Jarosław Kaczyński, odbierając nagrodę dla Człowieka Roku, powiedział, że to, co spotyka PiS - i jego samego - ze strony przeciwników, przypomina mu ataki z czasów „twardego stalinizmu".
Interpretacja tej wypowiedzi nastręczyła sporych trudności - przeciwnikom, ale i zwolennikom prezesa.
Abstrahując już bowiem od zasadności wykorzystania w tym porównaniu tej akurat epoki, trudno sobie poradzić z inną wątpliwością. Czyżby Kaczyński sugerował, że w czasach „twardego stalinizmu" było tak strasznie, bo opozycja bezpardonowo atakowała władzę? Jeśli tak, to ofiarą owych potworności musiał być sam towarzysz Bierut!
* * *
Fenomen Jarosława Kaczyńskiego, który sprawuje władzę w kraju, nie mając formalnie żadnej władzy (a zatem i nie ponosząc żadnej odpowiedzialności za podejmowane - a wykonywane przez innych - decyzje) - zachęca do szukania analogii.
Podobno mówi się na Prezesa - w środowiskach mu życzliwych i w samym PiS - per Naczelnik.
W domyśle: jak Piłsudski. Ewentualnie Kościuszko.
Cóż, brak wąsów i maciejówki, ewentualnie kosy i sukmany, można by jeszcze tym porównaniom darować, problem w tym, że zasadne by tu było raczej wskazanie na inne podobieństwo Prezesa. Nie do Naczelnika, a do Sekretarza. Pierwszego rzecz jasna.
* * *
Ani Piłsudskiemu, ani Kościuszce nie skandowano po imieniu: „Józek, Józek!", „Tadek, Tadek!", a Sekretarzom - i owszem: „Wiesław, Wiesław!", „Edward, Edward!". Choć w przypadku tego drugiego Pierwszego używano też formy z nazwiskiem: „Gierek, Gierek!" Może dlatego, że jakoś łatwiej się skanduje niż „Edward". Pierwszy pilnował zresztą, by się z nim Naród nie fraternizował zbytnio, i prostu uznał go za Przywódcę.
Skandowanie „Jarosław, Jarosław!" wydaje się być w tym kontekście ciekawym, choć niejednoznacznym nawiązaniem do tradycji. Kolejnym krokiem w tym kierunku byłoby przywrócenie dawnego gierkowskiego hasła: „Partia kieruje, rząd rządzi!"
W końcu na tym właśnie zdaje się opierać dzisiejszy system władzy.
* * *
Tomasz Sianecki (TVN24) - w programie „Szkło kontaktowe" - o Kościuszce, przypominając o rocznicy jego (tj. Kościuszki) urodzin. Zapomnianej przez polityków. A ten akurat Naczelnik urodził się 4 lutego 1746.
Był to zdaje się jakiś przytyk wesoły do rzeczywistości, ale do czego dokładnie - nie złapałem.
Rzecz w tym, że redaktor Sianecki powiedział też, że Kościuszko mu się podoba, np. „pod Maciejowicami". Konwencja żartu, w jakim jest utrzymany program, nie wyklucza pytań serio. Dlatego pozwolę sobie na zdziwienie z nutką niepokoju: czemu to podoba mu się ten Kościuszko „pod Maciejowicami" (gdzie doznał klęski i padł ciężko ranny), a nie ten pod Racławicami (gdzie wykosił wroga)?
Zwolennicy tezy, że TVN jest na usługach wrogów Polski, mogą mieć z tej okazji używanie!
* * *
Witold Waszczykowski, minister MSZ, podczas konferencji prasowej z ministrem spraw zagranicznych Niemiec, wyraził troskę o związane z imigrantami problemy „egzystencjalne".
Pewnie chodziło mu o problemy związane z codzienną egzystencją, czyli życiowymi warunkami, jakie trzeba stworzyć imigrantom. Ale - kto wie - może jednak o co innego? Bo problemy egzystencjalne to problemy jakie mamy z samym sobą. Patrz: egzystencjalizm. Kierunek filozoficzny i literacki (Sartre, Camus). Który - cytuję za Encyklopedią PWN - opisuje, w jaki sposób sposób indywidualna egzystencja wchodzi w relacje ze światem, i „prowadzi nieuchronnie do alienacji człowieka".
Człowieka - rozumiem, ale żeby zaraz ministra?
* * *
Na etykietkach soków Viva Natura jako logo firmy - czy raczej znaczek reklamowy - widnieje rysunek roześmianego dość dziwnie zająca z klapniętym uchem. A przy nim tekst: „Ja tu pilnuję jakości!"
No, nie wiem. Szalony zając na straży jakości? To wygląda raczej na kpinę z jej gwarancji. Bo niby co, że też jest naturalny? Tak, na tej samej zasadzie, co koń, kret czy kaczka.
Gdyby to jeszcze były soki z kapusty, ale nie - są z jabłek, porzeczek, gruszek... Choć, przepraszam, gdyby tego zająca uznać za królika, uzasadniony były przynajmniej soki z marchwi. Ale i tak coś tu nie gra. Bo królik to raczej propagator (marchewki) niż ten, kto za marchewkę odpowiada.
Chyba, żeby uznać zarazem, że królik połączył w swoich rękach (zębach) te dwie funkcje. To się akurat zdarza i wśród ludzi. Na przykład u nas pilnować jakości (marchewki) będą ci sami, którzy ją zachwalają i podadzą nam jako danie główne.
* * *
Na jednym z posiedzeń sejmowych na mównicę wszedł poseł Sowa (PO). Jego wystąpienie przerywano - dobiegającym z ław poselskich - pohukiwaniem. Wiadomo, sowa, więc żart niezwykle celny i niebywale śmieszny!
Wypada mieć nadzieję, że opozycja - w rewanżu - nie potraktuje podobnie - to jest wydając stosowne odgłosy - posła Gawrona (PiS). Że już nie wspomnę o pośle Bąku (PiS).
ADL
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".