Były dyrektor Pogoni Szczecin Andrzej Rynkiewicz z uwagą, ale i niepokojem oglądał mecze swojego ukochanego klubu w rundzie jesiennej. W rozmowie z „Kurierem” ocenił, co mu się podobało i czego najbardziej brakuje podopiecznym Thomasa Thomasberga.
– Pogoń zajmuje na razie 11. miejsce w tabeli, ale bliżej jej do strefy spadkowej niż do drużyn walczących o europejskie puchary. Jest pan zaskoczony?
– Jestem i trochę się zawiodłem. Jeśli chodzi o grę, to długimi okresami w większości meczów było niezła, ale skuteczność jest wręcz katastrofalna. To wręcz nieprawdopodobne jak Pogoń w meczach z Jagiellonią i Radomiakiem nie wykorzystywała sytuacji. Nie mogę racjonalnie wytłumaczyć jak Benjamin Mendy, klasowy piłkarz, który otrzymał idealne podanie od Kamila Grosickiego na swoją lepszą, lewą nogę na piątym metrze od bramki i pudłuje. Nie można liczyć, że Grosik pociągnie grę przez cały sezon. Stara się jak może, ale jego wydolność jest jaka jest i poza tym nie ma wsparcia. Wcześniej je miał, bo gdy zagrał dobrą piłkę to Koulouris wykorzystał podanie.
– Czy oczekiwania kibiców, by portowcy walczyli o podium, nie były zbyt wygórowane? Pamiętajmy, że Alex Haditaghi przejął klub od Jarosława Mroczka z 60-milionowym długiem...
– Większość kibiców oczekiwała zbyt wiele. Ja byłem sceptyczny, ale liczyłem na solidną grę i miejsce w pierwszej szóstce tabeli. Czułem podskórnie, że nowi zwodnicy wyskoczą i zaczną dobrze, a później przyjdzie kryzys. Zmiana środowiska czy klimatu musiała się na nich odbić i rzutuje na grę i skuteczność. Juwara zaczął dobrze, więc wydawało się, że mamy skrzydłowego z prawdziwego zdarzenia i co. Wszystko pękło jak bańka mydlana.
– O Juwarę jeszcze spytam, bo głośno o nim. Czy Pogoni potrzebna była aż taka rewolucja kadrowa, bo poprzedni trener Robert Kolendowicz mówił o potrzebie 2-4 wzmocnień?
– Przyszedł nowy właściciel z inną wizją i zastał klub mocno zadłużony. Moim zdaniem trochę naprędce dokonał transferów. Wymieniłem już Juwarę, który jest trochę dziki i grą przypomina mi Wędrychowskiego, ale i Mukairu ma duże możliwości. Nie da się przebudować zespołu szybko i bezboleśnie jeśli przyszło dziewięciu piłkarzy, a i tak w pierwszym składzie wychodzi często jeden Polak.
– Juwara na trzy dni przed meczem pucharowym z Legią był widziany w klubie nocnym wraz z dwoma kolegami, Morem N’Diaye i Dimitriosem Keramitsisem. Zdjęcie zostało opublikowane w mediach. Jak pan podchodzi do takich sytuacji jako były kierownik Pogoni, bo zapewne miał pan do czynienia z trudnymi charakterami?
– To są młodzi ludzie, mam na myśli szczególnie tych nowych. Trochę z innym temperamentem, ale często podchodzą zbyt luźno do swoich obowiązków. Jednak nie można też zabraniać młodym ludziom wyjścia do klubu, wypicia drinka bezalkoholowego, oczywiście wszystko w rozsądnych granicach. Na 48 godzin przed meczem nie może być mowy o zarwanej nocy. Dlatego nie robiłbym z tej wizyty w klubie nocnym wielkiej sensacji. Natomiast jeśli piłkarz przekroczy przyjęte normy zachowania, to obowiązuje go regulamin klubowy i odpowiednie kary. Zdarzyło się w mojej pracy, że zadzwonił do mnie wieczorem jeden z piłkarzy i powiedział, żebym przyjechał, bo jest w strasznym dołku psychicznym. Pojechałem, porozmawialiśmy, wypiliśmy po kielichu, co nie przeszkodziło, że w najbliższym meczu był jednym z najlepszych na boisku. Może zagranicznym zawodnikom powinno się zapełniać czas wzorem prezesa Kinga Krzysztofa Króla, który zaprasza piłkarzy na mecze koszykarzy. Co niektórzy z nich, mieszkający tu bez rodzin, mają robić poza treningami...?
...
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
Jerzy CHWAŁEK