Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Pozostał tylko wstyd...

Temat znika zadziwiająco szybko. Jak to ujęła Joanna Mucha, czyli chodzący think tank Platformy, „można zamknąć wątek referendum". Medialni wajchowi chyba zrozumieli i zalecili nie drążyć sprawy. Krótko mówiąc: ciszej nad tą trumną. Zapomnijmy.

Rozumiem to pragnienie, z punktu widzenia interesów obozu władzy zupełnie racjonalne. Wiemy już, że jeśli niedzielna impreza przejdzie do historii, to w niezbyt chlubnej kategorii - jako frekwencyjna katastrofa. Sądzę też, że wstydliwe przemilczenie tej hucpy byłoby dla organizatorów najmądrzejszym wyjściem. Jednak zanim „wątek zamknięto", przedstawiciele rządu i dyżurne autorytety zdążyli wygłosić mnóstwo nadętych głupstw, o których również trzeba będzie litościwie zapomnieć... Niektóre były bezczelne, inne zabawne, jeszcze inne niesmaczne.

Do najbezczelniejszych zaliczam opinie o konieczności „zmian systemowych". Trzeba zapisać w jakimś systemie, że ogólnonarodowe referendum nie może być wykorzystywane w wyborczych i partyjnych grach? To tak jakby złodziej, przyłapany na kradzieży laptopa, domagał się zmian w kodeksie karnym, bo zakazu kradzieży tego typu laptopa tam nie zapisano. Wobec takiego tupetu nawet ci, którzy nigdy nie kradną, na chwilę baranieją.

Zabawny był m.in. patetyczny smutek licznych mędrców zatroskanych „niską aktywnością obywateli". Poproszono Polaków, aby odpowiedzieli na trzy, jak przyznał Henryk Wujec, w nocy wymyślone pytania, z których jedno było niekonstytucyjne, drugie głupie, a trzecie nieaktualne. Czy odmowa udziału w takiej imprezie powinna nas martwić? Wątpię, a raczej powiedziałbym, że przeciwnie. Prof. Lena Kolarska-Bobińska i inni intelektualiści z PO uważają, że obywatele nie zrozumieli pytań. Owszem, ktoś tu czegoś nie rozumie, ale to nie obywatele...

I jeszcze ta Herbertowska kwestia smaku. I stylu, w jakim się kończy... Przegrywać, ludzka rzecz. Można jednak przegrać z godnością, zachowując twarz, a można tak jak inicjatorzy tego referendum - wzorem chłopców w krótkich spodenkach z piaskownicy, którzy napsocili: to nie ja, to on, to on! Zniknęli gdzieś architekci i wykonawcy tego genialnego, jak sądzili, posunięcia: Bronisław Komorowski, senatorowie PO i PSL, liderzy ich partii, którzy narzucili linię głosowania, pijarowcy. Pozostało tylko osierocone referendum i wstyd.