Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Ciągle inne światy

Data publikacji: 2016-06-14 12:14
Ostatnia aktualizacja: 2016-06-15 16:18

To był prawdziwy pogrom, a jego ofiarami byli moi licealni koledzy, którzy dojeżdżali do szkoły z mniejszych miejscowości. Oczywiście nie wszyscy, ale większość z nich wyraźnie odstawała poziomem wiedzy, umiejętnością wypowiadania się i pisania, od tych „ miastowych”. Już po pierwszym okresie nauki w pierwszej klasie, kilku z nich zrezygnowało. Nie wytrzymali poziomu kształcenia, a raczej trudno było im do niego dojść, bo mieli spore braki. Na koniec roku, to głównie oni stanowili aż 17 - osobową grupę tych, którzy nie otrzymali promocji. Traktowano ich tak samo, jak wszystkich, nikt się nimi troskliwiej nie zajął.

W większości zrezygnowali z dalszej nauki w liceum, przenosząc się do szkół zawodowych. Trudno w to uwierzyć, ale tak było. Prawie połowa mojej klasy „została" na drugi rok. Później już takiego pogromu nie było, zaś maturę z naszej mocno przerzedzonej gromadki zdali wszyscy. Na studiach największy przesiew także dotyczył pierwszego roku. Na kolejnych odpadali także nieliczni. To było wiele lat temu, ale pamiętam, że różnica między tymi co z miasta, a tymi z mniejszych miejscowości była wyraźna. I nie chodzi tu o ubiór, zachowania, ale to, co wynieśli ze szkół, do których chodzili.

Naiwnie sądziłem, że wraz z upływem lat, większą dostępnością do dóbr wszelakich, w tym i do edukacji, te różnice zostały jeśli nie całkowicie zniwelowane, to przynajmniej mocno zmniejszone. Okazało się jednak, że wcale nie są takie małe. Wyczytałem gdzieś, że tymi różnicami, albo bardziej fachowo „dysproporcjami oświatowymi” na naszym podwórku, zaniepokoili się unijni urzędnicy. Postanowili wydać im walkę i „wyrównać szansę”. I wykładają na ten cel dużą kasę, która ma służyć „ podnoszeniu kluczowych kompetencji uczniów oraz wykorzystaniu ich kreatywności.” To akurat brzmi bardzo ogólnie, ale chodzi tu między innymi o indywidualne podejście do ucznia, który może być wybitnie zdolny, ale jeszcze nieukierunkowany. Ale także takie indywidualne podejście potrzebne będzie także w stosunku do uczniów, którzy mają problemy. W tym, co wyczytałem  zbudowało mnie jednak coś innego, co nazwano „wsparciem dla ucznia młodego”. Tym mianem określa się uczniów pierwszej i czwartej klasy szkoły podstawowej i pierwszej gimnazjalnej. To są klasy „progowe”, w których wymagane jest większe wsparcie ze strony szkoły i nauczycieli niż w klasach następnych. Gdyby moi koledzy w pierwszej licealnej mieli takie wsparcie, to na pewno do wspomnianego pogromu by nie doszło...

Komentarze

Jarun
2016-06-15 16:17:23
Dodam, że ponarabiali szkółki z śmiesznymi niby zawodami, tytułami - a tak naprawdę, nikomu na rynku pracy taki magister nie potrzebny. To są oszuści ubrani w togi i mieniący się pedagogami. Zwykli naciągacze i złodzieje. Złodzieje czasu i pieniędzy.
czytelnik
2016-06-15 15:27:22
Dziś po tych zawodówkach / do których "odpadli" ze wspaniałego liceum/ mają poszukiwane zawody, pełne ręce roboty i przebierają w ofertach pracy - w odróżnieniu od wielu magistrów nie radzących sobie z prostą suwmiarką. Więc selekcja wyszła im jak najbardziej na dobre. Co więcej na dobre wyszło to również wszystkim korzystającym dziś z usług Pańskich kolegów. Niestety nie wszystkich ta selekcja dopadła i dziś musimy sobie radzić z matołowatymi nauczycielkami naszych dzieci, albo lekarzami o mentalności wiejskiego weteryNIArza (po tatusiu).
Jarun
2016-06-15 15:09:26
Przemyślenia licealisty :-) W mojej klasie, gdzie chodzili miastowi a także ze wsi, najlepszym uczniem był chłopak z małej wsi. Fenomen? Nic podobnego. W klasie było troje uczniów i nie było, że się uda, że nie będzie pytany, że nauczyciel nie ma czasu dla ucznia, że poszedł na wagary. Wszystko zależy od nauczycieli i uczniów. Podstawa: uczeń nie może być głodny, a 200 tys. dzieci w Polsce jest niedożywionych a jakiś śmieć z ministerstwa mówił o jedzeniu śmieciowym. Wójt na wsi ma pensję 15 tys. zł i w władzę nad dyrekcją szkoły. Szkoła jest własnością urzędnika-wójta. I to jest chore, patologia. Ważniejsze są jednak miesięcznice, niż naprawa chorego systemu oświaty.
Quistorp
2016-06-14 22:59:57
W.CZ, SZANOWNY PANIE REDAKTORZE. Z CAŁEGO TEKSTU WYWNIOSKOWAŁEM DUSZĘ, I TĘSKNOTĘ, DO OPIEKUŃCZOŚCI NAD ZDOLNYMI A JENAK ZUBOŻAŁYMI, ZE WZGLĘDU NA ŚRODOWISKOWE ZANIEDBANIA. METODA WYRÓWNYWANIA SZANS NA SIŁĘ , SYSTEM PUNKTACJI ZA POCHODZENIE!! TAK! TAK! TAK!, BYŁ TAKI W PRZEBRZYDŁEJ KOMUNIE, I LISTA REKTORSKA ZA NIM, DLA RÓWNOWAGI, W PRZYMUSOWEJ PRZEPYCHANCE, TYCH DYSKRYMINOWANYCH , OD TYCH UPRZYWILEJOWANYCH. SWOISTA KORUPCJA. PROSZĘ SPOJRZEĆ NA DOBÓR KADR NA STANOWISKA KIEROWNICZE PLACÓWEK SZKOLNYCH. NADAL OBOWIĄZUJE PRAKTYKA POCHODZENIA , Z LIST PARTYJNYCH. KURATORIUM , NIE MA NAD TYM ŻADNEGO WPŁYWU, JEŚLI CHODZI O KOMPETENCJĘ. MIERNY, BIERNY , ALE WIERNY. DYREKTORKA SZANTAŻUJE UTALENTOWANE NAUCZYCIELKI. JEŚLI NIE PODPORZĄDKOWUJĄ SIĘ JEJ WOLI, ZWALNIA. PROBLEM DOBREGO NAUCZYCIELA JEST TAKI ,ZE SWOJA POZYTYWNA PRACĄ POKAZUJE MIERNOTĘ POZOSTAŁEJ CZĘŚCI, KTÓRA Z AUTOMATU NABIERA CECH WAZELINIARSKICH. NISKIE PŁACE,POWODUJĄ NEGATYWNĄ SELEKCJĘ. SYSTEM PREMIOWANIA, UZNANIOWY, JEST KORUPCYJNOGENNY. DAJEMY KOLEŻANCE, BO MA CHORĄ MAMĘ. PRZED II WOJNĄ ŚWIATOWĄ, WE LWOWIE BYŁ GENIALNY MATEMATYK. NIEJAKI BANACH. PROFESOR UNIWERSYTETU SPOTKAŁ GO PRZYPADKOWO NA ŁAWCE W PARKU. PO KRÓTKIEJ ROZMOWIE WYCZUŁ W CZŁOWIEKU TALENT MATEMATYCZNY. MIMO ,ŻE NIE MIAŁ MATURY ZAPROSIŁ GO NA UCZELNIĘ!!DRUGI PRZYPADEK JAN CZOCHRALSKI. TEN OD HODOWANIA KRYSZTAŁÓW. METALOZNAWCA. POMOCNIK APTEKARZA. ZOSTAŁ ZAPROSZONY NA UCZELNIĘ POLITECHNICZNĄ W BERLINIE JAKO WOLNY SŁUCHACZ. PASJONAT, KTÓREMU ZAINTERESOWANA STOPAMI ŁOŻYSKOWYM AEG POWIERZYŁA SAMODZIELNE STANOWISKO. IM NIKT NIE POMAGAŁ,ŻADEN SYSTEM ADMINISTRACYJNY. TYLKO CZYSTA KOMPETENCJA. WTEDY NIE BYŁO SOCJALIZMÓW NA UCZELNIACH!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500