Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Igrzyska naszych

Każdego dnia oczy prowadzących w TVP programy związane z igrzyskami w Rio błyszczą tą samą nadzieją: Może to dziś, zaraz, ten upragniony medal dla naszych!

Klimat oczekiwania media napędzały już przed Rio. Liczono, ile medali przypadnie Polsce, wskazywano tych, którzy przywiozą je na pewno, napawano się, że będzie ich więcej niż na poprzednich igrzyskach, zapewniano, że czeka nas medalowe żniwo, bo polski sport przeżywa prawdziwy renesans.

Gdy piszę te słowa, mamy raptem jeden brąz, choć wierzę, że polscy sportowcy zdobędą kolejne medale. Są szanse.

Rzecz w tym, że sprowadzenie igrzysk olimpijskich do emocji związanych z pytaniem, ile medali zdobędą nasi? – odbiera im smak i sens. I rodzi frustrację, bo polskie porażki odbieramy jak niezasłużoną karę dla nas samych; złośliwość i lekceważenie nas, kibiców.

Winne są i same igrzyska. Impreza moloch, już nie do ogarnięcia w całości, a choćby w części. Dlatego nie tylko my, Polacy, śledzimy transmisję pod kątem „swoich”, oglądając tylko te relacje, w których można ich zobaczyć. W efekcie igrzyska rozpadają się na setki narodowych narracji, w których każdy widzi tylko swój kawałek opowieści. Łudząc się, że „nasze” triumfy wzbudzają podziw innych. Tyle że inni zajęci są w tym czasie własnymi.

I tak igrzyska, zamiast łączyć, dzielą.