Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

I po co nam to było?


Piłkarski zespół Legii reprezentuje nasz kraj w Lidze Mistrzów. Wejście do tak elitarnego grona poczytywano u nas za sukces, podliczano pieniądze, jakie z tego tytułu do warszawskiego klubu trafią i liczono lata, jakie minęły od ostatnich występów polskiej drużyny klubowej na europejskich salonach. Mówiono o widocznych postępach w rozwoju naszej piłki nożnej i o futbolowym święcie.
Pierwszy mecz Legia przegrała u siebie 0:6, a drugi na wyjeździe 0:2. Komentatorzy podczas telewizyjnej transmisji snuli marzenia, by udało się strzelić choć jednego gola. Oto miara naszych ambicji i szans. Trochę śmiechu, trochę wstydu.
Skala kompromitacji wzrosła bardzo szybko, bo następny mecz w Warszawie 
(z wielkim Realem Madryt, 2 listopada) Legia rozegrać ma przy pustych trybunach. To kara za zachowanie publiczności podczas pierwszego meczu, głównie za to, że kibice Legii wznosili rasistowskie okrzyki. Warszawski klub czuje się tą decyzją skrzywdzony i dowodzi, że były to okrzyki obraźliwe pod adresem kibiców Borussii, ale nie miały charakteru rasistowskiego. Legia będzie się odwoływać i liczy na złagodzenie sankcji. Ma nadzieję, że zmiana kwalifikacji z „rasistowskich” na „obraźliwe” rozwiąże problem i znów wszyscy będą mogli bawić się wesoło. Beztrosko. Spontanicznie. Uważa, że delegat UEFA zagalopował się w interpretacjach i że wcale nie było bardzo strasznie, a tylko trochę. A takie trochę – to przecież wolno, nie?
To przypadek, że akurat padło na mecz z Realem. Ale tym więcej będzie wstydu (naszego) i śmiechu (nie naszego). Całą radość i dumę z awansu już diabli wzięli…