Sobota, 27 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Brydż. Szczecinianie w ekstraklasie

Data publikacji: 15 marca 2017 r. 12:01
Ostatnia aktualizacja: 19 marca 2017 r. 21:20
Brydż. Szczecinianie w ekstraklasie
 

Rozmowa z Mirosławem Chwalko z beniaminka brydżowej ekstraklasy ZOIM-Fiori

Drużyna brydża sportowego ZOIM-Fiori Szczecin awansowała do ekstraklasy i z tej okazji o rozmowę poprosiliśmy Mirosława Chwalko, który nie tylko ten zespół prowadzi, ale też go sponsoruje oraz w nim gra.

– Jak wyglądała walka o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej?

– Od sześciu lat nasz klub występował w 16-zespołowej Grupie Północnej państwowej I ligi, rozgrywanej pod auspicjami Polskiego Związku Brydża Sportowego i już w poprzednim sezonie był bardzo bliski awansu, a udało się to dopiero w tym roku dzięki wywalczeniu II miejsca na koniec rozgrywek. Ligowe zmagania odbywały się podczas 3-dniowych zjazdów, trwających od piątku do niedzieli, w pięknym ośrodku nad jeziorem w Skorzęcinie koło Gniezna, a graliśmy systemem „każdy z każdym”. Szczecin odzyskał ekstraklasę po około 40 latach, bo wcześniej z powodzeniem grywała w niej Pogoń.

– Czy w ekstraklasie grać się będzie podobnie jak w I lidze?

– Jest wiele podobieństw, a 16 najlepszych polskich drużyn rozpocznie rywalizację jesienią. W I rundzie, zwanej robin, odbędą się trzy weekendowe zjazdy, najprawdopodobniej w Warszawie. Następnie nastąpi podział i najlepsi walczyć będą o mistrzostwo Polski, a inni o prolongatę ligowego bytu. Naszym zadaniem jako beniaminka, będzie utrzymanie się w elitarnym gronie.

– Kto wywalczył awans?

– Teoretycznie do gry wystarczy czterech zawodników, ale biorąc pod uwagę napięty terminarz oraz wahania formy i przypadki losowe, nasz zespół składa się z 10 osób. Oprócz mnie drużynę prowadzi i sponsoruje oraz w niej gra Andrzej Wasylko, a ponadto występują: Rafał Gardzielewski, Paweł Jassem, Paweł Kolwicz, Jacek Sikora, Ryszard Smejda, Piotr Wasylko, Paweł Woźnicki oraz wicemistrz Europy juniorów i reprezentant Polski – Sławomir Niajko.

– Czy po sukcesie planujecie transfery?

– Musieliśmy dokonywać ich już wcześniej, by grać na poziomie I ligi, gdyż Polska jest brydżową potęgą i mamy wysoki poziom rozgrywek. Dlatego tylko połowa drużyny jest szczecińska, a są też zawodnicy z Warszawy, Wrocławia, Gdańska i Poznania. Powinniśmy pomyśleć o transferach, by nie być przysłowiowym chłopcem do bicia. Ewentualne wzmocnienia uzależnione są także od tego, kto z obecnego składu zadeklaruje gotowość gry na wszystkich ekstraklasowych zjazdach. Problemy z czasem może mieć przykładowo profesor Politechniki Poznańskiej Paweł Kolwicz.

– Czy brydż jest drogim sportem?

– W porównaniu do piłki nożnej śmiesznie tanim, ale nie otrzymujemy żadnych dotacji i za wszystko sami płacimy. Gra w I lidze kosztowała rocznie 20 tysięcy złotych, na co składały się koszty hoteli i przejazdów oraz opłaty regulaminowe. Ekstraklasa będzie zapewne trochę droższa…

– Jak wygląda ligowy mecz brydżowy?

– Spotkanie składa się z 12 rozdań, a drużyny grają w dwóch pokojach, jedna para w otwartym i drugi duet w zamkniętym. W tym pierwszym mogą przebywać kibice, a jest ich zwykle sporo, zaś jeszcze większe grono kibicuje regularnie przez internet. W drugim pokoju oprócz zawodników jest tylko sędzia. To czy przyjdzie dobra karta, nie ma praktycznie wpływu na wynik, bo gdy w jednym pokoju mamy bardzo dobre karty, to identyczne ma nasz przeciwnik w drugim pokoju. Więc o wyniku decyduje porównanie gry w obu pokojach, czyli kto z danej karty więcej ugra.

– Licytacja licytacją, ale można przekazać partnerowi, że ma się trzy króle pocierając nos, lub w przypadku dwóch asów złapać się za lewe ucho…

– To nie jest w duchu fair-play, a ponadto nie pozwalają na to zasady gry, gdyż partnerzy siebie nie widzą, siedząc w specjalnych boksach. Mało tego, nawet specjalne odzywki licytacyjne nie mogą mieć ukrytych tajemniczych znaczeń, bo przeciwnik może zapytać, co ja przez daną odzywkę rozumiem i muszę mu udzielić wyjaśnień.

– Czy potrzebne są wam treningi?

– Są niezbędne i to codziennie co najmniej po trzy godziny. Jeśli dodam, że przeważnie odbywają się w nocy i nie kończą przed północą, to myślę, że w mało której dyscyplinie sportowcy zdecydowaliby się na taki reżim. Bazą są teoretyczne książki i opracowania, ale podstawą jest dopasowanie systemów gry partnerów, a do tego najlepiej nadaje się rzeczywista rozgrywka. W praktyce rywalizujemy więc w naszym zamkniętym brydżowym światku w internecie on-line, ale nie z robotem, tylko z żywymi ludźmi. Świetnym treningiem jest też gra w tradycyjnych turniejach, ale tych na odpowiednim poziomie nie jest zbyt dużo, a w naszym województwie to praktycznie raz na rok Mityng Bursztynowy w Szczecinie oraz Memoriał Janiny Wielkoszewskiej w Stargardzie.

– Jak rozpoczęła się pańska przygoda ze sportową rywalizacją w karty?

– Przed około czterdziestu laty, gdy pracowałem w ESPEBEPE, w siedzibie firmy przy ulicy Storady odbywał się rekreacyjny turniej brydżowy, jakich wiele było w tamtych czasach, a dziś rozgrywki się niestety skomercjalizowały. Gdy wtedy zacząłem obserwować zmagania brydżystów, tak mnie to zaabsorbowało, że do dziś jestem pasjonatem tej gry.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Mistrzostwo Polski
2017-03-19 21:17:06
To za jakieś 100-200 tys można mieć mistrzostwo polski (pewnie kontrakty dla zawodników są śmiesznie niskie? ), po co wywalać kasę na kopaczy. Szczecin mistrzem Polski może być
Mucha
2017-03-15 13:04:08
i to jest prawdziwa dyscyplina sportowa, a nie piłka nożna , tenis ani siatkówka.ZOIM Fiori do boju !

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA