Moje obserwacje z minionego weekendu potwierdzają dziejącą się na naszych oczach rewolucję w przyrodzie. Nie powolną ewolucję, a rewolucję właśnie. Bo to wszystko dzieje się szybko. Bardzo szybko, za szybko. Nie jesteśmy w stanie na to tempo skutecznie zareagować. Jesteśmy ciągle z tyłu. Dlatego boli widok pięknego, okazałego grabu, który dosłownie w ciągu tygodnia stracił, oczywiście z braku wody, wszystkie liście. Bolą zaatakowane niespodziewanie przez szkodniki bukszpany, które w ciągu zaledwie kilku dni brązowieją, tracąc zieleń i życie. Bolą umierające masowo wiązy i widok lecących przy byle podmuchu liści w szczecińskim parku Żeromskiego, a pewnie i w wielu innych podobnych miejscach. Z różnych dostępnych źródeł wynika, że roczne zasoby przyrody matki Ziemi, wykorzystujemy w pół roku z niewielkim okładem. I niczego z tego ogromnego kredytu nie oddajemy. Ale przecież każdy kredyt prędzej czy później trzeba spłacić. Bo jeżeli nie, to… co?
Marek Osajda