Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Suweren na odwrót

Data publikacji: 2016-05-11 11:42
Ostatnia aktualizacja: 2016-05-13 11:50

Spośród „Opinii Czytelników”, przekazanych telefonicznie i publikowanych na drugiej stronie „Kuriera”, szczególną moją uwagę zwróciła ostatnio jedna. Na temat KOD-u. Wyrażona „z dużą dawką ironii”, jak podkreślił jej autor, sugerując, by KOD robił swoje manifestacje w obronie demokracji nie w Warszawie, tylko szedł „od razu po pomoc do Berlina, a potem jeszcze do Brukseli”.

Cóż, ironii w tym – prawdę mówiąc – niewiele, a właściwie nie ma jej wcale, bo ironia to inteligentny chwyt retoryczny, a w tej opinii słychać wyłącznie stylistykę paszkwilu i ton pogardy. To jednak dość typowe ostatnio formy dyskredytacji tych, z którymi się nie zgadzamy. O wiele oryginalniejszy jest dalszy ciąg owej opinii. Na dodatek wyrażony już – jak ostrzega Czytelnik – „na poważnie”. „Powiem jedno: stop podpalaczom Polski, którzy w obronie utraconej władzy są gotowi doprowadzić nawet do wojny domowej”.

Owszem, autor tej opinii „powiedział jedno”, ale chyba sam się nie usłyszał. Bo gdyby się usłyszał, toby zrozumiał, że to jego „jedno” jest w istocie bardzo zwielokrotnionym echem. Języka peerelowskiej propagandy z jej najciemniejszych czasów. Hasła „Stop podpalaczom Polski!” – dokładnie takie! – pojawiały się w gazetach i na transparentach już za stalinizmu, potem za Gomułki, a wymierzone były zawsze we „wrogów Polski”. A tymi „wrogami” byli wszyscy, którzy się władzy sprzeciwiali, strajkujący robotnicy, dysydencka inteligencja…

* * *

Niejeden spośród tak napiętnowanych „podpalaczy Polski” tracił potem pracę, wyrzucany był ze studiów, trafiał do więzienia. Bo język propagandy bywa zwykle narzędziem władzy. Narzędziem stosowanym przez nią z wyrachowaniem. Tym narzędziem wskazuje się winnych, a potem się ich karze.

Ale to, że język tamtej propagandy – każdej propagandy zresztą – używany dziś bywa przez rządzących, jeszcze dałoby się zrozumieć. W tej mierze rządzący powtarzają często po poprzednikach. Choć różna bywa skala tych powtórzeń, a i stylistyka, tonacja.

Gorzej, że tym językiem tak łatwo się zarazić, nie sprawując władzy, a tylko jej kibicując. Gorzej, bo żeby doszło do „wojny domowej”, nie potrzeba czasem wcale decyzji polityków. Wystarczą sami ich kibice. Może więc słusznie autor cytowanej opinii przed „wojną domową” ostrzega. To ostrzeżenie powinien chyba jednak skierować przede wszystkim do siebie. Zwłaszcza iż wiele wskazuje na to, że nie jest w swej opinii odosobniony niestety.

* * *

Premier Beata Szydło skomentowała list otwarty trzech byłych prezydentów Polski – Wałęsy, Kwaśniewskiego i Komorowskiego – mówiąc o nich „ci panowie”. W komentarzach do tego komentarza obruszono się, słusznie, że kto głowy państwa – nieważne, że byłe – nazywa „ci-panami” nie postępuje ani kulturalnie, ani rozsądnie. Przecież nie chciałaby pani premier, by kiedyś, gdy Andrzej Duda nie będzie już prezydentem, potraktowany został przez jakiegoś przyszłego premiera tym samym określeniem.

Ja też bym nie chciał, choćby to być miała tylko liczba pojedyncza, czyli „ten pan”.

* * *

Rzecznik rządu Beata Mazurek bije coraz więcej rekordów w przekraczaniu granic. Swojej roli, ale też kultury po prostu. Nazwanie przez nią zgromadzenia sędziów Sądu Najwyższego „zespołem kolesi” było jednym z tych rekordów, które można by uznać za trudne do pobicia, ale pani rzecznik nie takie już rekordy biła. Nie jest to zapewne jej inicjatywa własna, ale jakiś wkład własny w dyrektywy, otrzymywane z góry, chyba jednak ma.

Dla uhonorowania zarówno góry, jak i owych dyrektyw postuluję, by pani rzecznik, która gra patriotycznie, jak jej zagrają, ale i na swoją nutę, nosiła zaszczytne miano „Mazurek Kaczyńskiego”.

* * *

Wypowiedź Beaty Mazurek na temat sędziów zacytowana została natychmiast przez wszystkie media, a potem była powielana na okrągło. Jako „news” dnia i tygodnia, a przy okazji pretekst do rozmaitych sporów i dyskusji.

To już szczególna norma naszych czasów: im głupiej się kto odezwie – obojętnie po której stronie – tym częściej i chętniej go cytują, powtarzają. A co za tym idzie – roznoszą głupstwo, niby wirus, po świecie informacji. W efekcie nie tylko je kompromitują i zwalczają, ile upowszechniają.

Natomiast myśl mądra, twórcza, rozsądna wypowiedź, obiektywna ocena – nie mają szans, by w mediach wygrać z wyrażoną głośno bzdurą, wypowiedziami naznaczonymi durnotą czy chamstwem.

* * *

Tu, niestety, muszę się uderzyć i we własne piersi. Przecież i ja właśnie „upowszechniłem” wypowiedź pani rzecznik. Na swoją obronę mam tylko konwencję felietonu, w której powstają te zapiski. Będące czasem 
– z konieczności – odpryskami głupstw różnych.

* * *

Mateusz Borek oraz jego koledzy, sprawozdawcy futbolowi Polsatu, z upodobaniem używali – przejętego z niemieckiego języka sportowych transmisji – słowa suweren. Mówili więc z emfazą o „suwerenie środka boiska”, „suwerenie pola karnego” albo że jakiś piłkarz jest „suwerenem na murawie”. Wiele sensu w tym nie było. Zwłaszcza z punktu widzenia polszczyzny, w której suwerenem nazywa się niezależnego władcę.

Ciekawe, że odkąd słowo „suweren” zaanektowane zostało przez rządzących, Borek i koledzy jakoś z tego swojego suwerena futbolowego zrezygnowali. Wycofani jakby wstydliwie i onieśmieleni nagłym awansem swej językowej maskotki. A może i zaniepokojeni, że ktoś z wysoka zarzuci im, iż sugerują, iż Suweren (w domyśle: Naród) nie zajmuje się, na przykład, zmianą konstytucji, a biega w krótkich gaciach za piłką.

* * *

Swoją drogą, że też nikt dotąd (chyba) nie zwrócił uwagi, jak czyta się słowo SUWEREN wspak. A czyta się… NEREWUS. Czyli Nerwus z dodatkiem jednego „e”. Można by zresztą rzec, że właśnie to „e” dodatkowo Nerwusa wnerwia.

Co wynika z tego czytania na opak? Niby nic. Na razie nic. Ale coś mi się wydaje, że suweren, czyli nasz naród, bywa z cicha pęk.

Jak to zresztą ujął Wieszcz? „Nasz naród jak lawa / z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa / Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi…”. No to jak ów ogień się w Ner(e)wusie obudzi, może się zrobić… nerwowo.

Komentarze

HO
2016-05-13 11:36:43
Panie Jarun, albo pan nie czyta książek napisanych obecnie przez szczecińskich pisarzy, albo ma pan "inny' rodzaj zapatrywań na literaturę
Jarun
2016-05-13 10:10:20
Nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania..., że ojciec pana Artura, śp.Ryszard Liskowacki to najlepszy szczeciński pisarz. Jego książki– My z Marymontu, Wracamy do domu, Z zielonych ulic na barykady, Związek Sprawiedliwych, Wódz Sprawiedliwych, Wodzu-wyspa jest twoja, Powrót na wyspę to naprawdę książki z "górnej półki" napisane dla młodzieży (i nie tylko) przez zawodowego literata. Niektóre książki śp. pana Ryszarda Liskowackiego wypełniają niszę polskiej literatury dla młodzieży i razem z Twainem, Molnarem(Chłopcy z Placu Broni) pan Ryszard to już klasyk. Co do pana Artura, to trudno być orłem w kurniku. Widać to w Szczecinie gdzie nie ma żadnej znaczącej osobowości w dziedzinie kultury...zbiór przeciętniaków, miernot i hochsztaplerów.
Piotr Wójcicki
2016-05-13 08:56:35
"A prawda jest taka, że tatuś Pana literata to propagandysta "pełną gębą", za "bezdurno" nie dostawało się nagród np. w 1968 od gen. Jaruzelskiego." - Patrzy Pan na świat przez czarno-białe okulary (z przewagą czerni), a o Liskowackim seniorze ma Pan wyraźnie powierzchowną i ograniczoną wiedzę. Proszę sobie sprawdzić za co i kiedy Ryszard Liskowacki otrzymywał nagrody (polecam Internetową Encyklopedię Pomorza Zachodniego), bo najwyraźniej nie ma Pan o tym pojęcia i wydaje się Panu, że przed 1989 roku w dziennikarstwie i literaturze istniała tylko propaganda. " Synek też poszedł w propagandę - vide "twórczość" w Kurierze." - Wbrew "nickowi" mało Pan chyba czytał Liskowackiego w "KS". "I jest jeszcze jedna rzecz świadcząca nie tylko o wątłym talencie, ale braku klasy Pana literata - kpina z człowieka, który w liście do redakcji napisał to co napisał w taki a nie inny sposób. Żaden, powtarzam, żaden przyzwoity autor, który zarabia piórem na chleb nie ośmieliłby się atakować nadawcy listu do redakcji za użytą przezeń formę." - Proszę się nie ośmieszać i lepiej najpierw przeczytać, a potem komentować. Zamieszczane w "KS" "Opinie" to nie są żadne listy, tylko anonimowe opinie telefoniczne. I nie o krytykę formy tu chodzi, a o treść, która niestety bardzo przypomina język czasów Gomułki. "Zgodnie z obietnicą nie będę czytał pańskiej rubryki do czasu aż obecnie rządzący oddadzą władzę. Z felietonów które miło było poczytać zszedł pan do prymitywnego nawalania nielubianej przez pana opcji politycznej i nic ponad to. Określenie "polityczny pałkarz" idealnie oddaje sposób pańskiego obecnego działania." - Ja również wolałbym, by red. Liskowacki pisał o samych błahostkach i sprawach mniej politycznych, ale niestety rzeczywistość jest jaka jest. Nie on ją wymyślił. Sama się tworzy. A od tego są felietoniści, by się do niej w zjadliwy sposób odnosić.
czytelnik
2016-05-12 17:31:24
Do Pana Piotra Wójcickiego. I jest jeszcze jedna rzecz świadcząca nie tylko o wątłym talencie, ale braku klasy Pana literata - kpina z człowieka, który w liście do redakcji napisał to co napisał w taki a nie inny sposób. Żaden, powtarzam, żaden przyzwoity autor, który zarabia piórem na chleb nie ośmieliłby się atakować nadawcy listu do redakcji za użytą przezeń formę. To się po prostu nie godzi. Tym bardziej, że sam Liskowacki też odzywa się "bardzo zwielokrotnionym echem" i jeszcze mu za to płacą. Notabene literat wspomina w negatywnym kontekście o peerelowskie prasie. Jak Pan widzi nawet on, syn ojca, nie ma złudzeń co do jej poziomu.
Dryja
2016-05-12 17:01:35
"No to jak ów ogień się w Ner(e)wusie obudzi, może się zrobić… nerwowo." W ostatnich wyborach Ner(e)wus ledwie zadymił (pewnie nie w smak mu był szczaw i mirabelki) i nie ma już w Belwederze Prezydenta Komorowskiego wraz z zapleczem i nie ma już przy władzy najlepszej dla Polski koalicji PO - PSL. To co jest może potrwać i to długo.
czytelnik
2016-05-12 15:59:08
Gdyby okupacja naszego kraju przez Niemców potrwała dłużej to i "Nowy Kurier Warszawski" wysubtelniałby. Tak jak wysubtelniła się sowiecka propaganda po 12 latach stalinowskiego walca, który miażdżył wszystko co w Polsce niezależne. Szkoda, że dla Pana pokazywanie prawdy ("nóżek")grozi odczłowieczeniem - "różki" nie rosną na ludzkich głowach.A prawda jest taka, że tatuś Pana literata to propagandysta "pełną gębą", za "bezdurno" nie dostawało się nagród np. w 1968 od gen. Jaruzelskiego. Synek też poszedł w propagandę - vide "twórczość" w Kurierze. A jej poziom jest b. niski podobnie poczucie humoru. Choć oczywiście można dyskutować czy jest to poziom gimnazjum czy liceum dla dorosłych
gość
2016-05-12 15:36:36
Szanowny panie redaktorze. Stało się! Zgodnie z obietnicą nie będę czytał pańskiej rubryki do czasu aż obecnie rządzący oddadzą władzę. Z felietonów które miło było poczytać zszedł pan do prymitywnego nawalania nielubianej przez pana opcji politycznej i nic ponad to. Określenie "polityczny pałkarz" idealnie oddaje sposób pańskiego obecnego działania. Przedostatni felieton jeszcze dawał nadzieję że się pan opamiętał, ale niestety, to chyba był "wypadek przy pracy". Nie będę oczywiście bojkotował całkowicie pańskiej twórczości, bo takie perełki jak "biały karton" są naprawdę świetną lekturą, skłaniajacą do refleksji. Pozdrawiam i do poczytania po następnych wyborach.
Piotr Wójcicki
2016-05-12 13:49:59
"Pana Peerelowska prasa to prasa polskojęzyczna. Dokładnie taka sama jak w GG" - Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Jeżeli dla Pana prasa wydawana w Polsce latach 1945-1989 (dzienniki, tygodniki, miesięczniki i kwartalniki na wszelkie możliwe tematy) to to samo co np. "Nowy Kurier Warszawski" to ja nie mam więcej pytań. "przypomnienie skąd mu wyrastają nóżki" - To jest właśnie forma lustracji. A tym, co lubują się w patrzeniu "skąd wyrastają nóżki" nader często na głowie rosną różki... "przecież to co prezentuje Pan Liskowacki to poziom wesołka z gimnazjum" - Szanowny czytelnik przecenia nieco poziom dzisiejszych gimnazjalistów.
czytelnik
2016-05-12 13:22:08
Bez obrazy Szanownego Pana Peerelowska prasa to prasa polskojęzyczna. Dokładnie taka sama jak w GG. Poza tym w przypadku Pana literata potrzebna jest nie lustracja (skąd ten pomysł Panie Piotrze Wójcicki!), ale przypomnienie skąd mu wyrastają nóżki. A nade wszystko ten poziom, przecież to co prezentuje Pan Liskowacki to poziom wesołka z gimnazjum. Pozdrawiam
jmp eip
2016-05-12 11:56:24
O, jest już Jarun. To jest gość! Szacun. Takich ludzi jak Jarun nam trzeba. Zawsze na posterunku i zawsze w pierwszym szeregu. I zawsze pryncypialny. Przy nim Czytelnik to mały pikuś. Pan Pikuś, przepraszam. Co ja mówię, przy Jarunie taki-Jaki, a nawet tow. prokurator Piotrowicz wymiękają. Myślę, że Jarunowi to sam Naczelnik Państwa podałby rękę do ucałowania.
Piotr Wójcicki
2016-05-12 07:57:21
O, widzę, że czytelnik bawi się w lustrację. Gratulacje. To modne ostatnio. Tak na marginesie przypomnę Panu, że "peerelowska" prasa to także polska prasa i nie ograniczała się ona do "Trybuny Ludu", bo może umknęło to Panu w natłoku zajęć.
czytelnik
2016-05-11 21:51:07
Któż to może wiedzieć lepiej od Pana, Panie literacie czym był język peerelowskiej propagandy. Tę wiedzę ma Pan od urodzenia w tak zasłużonym dla peerelowskiej prasy domu. A tak poza tym, proszę trzymać się faktów - ale tych rzeczywistych, a nie prasowych.
Jarun
2016-05-11 17:05:39
Ty cenzor w ząbek czesany, co wybierasz komentarze które wpuszczasz na forum?
Komunizm
2016-05-11 13:45:30
Panie Redaktorze, zgadzam się z Panem całkowicie. Przykro mi tylko, że krytykanci obecni bardzo chętnie powołują się na miniony ustrój, o którym nic nie wiedzą z autopsji, a jeszcze bardziej mi przykro, że krytykując stare, chwalą nowe. A jedno i drugie to takie samo.Trójpodział władzy dogorywa, na prawie wszystkich stanowiskach sami swoi, Polacy podzieleni, prasa reżimowa, wkrótce ustawa anty- terorystyczna, jednowładztwo oczywiste, urząd przy Mysiej, jeżeli dobrze pamiętam, będzie reaktywowany, no i będzie fajnie.zapowiada się również współpraca ze wschodem. Czy nie są to symptony do powrotu ustroju komunistycznego, tak krytykowanego ze wszystkich stron? Warszawiak

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500