Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Jak Szczech i Adamczuk powstrzymywali Holendrów

Data publikacji: 14 października 2017 r. 20:05
Ostatnia aktualizacja: 15 października 2017 r. 10:22
Piłka nożna. Jak Szczech i Adamczuk powstrzymywali Holendrów
 

W sobotę obchodzimy dwie okrągłe rocznice eliminacyjnych meczów reprezentacji Polski przeciwko Holandii, w których duży udział mieli piłkarze Pogoni

30 lat temu, w święto nauczyciela odbył się w Zabrzu mecz, który pogrzebał szanse piłkarskiej reprezentacji Polski na awans do finałowego turnieju mistrzostw Europy w RFN.

Polska reprezentacja prowadzona przez Wojciecha Łazarka przegrała z Holandią 0:2 (0:2), oba gole w pierwszej połowie meczu zdobył Ruud Gullit, a bramki reprezentacji Polski strzegł Marek Szczech.

5 lat później, czyli dokładnie 25 lat temu w Rotterdamie odbył się eliminacyjny mecz do piłkarskich mistrzostw świata, w którym Holandia zremisowała z Polską 2:2 (1:2), a cały mecz zagrał piłkarz beniaminka piłkarskiej ekstraklasy Pogoni Szczecin, Dariusz Adamczuk.

Świetny rok Pogoni

Rok 1987 nie był dobry dla reprezentacji Polski, ale za to znakomity dla Pogoni Szczecin. Drużyna pod wodzą Leszka Jezierskiego wywalczyła wicemistrzostwo Polski, grał bardzo ofensywnie, w całym sezonie zdobyła w 30 meczach aż 64 gole.

Pogoń byłą nową siłą w krajowym futbolu, ale w eliminacjach do mistrzostw świata grał regularnie tylko jeden jej piłkarz – Marek Ostrowski. Natomiast trzon reprezentacji olimpijskiej tworzyli właśnie gracze ze Szczecina.

Do reprezentacji prowadzonej przez trenera Zdzisława Podedwornego powoływani byli: Marek Szczech, Krzysztof Urbanowicz, Kazimierz Sokołowski i Marek Leśniak. Każdy z nich miał już też za sobą debiut w pierwszej reprezentacji Polski.

To była przedziwna sytuacja w polskim futbolu. Szanse na awans do finałowego turnieju mistrzostw Europy straciła pierwsza reprezentacja, a ponieważ wielu piłkarzy mogło grać zarówno w pierwszej drużynie, jak i olimpijskiej, to uznano, że priorytet ma ta druga.

Z tego między innym powodu częściej do olimpijskiej reprezentacji powoływany był Marek Leśniak i gdyby nie obowiązujący wówczas przepis, to z całą pewnością dziś jego dorobek w reprezentacji byłby znacznie bardziej okazalszy, niż 20 występów i 10 goli.

Dwa mecze w dwóch drużynach

Ciekawą historię z tego powodu zapisał wspomniany wcześniej Marek Szczech. 14 października 1987 roku bronił w bramce pierwszej reprezentacji Polski w eliminacyjnym meczu do mistrzostw Europy z Holandią, natomiast dwa tygodnie później był już bramkarzem kadry olimpijskiej meczu rozgrywanego w Szczecinie przeciwko Danii.

W meczu przeciwko Holandii w wyjściowym składzie grał 31-letni wówczas Marek Szczech, natomiast w roli rezerwowego wystąpił Czesław Jakołcewicz, wtedy gracz Lecha Poznań, ale rozpoczynający swoja karierę najpierw w Arkonii, a następnie wypromowany w Stali Stocznia.

Dla Szczecha był to drugi występ w pierwszej reprezentacji kraju, debiutował niespełna miesiąc wcześniej w towarzyskim spotkaniu z Rumunią, wygranym 3:1. To był już zmierzch kariery fenomenalnego i niezwykle lubianego bramkarza. Grał bardzo efektownie, czasem wręcz w sposób efekciarski. Dzięki temu zyskiwał szacunek i był bardzo popularny.

Bilans meczów w pierwszej reprezentacji zatrzymał się na dwóch, ale ten rozegrany w Zabrzu był wyjątkowy. Polska przegrała z rodzącą się siłą światowego futbolu. Holandia 8 miesięcy później sięgnęła po mistrzostwo Europy praktycznie z tymi wszystkimi piłkarzami przeciwko którym mierzył się bramkarz Pogoni. To był nie tylko Gullit – zdobywca dwóch goli, ale także; Marco van Baasten, Ronald Koeman, Hans van Breukelen, prowadzeni przez słynnego szkoleniowca Rinusa Michelsa.

Olimpijczycy w Rotterdamie

Rok 1992 był wyjątkowy zarówno dla reprezentacji Holandii, jaki reprezentacji Polski. Ta pierwsza dotarła do półfinału mistrzostw Europy, a polski zespół do finału Igrzysk Olimpijskich.

Polski zespół eliminacje do mistrzostw świata rozpoczął od wygranej z Turcja 1:0, ale w Rotterdamie przeciwko Holandii miało już nie być tak łatwo. Trener Andrzej Strejlau do wyjściowego składu desygnował czterech olimpijczyków, a jednym z nich był Adamczuk.

Dla wychowanka Pogoni to był trzeci występ w pierwszej reprezentacji, ale dopiero pierwszy o stawkę i to przeciwko tak znakomitej drużynie, jednej z najlepszych na świecie w składzie z Gullitem, Rijkardem, van Baastenem, Bergkampem.

To właśnie olimpijczycy: Koźmiński i Kowalczyk zdobyli po jednej bramce wyprowadzając polski zespół już w 20 minucie na prowadzenie 2:0. Wygranej nie udało się utrzymać, ale remis z tak klasowym rywalem też wtedy uznano za wynik znakomity.

To był ostatni występ w reprezentacji Włodzimierza Smolarka, powołanego przez trenera Strejlaua w trybie awaryjnym. 35-letni piłkarski weteran grywał wówczas w holenderskim Utrechcie, a nasz szkoleniowiec słusznie uznał, że może się przydać. Smolarek mógł rozstrzygnąć o losach meczu, ale nie wykorzystał przy stanie 2:2 sytuacji sam na sam. (par)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2017-10-15 10:19:46
Przepraszam w ferworze to ja się pomyliłem nie chochlik tylko żle przeczytałem zamiast jak to Jan w artykule.
guciu
2017-10-15 10:06:59
Bramkarz Pogoń Szczecin miał na imię Marek Szczech się nazywał pomyłka nie Jan jakiś chochlik się wdarł.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA