Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Po tragedii na Regaliczce

Data publikacji: 23 lutego 2017 r. 10:57
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:29
Po tragedii na Regaliczce
 
Dokładnie o godz. 13.09 o wypadku zostało powiadomione pogotowie ratunkowe. Zadzwonił mężczyzna, który usłyszał wołanie o pomoc.

– Słyszał krzyk „ratunku” i pobiegł w kierunku wody – opowiada Elżbieta Sochanowska, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. – Zobaczył tonącego chłopca i od razu wezwał pomoc.

Pogotowie na miejsce wysłało specjalistyczną karetkę. Dyspozytor powiadomił też inne służby: policję, straż pożarną, wodne pogotowie ratunkowe. O godz. 13.16 na miejsce zdarzenia dociera karetka. Chwilę później są tam już wszystkie służby ratownicze. Trwają poszukiwania chłopca. Udało się go odnaleźć dość szybko.

– Zespół ratunkowy rozpoczyna akcję reanimacyjną – opowiada rzeczniczka. – Ale już w jej trakcie nasz dyspozytor otrzymuje informację, że pod wodą prawdopodobnie jest drugie dziecko. Wysyła więc kolejną karetkę.

Nurkowie natychmiast rozpoczęli poszukiwania drugiego chłopca.

– Dopiero na miejscu świadkowie mówili, że był jeszcze drugi – mówi bryg. Czesław Pawłowicz, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie, w której służą nurkowie. – Akcja była trudna, bo to bardzo zamulony akwen, dużo też w nim kijów i innych zaczepów, na które natyka się nurek. A drugi chłopiec był już daleko od przerębli.

O godz. 15.45 starszy chłopiec trafił do szpitala przy ul. Unii Lubelskiej. Na miejscu tragedii trwała wtedy walka o życie młodszego z chłopców. O godz. 16 został przewieziony do szpitala na Pomorzanach. Później do tej placówki przetransportowano z ul. Unii Lubelskiej również starsze dziecko. Potrzebna była pomoc kardiochirurgów.

Stan chłopców był bardzo ciężki. Do nocy trwała walka o ich życie. Niestety w nocy nadeszła najgorsza wiadomość.

– Mimo starań i wysiłków lekarzy chłopców nie udało się uratować – poinformowała Bogna Bartkiewicz, rzeczniczka szpitala. – Ich serca nie podjęły pracy. Rodzina jest objęta opieką szpitalnego psychologa. Ze względu na spokój i dobro rodziny jest to jedyny komentarz, jakiego udzielamy na ten temat.

Policja cały czas ustala, jak doszło do tego, że chłopcy znaleźli się nad wodą, a następnie weszli na lód, który się pod nimi załamał. Jak podaje Przemysław Kimon, rzecznik zachodniopomorskiej policji, na terenie działek przy ul. Kotwicznej dzieci były z babcią, a nie jak wcześniej podawano – z ciocią. Kobieta znajduje się w szpitalu, nie została jeszcze przesłuchana. Chłopcy pochodzili ze Szczecina, byli kuzynami. Wcześniej pojawiała się informacja, że byli braćmi.

– Musimy ustalić całą chronologię zdarzeń, ale potrzebne są nam zeznania świadków, członków najbliższej rodziny. Z wiadomych względów przesłuchanie niektórych z nich w tej chwili nie jest możliwe – mówi Przemysław Kimon.

Według wstępnych, niepotwierdzonych ustaleń dzieci miały pójść pograć w piłkę, a ta wpadła im na lód. Sprawą zajmie się prokuratura, wszczęto postępowanie przygotowawcze. Celem śledztwa będzie ustalenie szczegółowych okoliczności oraz kwestia ewentualnej odpowiedzialności osób, które sprawowały opiekę nad dziećmi.

Od początku ferii służby przestrzegają przed wchodzeniem na lód. Zwłaszcza teraz, gdy temperatura jest dodatnia i chociaż lód wciąż utrzymuje się na powierzchni wody, to jest on coraz bardziej cienki i kruchy. Dzień przed tragicznymi wydarzeniami szczecińska policja i WOPR prowadziły szkolenia ratownicze na Rusałce.

(sag, szymw)

Fot.: Ryszard PAKIESER

Na zdjęciu: wtorkowa akcja ratownicza służb w rejonie działek przy ul. Kotwicznej nieopodal Regaliczki.

 

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

50+
2017-02-24 09:28:32
to nie jest wina babci tylko prezesa dzialek który przymyka oko na osoby mieszkające na dzialkach
Tragedia
2017-02-23 12:32:14
Rodzice powinni uczyć dzieci, że pod żadnym pozorem przenigdy nie wolno wchodzić na lód!!! Gdy wpadnie tam piłka, należy niezwłocznie powiadomić dorosłych, którzy podejmą decyzję o sposobie jej wydobycia lub pogodzenia się z jej utratą. Dzieci są bezmyślne, a w grupie to zachowanie jeszcze bardziej się pogłębia. To dorośli powinni pokazywać dobro i zagrożenia życia codziennego.
Przykra sprwa...
2017-02-23 12:08:47
Jak to zwykle bywa, Babcia byla juz "bezradna"... wobec tak duzych chlopakow !!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA