Zachwalanie starej małpki
Na jakie miasto spojrzeć, trwa masowa i radosna wycinka drzew. Podobno starych.
W Szczecinie niestety też. Z gołej alei Wojska Polskiego wieje grozą.
A jeden miejski ekspert w Poznaniu oznajmił nawet, że wszystko co tam rośnie i ma lat około stu, „powinno wylecieć”. Nie wiem, ile ów fachowiec ma lat, ale to raczej on sam powinien wylecieć. Żyjemy krócej niż drzewa, więc i wylatywać powinniśmy wcześniej.
Zwłaszcza gdy nie umiemy myśleć o środowisku. Czyli o sobie przecież.
* * *
Miejskie wycinki są podobno po to, by likwidować zagrożenie życia i zdrowia, jakie mogą stanowić dla mieszkańców stare drzewa, którym się łamią gałęzie, ba, które walą się znienacka na ulice i chodniki.
Do ekspertów od życia w mieście mam takie pytanie.
Ilu ludzi zginęło przywalonych gałęzią albo pniem walącego się „starego” drzewa? Raczej niewielu, prawda? Trudno sobie w ogóle przypomnieć takie przypadki.
A ilu ludzi umiera w miastach od smogu? Przed którym bronią nas jak mogą (ostatnio, za naszą sprawą, nie mogą) drzewa, zwłaszcza „stare”?
* * *
Jeśli mowa o ekologii i wieku, to przybywa nam za to młodych wilczków. Niestety, nie tych w lesie, ale miejskich, politycznych.
Należą, oczywiście, do różnych stad, lecz na ich żerowaniu żerują wszystkie telewizje. Starym wilkom już nawet wyć się nie chce, bo nażarte, a i żywią się padliną głównie (padłym przeciwnikiem najchętniej), za to wilczki – wypuszczone z klatek – gryzą się na naszych oczach zajadle.
Po to są. Choć może same o tym nie wiedzą.
A jak się dowiedzą? To nas zjedzą.
* * *
W jednym z publicystyczno-politycznych programów TVN prowadząca go redaktor Kolenda-Zaleska gościła Agnieszkę Holland. I ubolewała w rozmowie z reżyserką nad brakiem kultury młodych polityków, którzy nie potrafią ze sobą w studio rozmawiać, nie krzycząc przy tym na siebie i nie przerywając innym uczestnikom rozmowy oraz prowadzącym. Co przecież bardzo obniża prestiż polityków i nasz poziom kultury w ogóle.
– Co z tym robić? – zapytała ze szczerą troską.
Agnieszka Holland potwierdziła jej obserwację i wnioski, a potem powiedziała z uśmiechem: – Po prostu nie zapraszajcie ich do studia.
Mówiła to z uśmiechem, bo wiedziała, jaka będzie reakcja pani redaktor. Zakłopotane milczenie.
* * *
Jedno z nowszych haseł (wyborczych) premiera Mateusza Morawieckiego brzmi: My chcemy, żebyście mieli „święty spokój i dostatnie życie”.
Czy nam się to aby z czymś nie kojarzy?
Na przykład „święty spokój” z „ciepłą wodą w kranie” płynącą od Donalda Tuska. Fakt, teraz ta woda jest rzeczywiście bardziej święta, pardon: święcona.
A „dostatnie życie”? Hej, starzy Polacy! A to hasło pamiętacie? „Żeby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”. Podpisano: Edward Gierek.
* * *
Ale wesoły naród w coraz mniej wesołych czasach zaczął je wówczas przerabiać na swoje: „… a ludzie dostali żytniej”.
Bo i z tym pojawiły się problemy. Oczywiście „przejściowe” (jak się mówiło w języku propagandy).
Na razie mamy w kraju inne przejścia. A jakby co i tak zawsze możemy dostać to, czego chcemy. Sprzedaż „małpek” masowo rośnie.
* * *
Bój o pomnik Armii Krajowej w Krakowie. Wielki pomnik, wielkie słowa. Kombatanci AK czują się podobno upokorzeni, że jeszcze nie stanął.
Z racji wieku jestem kombatantem wyłącznie lekturowym: o podziemiu okupacyjnym – powstańcach, chłopcach wykonujących wyroki i dziewczętach noszących meldunki – czytam od ponad pół wieku.
Choć ostatnio mniej. Nie lubię, gdy wywiera się na mnie presję, ugniatając mój patriotyzm i masując mi umiłowanie ojczyzny. Takie ugniatanie i masowanie wywołuje mdłości, a nie patriotyczną gotowość.
Ale z przeszłości czytelniczej utkwiło mi w pamięci, że aby coś nielegalnego zdarzyło się w Krakowie, żołnierze podziemia musieli tam jechać z Warszawy. Bo w Krakowie ich jakoś nie było. (patrz: słynna, nieudana i tragiczna – zginęło wielu bojowców – Akcja Koppe). Dlatego wielki pomnik AK pod Wawelem akurat nie wydaje mi się szczególnie dobrym pomysłem.
Sama Wanda co nie chciała Niemca w zupełności wystarczy. Plus Smok oczywiście. Zawsze można doń dobudować św. Jerzego.
* * *
Nowy Słownik Języka Polskiej Polityki: „Konferencja prasowa” – spotkanie rządzących z dziennikarzami, podczas którego nie zadaje się pytań.
Nie wolno. A jeśli się zadaje, to tylko takie, które wolno.
Na inne odpowiada się wolno (czyli powoli i z godnością): – Przepraszam, ale to nie jest tematem dzisiejszej konferencji.
* * *
Coraz mocniej działają na mnie uroki nowej polszczyzny medialnej. Tytuły gazet, nazwy programów i stacji telewizyjnych nie są tu ważne. Liczy się wdzięk.
Wypisuję kilka cytatów ostatnio zapisanych.
„Kierowca autobusu wiózł pasażerów pod wpływem narkotyków”. Co za bałwan, powinien ich wysadzić na przystanku! Jasne, wiem, autorowi tekstu chodziło o kierowcę. Ale szyk zdania, szyk zdania!
„Niemcy zachwalają Lewandowskiego!”. Wystawili go na sprzedaż, więc – jak to sprzedawca – zachwalają? Bynajmniej. Chwalą go za strzelone gole. Czyli – w domyśle – wychwalają. Autora powyższego zdania wychwalać nie będę.
Papież „całuje rękę, która go krytykuje”. Ręka, która krytykuje? Czyżby chodziło o język migowy?
Na deser coś ze świata sportu: „Ćwierć kilometra Żyły!”. Zapowiada się długa transfuzja.
ADL
Komentarze
Dodaj komentarz
Artur D. Liskowacki
