– Nie chcę, żeby ktokolwiek przeze mnie w Prawie i Sprawiedliwości cierpiał – mówi Dariusz Kłos i składa rezygnację ze stanowiska dyrektora oddziału regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Szczecinie. Równocześnie zapowiada, że będzie walczył w sądzie o dobre imię.
Dariusz Kłos objął stanowisko szefa ARiMR-u w Szczecinie niespełna miesiąc temu. Teraz odchodzi w atmosferze, jak sam to określa, nagonki politycznej. Jego rezygnacja ma związek z publikacjami „Gazety Wyborczej”, która przypomniała, że nowy dyrektor rolniczej agencji, związany z PiS, jest – według prawomocnego wyroku sądu – kłamcą lustracyjnym. W latach 80. miał on współpracować z Wojskową Służbą Informacyjną.
D. Kłos zapewnia, że jest niewinny i na nikogo nigdy nie donosił. Podkreśla, że pierwszy wyrok sądu był dla niego korzystny.
– Zostałem uniewinniony. Jednak druga instancja mnie skazała, mimo że IPN nie przedstawił dodatkowych dowodów – mówi D. Kłos.
Na pytanie, dlaczego nie odwoływał się od wyroku, który zapadł w 2012 roku, odchodzący dyrektor odpowiada:
– Ten okres był dla mnie trudny, bo akurat wychodziłem z choroby nowotworowej, wtedy się bardziej koncentrowałem na tym, żeby żyć niż żeby się procesować. Z niewielkiej renty trudno byłoby mi też opłacić adwokata.
Politycy PiS podkreślają, że z ARiMR-u odchodzi ceniony fachowiec.
– Dariusz Kłos został dyrektorem agencji nie dlatego, że jest partyjnym kolegą, ale dlatego, że zna się na rolnictwie. Za czasów naszych pierwszych rządów był dyrektorem Zachodniopomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Barzkowicach – przypomina Leszek Dobrzyński, szef PiS w Szczecinie. W rozmowie z „Kurierem” dodaje, że widział teczkę D. Kłosa w IPN i wierzy w niewinność kolegi, z którym przed laty działał w podziemiu.
We wtorek (9 bm.) D. Kłos w Warszawie złoży rezygnację ze stanowiska. Zapowiada, że wystąpi o kasację wyroku uznającego go za kłamcę lustracyjnego.
– Przeżyję to jeszcze raz, ale udowodnię, że nigdy z nikim nie współpracowałem – dodaje odchodzący dyrektor.©℗
(żan)