Rozmowa z trenerem pływaków MKP Szczecin Mirosławem Drozdem
Tuż przed Bożym Narodzeniem został pierwszym stypendystą ministerstwa Sportu i Turystyki na 2024 rok, a kilkanaście dni po Nowym Roku stanął na podium plebiscytu Kuriera Szczecińskiego na najlepszych sportowców 2023 roku. Wśród trenerów więcej głosów od Mirosława Drozda otrzymał tylko szkoleniowiec piłkarzy Pogoni Jens Gustafsson.
– Stypendium Ministra Sportu i Turystyki i wyróżnienie w plebiscycie Kuriera Szczecińskiego pokazują, że pływanie i pana praca w MKP Szczecin są wysoko cenione. Które z tych wydarzeń było dla pana większym zaskoczeniem?
– Oba wydarzenia były dla mnie zaskoczeniem. O stypendium z ministerstwa Sportu i Turystyki dowiedziałem się dopiero na spotkaniu w Urzędzie Wojewódzkim. Zaskoczenie było tym większe, że to nowy program i pierwsze stypendium przyznane przez Ministra Sportu i Turystyki. Miejsca na podium w plebiscycie Kuriera Szczecińskiego też się w tym roku nie spodziewałem. Po raz pierwszy w swojej plebiscytowej historii zostałem wyróżniony nie mając żadnego podopiecznego w czołowej „10” sportowców.
– Rok 2023 był dla szczecińskiego pływania udany?
– Patrząc obiektywnie na warunki w jakich pracujemy rok 2023 musimy ocenić bardzo pozytywnie. Zajęliśmy drugie miejsce w klasyfikacji medalowej seniorów w Polsce i odzyskaliśmy mocną pozycję w kraju. Mamy kilku zawodników, którzy rokują nadzieje na sukcesy i nawet troje kandydatów do olimpijskich nominacji.
– Może pan przybliżyć kibicom z jakim problemami boryka się obecne szczecińskie pływanie.
– Od dwóch lat nie możemy w pełni korzystać w Floating Areny. Nie mamy dostępu do siłowni ogólnej, ani specjalistycznej znajdującej się na terenie obiektu. Nie możemy również korzystać z odnowy biologicznej. Z powodu ograniczeń nie możemy też organizować zawodów, bo na basenie może przebywać maksymalnie 100 osób. Ratujemy się wyjazdami na zawody, ale musieliśmy drastycznie ograniczyć starty. Dziś szacuję, że jest to zaledwie 30-procent naszych potrzeb startowych. Brak środków ogranicza też do minimum klubowe zgrupowania.
– Czy doczeka się pan w tym roku szóstego olimpijczyka w swojej trenerskiej karierze?
– Szanse na to są. Moje zawodniczka Wiktoria Guść ma szanse zakwalifikować się na igrzyska na dystansach sprinterskich. Już obecnie jest szóstą zawodniczką w kraju na 100 m kraulem. Jeśli udałoby jej wskoczyć w najbliższych miesiącach do czołowej „czwórki” miałaby szanse zakwalifikować się na igrzyska w sztafecie. Indywidualnie może to uczynić także na 200 m kraulem. Już w poprzednim sezonie zeszła na tym dystansie poniżej 2 minut. Jeśli uda się poprawić ten wynik jeszcze o około 2 sekundy i zbliżyć się do ponad 18-letniego rekordu Otyli Jędrzejczak, to olimpijskie minimum jest w zasięgu. 2 sekundy to dużo i mało, ale widząc rezerwy treningowe Wiktorii to realne wyzwanie.
– Do kiedy można walczyć o olimpijskie minimum?
– Do końca kwietnia, czyli do mistrzostw Polski, ale mam nadzieją, że już wcześniej zawodnicy naszego klubu powalczą o przepustki na igrzyska w Paryżu i mistrzostwa Europy. W marcu z kilkoma zawodnikami jedziemy na zgrupowanie do Egiptu i zaraz po nim chcemy zmierzyć się z minimami na zawodach Grand Prix Polski w Warszawie.
Rozmawiał Wojciech TACZALSKI