Czy były prezydent B. Komorowski powinien wpłacić do budżetu państwa około 200 mln złotych, które – za jego przyczyną – wydano na, jak twierdzą niektórzy, ekstremalnie głupie referendum o JOW-ach, finansowaniu partii i rzekomym rozstrzyganiu spraw na korzyść podatnika? Jeśli tak, to dołożyć się do tego powinni także wszyscy senatorowie, którzy głosowali za zorganizowaniem takiego referendum. W końcu wydali publiczne pieniądze na jeden z odprysków nerwowej dla Bronisława Komorowskiego kampanii wyborczej w ostatnich wyborach prezydenckich.
Decyzja o referendum w sprawie między innymi JOW-ów była jak strzał rozpaczy czującego swą porażkę urzędującego wówczas prezydenta. Czy jednak koszty tego nerwowego ataku ponosić ma polski podatnik, obłudnie zresztą pytany w referendum, czy wątpliwości w jego sprawach podatkowych urzędy skarbowe mają rozstrzygać na jego korzyść? To naprawdę szczyt perfidii. Teraz wszyscy, a zwłaszcza tak zwani eksperci, narzekają, że referendum było niepotrzebne, głupie i kosztowne. Cóż więc zostało zwykłemu podatnikowi? Teraz, by obniżyć sobie ciśnienie, może co najwyżej wyłączyć telewizor... W październiku – zagłosować, a do końca maja 2016 roku – złożyć w swoim urzędzie skarbowym właściwy PIT. Były prezydent i tak pieniędzy nie odda. Senatorowie tym bardziej. Straciliśmy około 200 mln złotych m.in. z naszych podatków. Może powinniśmy domagać się odliczeń podatkowych? Wątpliwości to nasz, podatników, atut. Podobno. No dobrze, dość tych snów na JOW-ie...