Czasy, gdy do nauczyciela w szkole średniej zwracano się per „panie profesorze” odchodzą powoli do lamusa. Teraz używa się formy proszę pani, proszę pana, albo nawet pani Jolu, panie Karolu, co starszych nauczycieli, a przynajmniej ich część, nawet oburza. Norma grzecznościowa, która przez lata była niczym wzorzec z Sevres, zanika. I jest to nieuniknione, chyba że zostałaby zatrzymana jakimś odgórnym, rygorystycznym zaleceniem. Ale to raczej nie wchodzi w grę.
Cywilizacja goni przecież na złamanie karku, w ciągu ostatniego półwiecza, „osiągnęła” podobno więcej, niż przez poprzednie tysiąclecia. Tempo jest oszalałe, a przynajmniej część tych zdobyczy cywilizacyjnych może się przyczynić do jej upadku. Bo już trudno, używając młodzieżowego języka, to wszystko ogarnąć. Ale zostawmy te ogólniejsze dywagacje na temat cywilizacji i wróćmy do zmian, które wywołuje w codziennym życiu szkoły. Normy grzecznościowe, to tylko wierzchołek góry lodowej. A wywołały je w dużej mierze... nowe technologie, które, co zupełnie zrozumiałe, wdarły się szerokim strumieniem do oświaty wszystkich szczebli.
Młodzi ludzie mają te technologie, komputery, smartfony i wszystkie tego typu ustrojstwa, w jednym palcu i można powiedzieć, że wręcz wyssały je z mlekiem matki. Ich nauczyciele zaś, poza informatykami i nielicznymi wyjątkami, już niekoniecznie. I to jest jeden z powodów tytułowego skracania dystansu. Niektórzy pedagodzy, szczególnie ci, którzy wiedzą, że nigdy nie opanują tych nowych technologii i urządzeń w stopniu większym niż podstawowy, nie chcąc narażać się z tego powodu na żarciki, uśmieszki i kpiny, przekraczają jeszcze niedawno nieprzekraczalny dystans nauczyciel - uczeń, by utrzymać z nimi kontakt, a często także, by wykorzystać ich technologiczną sprawność. Ba, jak mówi jedna z moich koleżanek - nauczycielek, niektórzy z nich wręcz się uczniom podlizują, co jeszcze całkiem niedawno wydawało się nie do pomyślenia. Jeżeli już dochodziło do lizusostwa, to w przeciwnym kierunku.
Ale, jak się okazuje, to nie jest jedyny powód. Bo skracanie dystansu i zmieniająca się, pędząca w oszalałym tempie do przodu (ale czy na pewno tylko tam?) cywilizacja kręci się wokół kasy. Uczniów coraz mniej, więc trzeba ich hołubić, także skracaniem dystansu, bo gdy zechcą zmienić szkołę, to kasy także będzie mniej...
Marek Osajda, dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego".