Jadę z kolegą samochodem ul. Gdańską. Obok tory, na których z powodu, nazwijmy to awarii, nie jeżdżą tramwaje. Kolega złorzeczy na dziadostwo. Tym mianem określa wykonawców, którzy jego zdaniem układając nowe tory, nie wykonali należycie powierzonego im zadania. - Minęło ledwie parę miesięcy i już katastrofa na całej linii. Czy nie można było tego zrobić solidnie? Czy nie można było przy spawaniu przewidzieć różnicy temperatur? Dobrze, że kierujący tramwajem maszynista zobaczył wyrwę w torach i wyhamował, bo doszłoby do nieszczęścia. I to po niedawnym, wielkim sukcesie, czyli oddaniu tych torów do użytku. Ktoś powinien za to beknąć i zostać ostro ukarany, żeby nigdy więcej już takiego dziadostwa nikt nie odwalił.
Wypowiedź kolegi upstrzona była kilkoma niecenzuralnymi określeniami. Kilka dni później miałem okazję znowu z nim porozmawiać. I ponownie tematem okazał się remont na Gdańskiej. - Wiesz co słyszałem? - zagaił. I nie czekając na moje zapytanie zaczął mówić. - Podobno ta cała heca z tą awarią torów, to nie jest wyłącznie wina wykonawcy. Słyszałem z wiarygodnych źródeł, że te nowe tory są słabe, bo wykonano je z jakiejś słabej jakości stali. Takie same położono w kilku innych dużych miastach i w nich też doszło do podobnych awarii. Nawalił producent, ale wykonawca kupując od niego szyny powinien sprawdzić ich jakość, prawda? A chyba tego nie zrobił i zawierzył kontroli jakości producenta. A jak się coś produkuje, to chce się sprzedać. Tylko dlaczego towar kiepskiej jakości? Kolega kończąc znowu użył słowa dziadostwo. Dodał jeszcze, że w bardziej cywilizowanych krajach do takich sytuacji na pewno by nie doszło...
Nie weryfikowałem jego wiedzy dotyczącej tej sprawy, ale kilkakrotnie korzystałem z dojazdu do centrum zastępczymi autobusami, które co trzeba przyznać, kursowały często i punktualnie. Na kolejne „dziadostwo”, które zdaniem kolegi „może zdarzyć się tylko u nas” odpowiedziałem pytaniem: a słyszałeś może o aferze z volkswagenem? - Słyszałem - odpowiedział i na dłużej zamilkł...
Marek Osajda, dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego".