Czy to zły sen? Czy przeciwnie – dobra wiadomość od rzeczywistości?
W poprzednich zapiskach, dwa tygodnie temu, wieszczyłem, że jak tak dalej pójdzie, to narodowe wzmożenie prawdziwych patriotów sprawi, że na polskich ulicach staną szubienice dla „zdrajców Ojczyzny”.
No i co? Stanęły. Jestem prorokiem.
Ale jakoś mnie to nie cieszy.
* * *
Prorokowałem wprawdzie, że wydarzyć się to może za rok, podczas świętowania stulecia niepodległości, a tymczasem w Katowicach stało się to już tydzień po moim proroctwie, no ale cóż, może i nie doceniłem tempa, za to wskazałem kierunek.
Bo szubienice wzniesione przez narodowców dla europosłów PO były na razie tylko symboliczne i zawiśli na nich nie oni sami, a ich zdjęcia, kto jednak interesuje się historią, ten wie, że każdą praktykę poprzedza teoria, a symboliczna przemoc jest zwykle zapowiedzią tej rzeczywistej.
* * *
Lekceważącym ów akt szubieniczny proponuję myślowy eksperyment. Niewyszukany może, ale obrazowy. Proszę sobie wyobrazić, że na symbolicznych fotografiach zawisły portrety ministrów i pani premier. Czy wówczas komentatorzy z PiS też byliby tak wstrzemięźliwi w ocenie wydarzenia?
Gdyby na przykład zadyndała w centrum jakiegoś miasta fotografia ministra Ziobry? Albo ministra Błaszczaka?
Też uznano by to za happening?
* * *
Owszem, strona rządowa mówi, że jej się pomysł z szubienicami nie podoba, ale każdorazowo podkreśla jego symetryczność. Że te stryczki to niby odpowiedź na podżegania i język nienawiści ze strony opozycji. Ba, początkowo słychać było głosy, że wcale nie wiadomo, czy akcja z szubienicami była niezgodna z prawem. A co za tym idzie, trudno winić policjantów, że nie interweniowali.
Wisielczy humor?
Obawiam się, że wielu powie raczej: mnie to dynda.
* * *
Rekordy, jak zwykle, bije minister Błaszczak. Który odpowiedział Brukseli, zaniepokojonej bezpieczeństwem polskich europosłów w ich kraju, że niech się lepiej Bruksela zajmie sama sobą, czyli Brukselą. Bo tam strasznie jest niebezpiecznie. Imigranci, zamachy i w ogóle.
Słuchając szefa MSW, miałem wrażenie, że wraca do łask – nie po raz pierwszy za władzy tego rządu – riposta rodem z ZSRR. Którego to przedstawiciele odpowiadali kiedyś na krytyki USA – związane z łamaniem przez Moskwę zasad demokracji – jednym argumentem: A u was biją Murzynów!
* * *
Ledwie to sobie pomyślałem, włączyłem telewizję, a tam widzę, że w jakimś programie Polsatu prof. Zbigniew Mikołejko mówi dokładnie to samo, co sobie pomyślałem. I nawet powtarza frazę „a u was biją Murzynów!”, stającą się znów głównym chwytem dyplomatyczno-retorycznym rządzących.
Oj, niedobrze. Nie jestem oryginalny.
Ale mówiąc serio – nie jest dobrze z innego powodu. A to z tego, że niektóre działania władzy stały się już w tak widoczny sposób podobne do tych z lat PRL, że trudno tego podobieństwa nie dostrzec.
* * *
Do sprawy włączyła się jednak w końcu i prokuratura. Próbując najwyraźniej nadążyć za… poczuciem humoru swoich przełożonych w rządzie. Bo – jak słychać – mają być pierwsze przesłuchania. Europosłów PO, którzy zawiśli w Katowicach.
I słusznie, niech się tłumaczą. A i jakaś kara też musi być. W końcu przecież tak sobie bezprawnie wisząc na szubienicy (choć tylko w formie fotografii), narazili Polskę na szwank. Jako że przez owo wiszenie źle mówiło się o niej za granicą,
* * *
Sejmowa wojna o wolne sądy – spektakl przybierający ostatnio formę groteski skrzyżowanej z tragedią – jawi się w kontekście katowickiego wieszania w dodatkowym świetle.
Bo jeśli sędziowie mieli być niezawiśli, to teraz – kiedy stanie się to nieaktualne – może oni też, w razie czego, staną się… hmm… zawiśli. Zamiast liści, jak głosi znana uliczna przyśpiewka.
Średnio zabawne, że sznur na nich kręci prokurator stanu wojennego.
* * *
Minister Antoni Macierewicz wyposaży naszą armię w nowy system obronny. Dokładniej mówiąc, będzie to Bojowy Bezzałogowy System Powietrzny klasy mikro Warmate.
Mikro jak mikro, ale w końcu będzie co włożyć w armatę.
* * *
Wiadomości wieczorne TVN 24 Bis. Jolanta Pieńkowska prezentuje najważniejsze newsy. Wybuchł wulkan, ewakuowano tysiące ludzi. W Korei Północnej odpalono kolejną, największą jak dotąd, rakietę balistyczną mogącą przenosić głowice z ładunkiem jądrowym w każde miejsce na całym globie. Rosjanie zainstalowali rakiety Iskander przy granicy z Polską.
Ale koniec tych błahostek. Chmurna mina pani redaktor się raptownie wypogadza i słyszymy, jak mówi (cytuję dosłownie): „A teraz wracamy do wydarzenia, które elektryzuje świat”.
A co to za wydarzenie? Zaręczyny księcia Harry’ego!
* * *
Cóż, rozumiem, że w dobie ponurych wiadomości dobrze jest czasem rzucić telewidzom jakiś miły news, ale czy naprawdę trzeba przy tej okazji robić z tych telewidzów idiotów? Zwłaszcza że wtedy robi się też idiotę z siebie.
Bo jeśli grzeje się nasze emocje apokaliptycznymi newsami – będącymi niemalże komunikatem z początku końca świata – to puentowanie ich takim „elektryzującym świat wydarzeniem” kompromituje zarówno redaktorów za wydarzenia TVN odpowiedzialnych, jak i deprecjonuje i ośmiesza owe apokaliptyczne newsy. No bo co tam nam jakaś Korea Północna czy Iskandery, gdy książę pojmie swą aktoreczkę.
* * *
Tadeusz Kądziela („Gazeta Wyborcza”), opisując nowe otwarcie w polskich sportach zimowych, też jest w nastroju katastroficznym. Choć z innego powodu.
W jego tekście „Biathlonistki atakują z drugiego szeregu” czytam, że „poprzedni eksperyment” [szkoleniowy] w kadrze biathlonistek „skończył się katastrofą”. Symptomy i skutki tej katastrofy? „Guzik przygotowywała się z Austriakami, Gwizdoń – głównie w Polsce, a Nowakowska – urodziła bliźnięta i przerwała karierę”.
No, tak. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby urodziła trojaczki.
Artur Daniel Liskowacki
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".