Od kilkunastu dni na naszym politycznym „olimpie” – w gmachu Sejmu i okolicach – trwa wyjątkowy popis buty, egoizmu, głupoty, a nade wszystko złej woli w wykonaniu większości posłów opozycji. Można by rzecz uznać za rozpaczliwie smutny kabaret z domu bez klamek, gdyby nie synchronizacja widowiska z demonstracją środowisk ubeckich dotkniętych uszczupleniem emerytur. Ta symbioza sprawia, że awantura pachnie próbą siłowego przejęcia władzy…
Od dwóch lat atakuje nas szczególnie natarczywie powtarzana, obecna w globalnym obiegu od ponad ćwierćwiecza, zapowiedź wielkich, zdecydowanie niemiłych dla ludzi zmian, upadku naszej cywilizacji lub wręcz końca świata.
Nasz najsłynniejszy jasnowidz przekonuje, że III wojna światowa między mocarstwami, już w nowoczesnej – wirtualnej postaci, trwa od wielu miesięcy i lada dzień także Polska boleśnie odczuje jej skutki. Społeczeństwo nasze uodporniło się na minorowe prognozy, oswoiło się z groźbą kryzysu, a nawet instynktownie stawia na ostrożny optymizm i spokój.
Otóż, jak dotąd, wbrew alarmistycznym przestrogom ekonomistów – co znamienne, głównie tych kierujących polską gospodarką przez ostatnich bez mała 27 lat – rok 2016 wraz z wyraźną zmianą u steru władzy nie tylko nie zachwiał fundamentami kraju, ale wręcz je umocnił.
Genetycznie sceptyczni, odporni na obiecanki każdej władzy Polacy, nawet czując pomyślny trend zmian, nie wiwatują, ale spokojnie czekają na potwierdzenie przeczuć. Wszak nawet najlepsze intencje na górze nieraz pękają w zderzeniu z betonem na dole… Dawanie biednym – np. 500 plus, mieszkanie plus itd. jest moralnie dobre, szlachetne. „Owcom” więc dano, a co mają z tego „wilki” obecne w każdej społeczności? Wszak siłą napędową gospodarki jest ludzka żądza zysku, z punktu widzenia etyki egoistyczna i grzeszna, ale to ona, ujęta w żelazny gorset prawa, buduje pomyślność państw.
Otóż niedawno dyrygujący rozwojem kraju wicepremier Morawiecki szczęśliwie uniknął strategicznego błędu. Pragnąc dowartościować biedniejszych i średniaków poprzez „jednolity podatek” zapomniał, że biedak zamieniając się w drobnego przedsiębiorcę, zaczyna marzyć o zyskach miliardera i do tego dążyć! Władza, która podnosi próg podatkowy najbogatszym, czyli grupie, do której aspiruje, staje się jego wrogiem, bo małego bourgois o ambicjach Rockefellera zamyka w „pułapce średniego rozwoju”… Przypomnieli mu o tym nasi przedsiębiorcy, ugodzeni podwyżką minimalnej stawki za godzinę. I Morawiecki wycofał projekt.
Skoro więc „jednolitego podatku” i progresji dla rekinów biznesu nie będzie, to przedsiębiorcy nie mają motywu do buntu. Stąd też nadzieja, że nawet jeśli stado odstawione od żłobu zamieni się w chór potępieńców, w nowym roku będzie nie tylko owca cała, ale i wilk syty.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.