Organizatorzy jubileuszowej 25. edycji Pekao Szczecin Open sprawili sympatykom tenisa nie lada gratkę. Dziką kartę przyznali zajmującemu obecnie 30. miejsce
na rankingowej liście ATP Richardowi Gasquetowi.
Musieli użyć sobie tylko znanych argumentów, by przyciągnąć na turniej na poziomie challengera zawodnika o wciąż bardzo wysokiej pozycji, a w przeszłości gracza na świecie nr 7, dwukrotnego półfinalisty Wimbledonu, a także półfinalisty US Open.
– Liczymy, że dzięki obecności w naszym turnieju Richarda Gasqueta renoma tegorocznego turnieju jeszcze bardziej się wzmocni – mówi z dumą dyrektor turnieju Krzysztof Bobala. – Już raz grał w Szczecinie, 13 lat temu, ale wtedy nie powiodło mu się, bo odpadł w pierwszej rundzie. Liczymy, że tym razem rozegra u nas więcej meczów, tym bardziej że po kontuzji potrzebuje ogrania turniejowego. Czekaliśmy z tą decyzją dość długo, bo występ Richarda w Szczecinie zależał od tego, czy zostanie powołany na spotkanie w Pucharze Davisa, w którym Francuzi zmierzą się z Serbami. Na szczęście dla nas nie znalazł się w składzie reprezentacji Francji.
13 lat od debiutu
Jak wspomniał Krzysztof Bobala, Gasquet nie zagra w Szczecinie po raz pierwszy. Pewnie nie pamięta turnieju sprzed 13 lat, kiedy miał zaledwie 18 lat i był kojarzony jedynie przez najpilniej śledzonych zmagania tenisistów. Już wtedy jednak traktowany był jako postać w tenisie wyjątkowa i niezwykle utalentowana. To było złote dziecko francuskiego tenisa.
Francja od 1946 roku czekała na zwycięzcę paryskiego turnieju wielkoszlemowego. Gasquet miał być tym zawodnikiem, który tego dokona, przełamie niemoc. To był czas, kiedy Francja miała wielu utalentowanych graczy.
Gael Monfils, Wilfried Tsonga, Paul Mathieu, Nicolas Mahut, Jeremy Chardy wygrywali z łatwością juniorskie turnieje wielkoszlemowe, jednak w rywalizacji dorosłych tak łatwo im już nie poszło. Żaden z nich nie przebił się choćby do finału, o wygraniu turnieju nawet nie wspominając. Richard Gasquet tylko raz dotarł do ćwierćfinału tej imprezy, choć początki wskazywały, że może być znacznie lepiej.
Wielki Szlem juniorów
Do Szczecina przyjechał w roku 2004, jako 18-letni młokos, ale z ugruntowaną już pozycją złotego dziecka francuskiego tenisa. W roku 2002 był najlepszym juniorem na świecie, a miał zaledwie 16 lat. Bez trudu wygrywał wielkoszlemowe turnieje Rolanda Garrosa i US Open.
W tym samym roku dzięki dzikiej karcie zagrał już w dorosłym turnieju Rolanda Garrosa i stoczył zacięty, ale jednak przegrany pojedynek ze specjalistą od gry na ziemnej nawierzchni Albertem Costą.
I runda
Gasquet (Francja, 1) – Gawron (Polska, WC) 6:3, 6:0
Miralles (Hiszpania) – Stanek (Czechy, Q) 6:3, 6:3
Andreozzi (Argentyna) – Drzewiecki (Polska, WC) 7:6, 6:2
Cervantes (Hiszpania) – Cecchinato (Włochy, 5) 3:6. 6:4, 6:4
Berloq (Argentyna, 4) – Fratangelo (USA) 4:6, 6:7
Cagnina (Belgia) – Tabatruong (Francja, Q) 4:6, 6:3, 6:2
Daniel (Japonia) – Andrzejczuk (Polska, WC) 6:2, 6:4
Caruso (Włochy) – Olivo (Argentyna, 8) 6:3, 4:6, 3:6
Ruud (Norwegia, 7) – Zopp (Estonia) 5:7, 7:6, 2:6
Maden (Niemcy) – Jaloviec (Czechy, LL) 6:4, 6:1
Brown (Niemcy) – Bury (Białoruś, LL) 6:3, 6:4
Giannessi (Włochy, 3) – Smirnov (Ukraina, Q) 6:7, 1:6
Janowicz (Polska, 6) – Duran (Argentyna, Q) 6:4, 6:1
de Schepper (Holandia) – Otte (Niemcy) 7:5, 6:2
Oliviera (Portugalia) – Lestienne (Francja, LL) 3:6, 6:2, 6:3
Saharov (Rosja) – Mayer (Niemcy, 2) 7:5, 1:6, 2:6
II runda
Gasquet (Francja, 1) – Miralles (Hiszpania)
Andreozzi (Argentyna) – Cervantes (Hiszpania)
Fratangelo (USA) – Cagnina (Belgia) 3:6, 6:3, 6:2
Daniel (Japonia) – Olivo (Argentyna, 8) 7:5, 7:5
Zopp (Estonia) – Maden (Niemcy)
Brown (Niemcy) -Smirnov (Ukraina, Q)
Janowicz (Polska, 6) – de Schepper (Holandia) 6:1, 7:6
Oliviera (Portugalia) – Mayer (Niemcy, 2
Gasquet miał wtedy 16 lat, został jednym z najmłodszych uczestników turnieju w Paryżu w historii, choć zdarzało się, że jego rówieśnik cały turniej nawet wygrywał. Uczynił tak Michael Chang w roku 1982.
Turniej w Paryżu był dla niego wyjątkowy z kilku powodów. Grając w parze z Tatianą Golovin wygrał w Paryżu turniej miksta. Do Szczecina przyjechał zatem co prawda dopiero 124. gracz w rankingu, zaledwie 18-letni, ale świeżo upieczony triumfator Rolanda Garrosa, dwukrotny juniorski triumfator Wielkiego Szlema, więc nie był to zwykły 18-latek.
Najmłodszy w TOP 100
W roku 2003 był już zawodnikiem pierwszej 100 rankingu, choć wciąż bez spektakularnych zwycięstw na dużych turniejach. Na tamten czas nie było młodszego tenisisty w pierwszej setce rankingu. Do Szczecina przyjechał w roku 2004 i wtedy nikt jeszcze nie mógł przewidzieć, że w zawodach występuje dwóch nastolatków, którzy za kilka lat stanowić będą o sile światowego tenisa.
Występ Gasqueta przeszedł praktycznie bez echa. 18-letni Francuz trafił w pierwszej rundzie na silnego Włocha Tomasa Tenconiego i przegrał z nim w trzech setach. Zdecydowanie lepiej wypadł o rok starszy Stan Wawrinka – w późniejszych latach trzykrotny triumfator turniejów Wielkiego Szlema.
Żaden zawodnik grający wcześniej w szczecińskim challengerze, nawet Juan Carlos Ferrero, nie zdołał skolekcjonować aż tylu wielkoszlemowych tytułów. Wawrinka w Szczecinie dotarł do ćwierćfinału, przegrał z solidnym, ale jednak z poważnymi tenisowymi ograniczeniami zawodnikiem Alexem Calatravą. To był wielokrotnie, raczej regularnie odwiedzający szczeciński challenger Hiszpan, ale bez większych osiągnięć. Na tamten czas jego umiejętności wystarczyły na zaledwie 19-letniego Wawrinkę.
Corretja i Mantilla
To był turniej, który zgromadził na starcie nie tylko dwie przyszłe gwiazdy, ale również dwie trochę przyblakłe, ale niegdyś z pierwszej dziesiątki tenisowego rankingu. Felix Mantilla i Alex Corretja, podobnie jak Gasquet przegrali jednak już w pierwszej rundzie.
Corretja stoczył wówczas jeden z najbardziej pamiętnych pojedynków. Jego mecz pierwszej rundy z Olivierem Patience z Francji miał być rozgrywany jako mecz dnia. Rozpoczął się z opóźnieniem, było coraz bardziej zimno i coraz mniej kibiców na trybunach kortu centralnego.
Po drugiej stronie obiektu odbywał się akurat tradycyjny koncert, który zgromadził znacznie szerszą publiczność od tej na korcie centralnym. Pokusa oglądania niegdyś gracza nr 2 na świecie przegrywała z narastającym zimnem. Koncert się zakończył, a obaj tenisiści cały czas grali.
O północy na korcie
Ich pasjonująca, trwająca długie trzy sety rywalizacja toczona była przy absolutnych pustkach na widowni, a zakończyła się grubo po północy przy przeraźliwym zimnie. To była dość kuriozalna sytuacja, bo jeden z najwybitniejszych tenisistów, jacy kiedykolwiek przyjechali na szczeciński turniej – Alex Corretja – rozgrywał swój pojedynek w dość anormalnych warunkach.
Gasquet już miesiąc po szczecińskim challengerze osiągnął swój pierwszy finał podczas turnieju ATP, swój pierwszy turniej wygrał rok później, tych zwycięstw skompletował całkiem sporo – wygrywał w aż 14 turniejach. W roku 2007 zajmował najwyższą pozycję w rankingu, był siódmy. Dwa lata później musiał się zmierzyć z sytuacją, która mocno zahamowała jego karierę i być może w dość znaczący sposób wpłynęła na dalszy jej przebieg.
Pogram na czwartek
Kort centralny
13.00: Jurgen Zopp – Yannick Maden
15.00: Dustin Brown – Artem Smirnov (q)
17.00: Gasquet (1) – Miralles
19.00: Drzewiecki/Gawron (q) – de Schepper/Olivo
Kort numer 1
14.00: Koolhof/Sitak (1) – Bednarek/Pel
16.00: Guido Andreozzi – Inigo Cervantes
Kort numer 2
14.00: Motti/Oliveira – Caruso/Giannessi
W 2009 roku tenisista z Béziers został zawieszony, ponieważ w jego organizmie wykryto śladowe ilości kokainy. Jak tłumaczył, stało się to poprzez pocałunek z kobietą, którą poznał w nocnym klubie w Miami.
– Zostałem napiętnowany – mówił Richard Gasquet w głośnym wywiadzie dla dwumiesięcznika „Society”. – To było straszne. Włączałem telewizor i byłem głównym tematem. Poszedłem do kiosku kupić
„L’Equipe” i na pierwszej stronie ujrzałem moją twarz i tytuł „Miami Vice”. Czułem się zmasakrowany – wspominał Gasquet, który musiał odbyć karę dwumiesięcznej dyskwalifikacji.
Nie jestem gejem
Tenisista w tym samym wywiadzie odniósł się też do dość częstych plotek o jego homoseksualnych skłonnościach. Wcześniej nigdy definitywnie nie kładł kresu doniesieniom o byciu gejem. Mówił jedynie, że nie ma dziewczyny, ale ma wielu przyjaciół. Zaznaczał przy tym, że przyjaciół-mężczyzn, ale że nie jest gejem. Wyrażał się o tym w taki sposób, że nie potrafił przekonać innych osób.
– Narkotyki i homoseksualizm to sprawy, które mnie nie dotyczą. Ci, którzy mnie dobrze znają, mówią, że jestem zbyt normalny, aby być gejem – mówił tenisista w tym samym wywiadzie.
Zaznaczył też, że żałuje, że nie urodził się wcześniej. Dla niego tenis z lat 80. był o wiele bardziej atrakcyjny. Tacy zawodnicy, jak McEnroe czy Connors, to byli gracze o zdecydowanie większym wachlarzu możliwości, tenis nie był wtedy jeszcze sportem tak bardzo siłowym, więcej było czasu i miejsca na technikę, prawdziwe piękno tej gry.
– Żałuję, że nie mogłem grać w czasach McEnroe’a i Connorsa – kontynuuje Gasquet. – Tenis wówczas był o wiele mniej fizyczny i tenisiści nie musieli uważać na to, co mówią. Teraz mamy Federera i Nadala. Ale co będzie, kiedy zakończą kariery? Są Raonić, Dimitrow czy Nishikori, ale to nie to samo. ©℗ Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser