i denaturatu próbuję pomóc temu drzewu. Walkę nierówną, ale jednak - jestem pewna - wygramy! - śmieje się p. Barbara.

Głogownik przy naparstnicy, wraz z jukami. Dalej liliowce, a na zacienionym fragmencie skarpy, opodal paproci, rozrastają się dywany poziomkowca indyjskiego i barwinków. Są i bergenie, moryna, kopytniki, ale też naparstnice, tojeść kropkowana. Od frontu - w otoczeniu lipy rozkwitają na żółto pięciorniki, dziurawce. Są i iglaki - świerk syberyjski, cisy, a pomiędzy nimi odcienie zieleni, czyli rośliny ozdobne z liści, odporne na przesuszenie.

- Lubię, gdy akcenty kolorystyczne zielona przestrzeń zawdzięcza nie tylko kwiatom, jak tu różom, hortensjom, irysom syberyjskim, pióropuszom tawułki Arendsa czy smagliczkom, ale również ozdobnym liściom miodunek czy żurawek. Liczą się też faktury, choćby kokoryczki, przywrotnik. jak też rzadko spotykane okazy: ułudki, brunery, weigela zwana krzewuszką cudowną, bylica boże drzewko - opowiada Barbara Kruk.

Za chwilę budleja będzie wabić motyle do tego niezwykłego ogrodu na Niebuszewie. Jak ludzi - aż po jesienne przymrozki - tu przyciąga morze zieleni z kwitnącymi na finał sezonu rudbekiami i marcinkami.
- Kiedyś usłyszałam od przechodnia: dziękuję za ten ogród - wspomina p. Barbara. - I to była jedna z tych chwil najpiękniejszych. Czego chcieć więcej? ©℗

Arleta NALEWAJKO

Fot. Robert STACHNIK